Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Pod koniec dnia, Zosia jak zwykle
nie spieszyła się z powrotem do
domu. Przycupnęła rozmarzona
na nawłoci, zachwycając się
bogatą paletą jesiennych kolorów.
Była niezwykle sympatyczną, choć
nie zawsze pracowitą pszczółką.
W czasie pracy, zdarzało jej się
zamyślić, zapatrzeć, pomarzyć...
- Och, zapomniałam! Dzisiaj
zamykają drzwi przed zimną..-
Zerwała się nagle przebudzona tą
myślą. Za późno. Kiedy przyfrunęła,
wszystkie ule były już zamknięte, do wiosny.

- Trudno, może jakoś przetrwam. -
Pomyślała naiwnie, podlatując do
pożółkłego drzewa jesionu.
- Panie jesionie dostojny i jasny, może
byś mnie trochę ogrzał. Nie jesteś
kuzynem słońca...? -
Mruknęła na małej gałązce.
Jesion nic nie odpowiedział, a na miejsce
ciepła, nadchodzący wieczór owiał
ją przejmującym chłodem. Instynktownie
sfrunęła z drzewa, szukając schronienia
między opadłymi na ziemi liśćmi. Drżąca,
schowała się pod tymi, które wydawały
się najbardziej suche.


- Co ty tutaj robisz maleństwo ? -
Na krótko zbudowaną kryjówkę,
zburzył swoim nosem jeżyk.
- "Cudownie, skończę jako przekąska
jeża.." Pomyślała wystraszona,
wpatrując się w czarne oczka przybysza.

- Czemu nic nie mówisz? Nie będziesz
moją kolacją. - Uśmiechnął się jeżyk,
jakby jej myśli usłyszał.
Bardzo podziwiam i szanuję pszczoły.
Bez Twojej pilnej pracy, nie miałbym teraz
tylu przepysznych jabłuszek. A muszę
ci się przyznać, że jest to mój ulubiony
przysmak. - Dodał pogodny, i sądząc po
głosie, nieco starszy jeżyk.

- Poza tym, lekarz mnie męczy, że
powinienem przejść na dietę....Jak
wiadomo, ciężkostrawne jest żądło
pszczoły...- Próbował żartować, na co
w końcu, uśmiechnęła się Zosia.


Kiedy opowiedziała mu co się stało, jeżyk
wyznał, że wcale jej się nie dziwi, bowiem
jesień była jego ulubioną porą roku, więc i
on na jej miejscu pewnie by się spóźnił do domu.

- Zaraz coś wymyślimy. - Pocieszał ją,
widząc jak coraz bardziej drży z zimna.
- Tutaj, w naszym ogrodzie, kiedy jest już po
słońca zachodzie, mamy małą tajemnicę.
Obiecaj, że nikomu jej nie zdradzisz..?-

Zaciekawiona Zosia pokiwała znacząco
główką. Jeżyk mocniej chrząknął, po czym
z suchej trawy i patyczków w ogrodzie
wznieciło się małe ognisko. Ożywione
liście zaczęły tańczyć wokół niego, zarobiło
się gwarnie od śmiechu i cichych rozmów.

- Ojej! - Wydobyła z siebie zaskoczona
pszczółka. - A te liście się nie spalą? -
- Większość z nich trafi do stajni, gdzie
staną się nawozem. Niektóre jednak, z
ogniem wolą przytulić przestrzeń
ostatnim powiewem ciepła.

Przyjemnie ogrzana, Zosia z ulgą
zatrzepotała skrzydełkami. Zadumana
przy ognisku, zadawała sobie pytanie,
jak przetrwa następne coraz chłodniejsze
dni. .
- Zanim zaśniesz, pamiętaj: O świcie
polecisz do pasieki. Wtedy, kiedy człowiek
koło kur się kręci. -
Wyrwał ją z zadumy jeżyk, jakby znowu
czytał w jej myślach.
- Po co? -
- Zaufaj, zobaczysz rano. - Jeżyk okrył ją
troskliwie liściem i oddalił się na drugą
stronę ogrodu. W pachnącym i wygodnym
kokonie, pszczółka zasnęła, zmęczona po
całym dniu silnych emocji.

Poranny chłód, bez trudu ją obudził. Mimo
że w zimnym powietrzu, ciężko jej było
rozprostować skrzydła, dzielnie wzbiła
się w górę i pofrunęła w stronę pasieki,
tak jak radził jej przyjaciel.

Z daleka ujrzała przy ulu człowieka. Ul
leżał przewrócony. Zosi mocniej zabiło
serce. Pofrunęła szybciej, z bliska dostrzegła,
że ul był otwarty. Być może to była jej jedyna
szansa, aby wlecieć do środka. Gdy już się
zbliżała do drzwi, pod ulem zobaczyła
rannego jeża.
- Co się stało?!- Wzruszona, natychmiast
do niego podfrunęła. W tym samym
czasie, człowiek podniósł go i włożył
do małego koszyka.

-Nie martw się o mnie. Ten człowiek ma
dobre serce. Na pewno mi pomoże.
Szybko uciekaj do domu. Niebawem, na
nowo będziesz bardzo potrzebna. -
Wyszeptał z uśmiechem jeżyk.

Było za mało czasu aby wszystko jej
wyjaśnić. Przed świtem, przydreptał
tutaj w towarzystwie krecika. Razem
przewrócili ul, tak aby drzwi mogły się
otworzyć. Niestety w tym samym
czasie zakradł się przy kurniku lis.
Zaatakował i lekko go zranił.

- Do zobaczenia przyjacielu. - Szepnęła
Zosia, ufając że właściciel pasieki dobrze
się nim zaopiekuje.
- Do zobaczenia kruszynko, dziękuję za
jabłuszka. Wiosną Ci wszystko opowiem. -
Jeżyk zawinął się wygodnie na dnie
koszyka w kłębek i zasnął.

Wiosną, zazwyczaj rozproszona Zosia, tym
razem była niezwykle pilna. - Zwolnij, mamy
czas siostrzyczko- Upominała ją rodzina.

- Nie wolno zmarnować ani jednego
kwiatuszka. Jeże uwielbiają jabłuszka. -
Odpowiedziała pszczółka, uśmiechając
się na myśl o wieczornym spotkaniu z
miłośnikiem jabłek.

Edytowane przez klaks (wyświetl historię edycji)
  • klaks zmienił(a) tytuł na Dobroć wraca
  • klaks zmienił(a) tytuł na Jesień, pszczoła i jeżyk
Opublikowano

@klaks To czuła, ciepła baśń o wzajemności, przyjaźni i odpowiedzialności – napisana prostym językiem, ale z głębokim przesłaniem. Relacja Zosi i jeżyka jest pięknie zbudowana – oparta na wzajemnej pomocy i szacunku. To mądra opowieść o tym, że w naturze nic nie dzieje się samo – każdy jest od kogoś zależny.

Tylko taka drobna uwaga - jeże nie jedzą jabłek. 

Opublikowano

@Berenika97 Bardzo Ci dziękuję za komentarz. Jeże, to mięsożercy, lecz jedzą również marchewkę i jabłuszka, przynajmniej tak czytałam. Mój jest stary i na diecie, więc żartobliwie zostały mu jabłka :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ciekawy. U mnie za A,B,,C dzisiaj kupili cztery czyste na jeden raz do wątłej jednorazowej. Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • Ty nie gnasz, a jedziesz na wstecznym haha
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Również się cieszę, że znowu tutaj jestem. :-)
    • @Migrena dziękuję za uznanie:):) @EsKalisia Dziękuję za refleksję:):) @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję Talarku:) @Berenika97 Pięknie odpowiedziałaś:):) @viola arvensis Violu pięknie Ci dziękuję za Twoją życzliwość:)
    • Nigdy nie zapomnę mojej babci, od której wszystko się zaczęło. No więc tak. Opowiem wam o tym wszystkim, ale trochę chaotycznie, bo taka z reguły jestem i zazwyczaj ulubioną tradycję, kultywuję. To znaczy o tym, jak zostałam szczęśliwą żoną i matką, mojego, jak pragnę wierzyć, szczęśliwego ze mną męża. No nie. Matką jestem moich dzieci. Dzisiaj mam taki rajzer fiber, z uwagi na jutrzejszą uroczystość, że gadam jeszcze bardziej chaotycznie, niż ustawa nakazuje. W miarę możności postaram, bajanie streszczać.   Obecnie jestem starą babą, lecz wtedy miałam dwadzieścia wiosen, gdy siedziałam i spozierałam jak reszta rodziny, na babcię, która zapragnęła odczytać testament, póki była jeszcze na fleku. Dziadek w tym czasie już nie żył, a przepustki zza światów nie dostał.    Gdy babcia otwierała kopertę, to cisza nastąpiła jak makiem zasiał, a wszyscy wstrzymali oddechy. Nawet jeden z wujków wstrzymał za długo i umarł, ale to już inna historia.   Tylko miętoszenie papieru było wyraźnie słyszalne i tykanie zegara, który odmierzał czas, do rozpoczęcia odczytu. No wreszcie otwarła i po prostu zaczęła:   – Cały mój majątek zapisuje mojej jedynej wnuczce i nie zamierzam się tłumaczyć, dlaczego – mówiąc to, dotknęła znacząca jednego z wałków na głowie, spowitego w siwych włosach. – A zatem – ciągnęła dalej – wszystko jasne. Mojej kochanej wnuczce – że powtórzę – zapisuje w spadku, jedną sztukę z mojej głowy.   – A my. Dostaniemy co? - zapytała nieśmiało zawiedziona do granic możliwości rodzina. – O ile nam wiadomo…   – Tak. Pstro. Nic wam nie wiadomo – wrzasnęła wzburzona babcia, popatrując wokół cwanym wzrokiem. – Z tego jeszcze co dobrego wyniknie. Jestem o tym święcie przekonana.   Tak się złożyło, że na drugi dzień, babcia odeszła w zaświaty. Została pochowana z wałkami na głowie, lecz nie ze wszystkimi. Jeden ja wyszarpnęłam. Taki fajowy druciany. Pusty w środku. Stosownie przy tym, starodawnie dygając i mówiąc, dziękuję.    Po jakimś czasie – mniej więcej, kilka tygodni po pogrzebie – obudziło mnie o świcie, złowieszcze stukanie pode mną. Tak się normalnie przestraszyłam, że o mało co, a bym się zesikała na jaśka. Ze strachu nie mogłam wstać, by zobaczyć, co to za cholerstwo tak diabelnie stuka. Rodzice akurat wyjechali i byłam sama w domku. Jednocześnie pamiętałam, że gdy kładłam się spać, to trzymałam w ręce papilota czyli spadek, który mi się wysmyknął i pokulał między dość wysokie nóżki, podtrzymujące spanko.     W końcu zebrałam się na odwagę i zajrzałam pod łóżko, doznawszy prawdziwego szoku i kołatania przedsionków. Jakaś wściekła mysz, wlazła do wałka i nie mogła się wydostać. Trzaskała nim po dechach na wszystkie strony. Na dodatek warczała na mnie i spoglądała krwawym, mysim wzrokiem. Byłam tak roztrzęsiona, że zaczęłam się wydzierać i biegać jak opętana, przewracając krzesła i nocną lampkę z ozdobnym szczurem na kloszu.     W końcu otwarłam okno, krzycząc wniebogłosy, że zostałam zaatakowana przez krwiożerczego potwora w zbroi. Tak się akurat złożyło, że przechodził pod oknem, młodzieniec szczególnej urody z hektarami i gdy ujrzał spłoszone dziewczę – czyli mnie – to zakrzyknął, czy potrzebuje pomocy, bo jakby co, to on jest chętny. I tak już jest chętny,  pięćdziesiąt lat. Jutro mamy złote wesele.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...