Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

@GrumpyElf Zakwas duszy tutaj bym coś zmienił... hmm... 

 

 

 

wciąż spijam cierpienie duszy mej

 

*Kieślowski rozumiał wiele, ale tym czy mnie osobiście urzekł, to tym metafizycznym wręcz spojrzeniem i uniwersalizmem cierpienia, które ma w sobie każdy człowiek. Jego bohater przepięknie cierpiał, ale nie samo cierpienie czy też skala i jego wymiar były tu najważniejsze, a odpowiedź na nie i nadanie mu innego wymiaru i znaczenia...  Tutaj dotykał człowieczeństwa najbardziej... 

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Pan Ropuch Hej :) Wiem, że ten zakwas duszy może się nie podobać, ale tak to czuję i musiałam tak napisać.

To jest wtedy, gdy się (wbrew pozorom) rośnie, kiedy boli. Bardzo kojarzy mi się to ze sportem i treningami, z cyklem doskonalenia. Twój komentarz do filmów Kieślowskiego jest bardzo w punkt, podobnie odczytuję i za to cenię. Pozdrawiam Panie Ropuchu. 

Opublikowano (edytowane)

@GrumpyElf te sportowe potoczne zakwasy to jest krótkotrwały i nieporządany efekt treningu występujący od godziny maksymalnie do dwóch i są one całkowicie bezbolesne (organizm pozbywa się nadmiaru nadprodukcji w tym przypadku kwasu mlekowego) to co boli nazajutrz a nawet i przez kilka dni w ciele to są mikrourazy struktura mięśnia zostaje poprzerywana tu i ówdzie - gojąc się może się rozrosnąć ale wcale nie musi. Problem z mikrourazami polega na tym, że zwiększają ryzyko kontuzji czy przetrenowania jednym słowem nie są wbrew obiegowej opinii czymś dobrym (na zasadzie dobry trening ma boleć) prędzej są dla nas ostrzeżeniem i sygnałem, że coś zrobiłem(am) zbyt intensywnie, poruszyłam(em) niezbyt ostatnio używane mięśnie itd. etc. 

 

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@GrumpyElf "Zakwasy duszy" - interesująca konstrukcja. Bo choć brzmi paskudnie i totalnie nielirycznie, to jednak idealnie oddaje sens. Podoba mi się.

Może warto uporządkować trochę szyk w pierwszym wersie trzeciej strofy?

  • GrumpyElf zmienił(a) tytuł na Kalibracja duszy
Opublikowano (edytowane)

@Pan Ropuch Dzięki bardzo za fachowy komentarz. Zupełnie na amatorskim poziomie mniej więcej tę wiedzę na temat zakwasów posiadałam i czy nie zgodzisz się, że wzrost (wewnętrzny) następuje gdy granica optymalnej intensywności zostaje przekroczona? Myślę, że zakwasy są pojmowane intuicyjnie, mikrourazy niekoniecznie dałyby skojarzenie, które jest tu potrzebne.

No i pomimo, iż w idealnym cyklu treningowym nie powinno być mikrourazów i są one do uniknięcia, to jednak każdy je zna i kojarzy z wysiłkiem. 

 

@Gosława

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Uff, Reniu. Czasem człowiek porwany przez myśli jak przez jakiegoś dzikiego rumaka xxD a potem się poci żeby to było zrozumiałe ;D

Edytowane przez GrumpyElf (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chyba nawet mu to wyszło na dobre, jest bardziej konkretny i zwarty

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Może dla odmiany tym razem Ty zapuścisz brodę?

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

@GrumpyElf Wybory życiowe potrafią zmienić człowieka. Zakwasy świetnie oddają ten szczególny moment, kiedy doświadczenia życiowe człowieka poturbują i zanim okrzepnie, przeanalizuje, czuje ból istnienia. Tak to sobie wymyśliłam. Świetny wiersz. Zmusił mnie do przemyśleń. Pozdrawiam :)

Opublikowano

@GrumpyElf to jest ciekawa konfrontacja- spojrzenie dziecka, jako zwierciadło. Zakwasy duszy... hm. Powiem tak. Jest to dość solidnie uzasadnione w całym wierszu. Jest motyw z terminologii sportowej ale dobrze wprowadzony w lirykę. Jest to wiersz bez wątpienia zrobiony na bazie własnych doświadczeń. Jest wiarygodny. Dobry wiersz. Pozdr. 

Opublikowano (edytowane)

@Waldemar_Talar_Talar Dziękuję, Waldemarze. Pozdrawiam!

@dach Coraz bardziej zaczynam się przekonywać, że bazowanie na swoich doświadczeniach dodaje pierwiastek, który zawsze się przemyci w tekście i często go obroni. Dziękuję Ci za wizytę i słowo. Pozdrawiam!

@Czarek Płatak Tak, spojrzenia zwierząt również mają tę moc. Na mnie działa tak jeszcze piękno natury, kiedy aż w gardle coś staje na widok jej mocy i prostoty. LA woman pozdrawia :)

@corival Ostatnio Twoje komentarze to kalka moich przemyśleń, umiesz się dokopać - co fach to fach jednak ;) Pozdrawiam :) 

Edytowane przez GrumpyElf (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi Natomiast ja lubię czytać Twoje absurdalne teksty czy są z morałem czy też bez. Pozdrawiam :)))
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi Mówi się, że chwytaj tonącego za włosy, no dobra, ale co w przypadku, gdy tonący jest łysy. ;)
    • Smutek rozdziera serce me, bo dwa nasze serca zrobiły krok w stronę piekła. Oddaliły się od siebie, raniąc tam, gdzie nie trzeba. Życie, choć piękne, przynosi mi katusze każdej nocy, dopóki Ty — władczyni mej duszy, wspólniczko mych myśli — nie zetrzesz cienia, który padł między nami.   Serce me krwawi, upada i pęka na kawałki. Nie umiem żyć bez Ciebie, a Ciebie mi najbardziej potrzeba. Każdy krok wstecz rozdziera mnie od środka. Zbierz więc te kawałki z ziemi, zlep je krwią i miłością, tchnij w nie życie — bo bez Ciebie nie potrafię dalej iść.   Serce me, czarne i z kamienia stworzone, ciągnie swój ciężar jak Syzyf głaz przez wieczność. Zanim się obejrzę, krzywdzę sam siebie, a przecież to nie siebie ranię — lecz Ciebie.   I z każdą Twoją łzą, z każdą smętną myślą, z każdym moim zaniedbaniem staję przed sobą i swym głazem — i modlę się, byś jeszcze raz zechciała ulżyć memu sercu.   Ziarno swego serca zasadziłaś w mym ogrodzie, przegnałaś wszelkie dusze i powodzie, uchroniłaś je przed śmiercią i mnie — mą duszę jagnięcią.   Drzewo Edenu z twego serca rośnie, lecz to ja zrywam z niego owoc. Nie odpowiem Ci na to jednogłośnie, bo żadnego słowa nie wystarczy moc.   Ilekroć staje przed Tobą, nogi drżą, dusza staje obok — wali w me serce. I szepcze, proste słowa: „Bóg tej tajemnicy dochowa.”   Więc chodźże, proszę, do mnie na kolana, szepnij parę słów z Twego serca, podaj jedną maść na te odległości i oddaj mi serce pełne mej miłości.
    • Tekst można też czytać od końca, w sensie – całości zdań.        Ciężka aureola, jeszcze kilka sekund, pobujała lśnienie na falach, przyduszając go jeszcze bardziej, by sprawniej mógł utonąć. Tonący pogulgotał jeszcze deczko, pomachał rękami, pokazał środkowy palec swojej tożsamości i zaczął spływać w kierunku dna. Niestety. Pomimo wzmożonych chęci, nie dostał drugiej szansy odbicia.    Niby gdzie miał ów ratownik z dobrego serca, pobrudzić dłonie. Przecież woda przezroczysta jak kryształ, nie skłaniała ku temu. Tonący odpychał wybawiciela, ze słabnącym z każdym zachłyśnięciem, obrzydzeniem, gdyż podobno ów, był barwnie nieczysty. Chociaż zgodnie z informacją zawartą w plotce, chciał go uratować, bo w porę zauważył i popłynął z wyciągniętymi ku pomocy, rękami. Zatem nic dziwnego, iż utonięcie Świętoprawego w pobliskim jeziorze, wywołało zdziwiony szok oraz niedowierzanie.     Gdzieniegdzie ozdobiony podeptaną pychą, w której jęczały pogniecione, jedynie słuszne prawdy, był wisienką na dodającym otuchy torcie, gdzie każdy skonsumowany kawałek, stanowił nieskazitelny przykład do naśladowania. W jej lśniącym prześwitywaniu, połyskiwała szubienica z powieszoną pogardą. Wystawały z niej wyciśnięte przez pętlę – tudzież rozszarpane szponami miłości do bliźniego – strzępki sinego języczka.     Niektórzy nawet widzieli nad bezbarwną czapką, jaśniejącą aureolę. Szczególnie ściany inaczej odrapane oraz olane ciepłym moczem, przytulały wielokrotnością balsamicznych odbić. Co prawda, gdy wracał to miał problem, lecz echa kroków jego – pomimo przeciwności losu – koiły zbłąkane dusze. Stąpał ciężko, zawsze prawą stroną ulicy. Faktycznie. Mówiono o nim, że to chodzący wór cnót wszelakich
    • @Wiesław J.K.–Dzięki:)–Tu także chodzi o to, kim był ten,  co tłumaczył zasady i co mógł przegapić, ów przybysz z pola, skoro na końcu, Księżyc oświetlał mu – niecałą drogę?:)–Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...