Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Nikodem Adamski

Użytkownicy
  • Postów

    621
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Nikodem Adamski

  1. Nikodem Adamski

    eros

    Obiecujący początek.
  2. Nikodem Adamski

    NIE CHCĘ

    To jest dla mnie zbyt długie, a sam tekst trochę już "oklepany". bez tego "do" byłoby to w mojej opinii potężniejsze, to "do" wyhamowuje napięcie. Uniwersalistyczne, proste, ale nie płytkie.
  3. Wchodzisz w pytania na temat pośmiertnej egzystencji. Powodzenia w szukaniu.
  4. Nie znoszę twojej skromności, gdy "polemizujesz" z chwalącymi cię za głębię i warsztat. Jest doprawdy dla mnie odpychająca. Chwalę cię za głębię i warsztat.
  5. Nikodem Adamski

    Oddech

    Przepiękne sokratejskie pytania. Filozofia, poezja... wszystko w jednym. *żyję nadzieją
  6. W panice o ciepło domowego ogniska zadeptują najsłabszych kradną niesadystycznie ze strachu przed odrzuceniem nie znając dobra i zła, nie rozróżniając lewej od prawej z zewnętrznym okrucieństwem zabierają fundamentalne potrzeby garstka przeprowadzi na sobie rehumanizację pozostali przyzwyczają się do wiecznej świętej wojny
  7. Mówili, że puste butelki od mineralnej na parapecie nadają pokojowi nieprzyjemny klimat. Stały tak sobie w nieszeregu, albo leżały, w podobnym zresztą chaosie. Jeśli ktoś by chciał, mógłby doszukać się tu niejednego elementu artyzmu. Ale nikt nie chciał. Zamieszkały tymczasowo w tym pokoju nie zwracał uwagi, że nawet przypadkowo tchnie w nieożywione swojego twórczego ducha. Myślał kiedyś, żeby przemalować swoje ściany na czarno. Miało to swój konkretny sens – chciał, aby zewnętrzna scenografia była w końcu bardziej melancholijna i dramatycznie poważna niż jego wnętrze. Musiałby jednak walczyć o tę ideę z właścicielami, a to dodałoby enty front na wojnie obdzierającej go codziennie i obficie z zasobów. – Czemu mam iść do czyśćca, przemądrzałe dusze, co mylą mistykę z mistyfikacją? Ja chcę do Boga mojego, nie do czyśćca! Nie prosiłem się na ten świat, nie prosiłem o skórę, z którą się witają codziennie ludzie. Namalowano mnie w moim imieniu, nie zważając na listę skarg i zażaleń. Sfałszowano mnie, zanim się spostrzegłem. Gdzie jesteś teraz, Stwórco, gdzie apologeci twojej mądrości, którzy z największego fuszerstwa uczynią twoje opus vitae? Pochowali się, bo i ja się schowałem, i nie ma teraz potrzeby by mnie równać z ziemią. Już nie widać, by moje niepasujące buty wystawały z szeregu. Ileż to słownych etymologii musiałem przeczesać, aby choć w połowie nauczyć się, jak komunikować siebie? A wszystko to na nic, bo sylaby wypowiedziane przeze mnie kocham tylko ja. Nie wiem już, co boli bardziej, zażenowanie spowodowane próbą odsłonięcia się prymitywom, czy smutek rozdzierający tych, co deklarują miłość jednak bez pełnego zrozumienia. Do tego momentu był człowiekiem, później zgłodniał i wiedziony instynktem, machinalnie musiał coś zjeść i… – ach, a może lepiej będzie zostawić te animalne anegdotki i strawić do końca chleb ze smalcem posmarowanym omyłkowo cynamonem w miejsce pieprzu. – Nawet zabić się nie można, jak człowiek. Mam nadzieję, że nie okaże się, że moim ostatnim słowem będzie „zimno mi”, albo – co gorsza – „pragnę”. Cztery minuty i siedem sekund, tyle trwała moja pasja myślenia, potem żołądek wyrwał mi serce. Nie chcę już, Inteligentna Transcendencjo Osobowa z tobą współpracować w obarczaniu mnie coraz to mniej zrozumiałymi cierpieniami. Czemu przez tyle lat słuchałem tych, co uważali wegetację tu za sukces, a poległych na wojnie jako przegranych? Samobójstwo stanie się moim pierwszym samodzielnym aktem egzystencjalnego wyboru. Chcę umrzeć, by żyć inaczej. Nie wiem, Stwórco, co zrobisz z takim buntownikiem, ale odrzucenie mnie będzie twoją największą ze wszystkich nierozsądności. Mam dość stania przed drzwiami, gdy ty radujesz się harmonią. Idę do ciebie. Żyjący nie zobaczy cię twarzą w twarz, ograniczony ciałem, więzieniem usprawiedliwianym chwilowymi przyjemnościami. Nie chcę pracować na utrzymanie twojego projektu. Stanę przed tobą sam, bez rzecznika, w akcie heroicznej głupoty, którą ja nazwę mym jedynym odważnym czynem. Próbowali mnie powstrzymać rodziną i przyjaciółmi. Nie bójcie się, bliscy z rodu i z serca. Kiedy już zacznę agonizować, wyjdę na przeciw niego z ultimatum i sprowadzę was do siebie lub dam się pogrążyć w otchłani, umierając męczeńsko za ludzkość, niezasługującą zdaniem niego na wolność. Jak Prometeusz, choć pozbawiony szans, spróbuję wykraść mu stwórczą moc. Zdaniem wielu nabluźniłem już tyle, że za życia powinienem spłonąć. Żyję jednak, w pewności, że nie zostałem przeoczony, ale poddany boskiej cierpliwości. Umrę w przekonaniu, że wystarczy jej i po opuszczeniu ciała. Chyba, że to żałosny widok mojej atopowej skóry tak bardzo łagodzi gniew Stwórcy? Tory i wierzby płaczące. Tylko za kim? – Błogosławię was, Anonimowi, ludzkim, życzeniowym tylko błogosławieństwem. Pozdrówcie konduktorów, przeproście za moją tak częstą jazdę bez biletu. Tu nie o nich chodziło, lecz o rząd. Zresztą, teraz wszystko już odarte jest ze znaczenia. Chusteczka, nos, katar. Nawet przed śmiercią fizjologia nie pomaga. – Jedźcie do pracy, walczcie w nieswojej wojnie, pójdźcie za tradycją i gińcie mężnie za obcą ziemię. Wpakujcie do toreb i plecaków cudze sensy i gońcie za nieswoimi natchnieniami. Spełniajcie dalej oczekiwania sąsiadów. Nie będę wam przeszkadzał, wkładając swe ciało w szprychy waszych problemów. Połknę wszystko tutaj, przy nasypie. Ach, chciałem umrzeć stoicko jak filozof, a znów odzywa się we mnie romantyzm. Ach, czemu tyle żalu, czemu tyle wspomnień. Nie, och, Boże, nie. Gdyby ktoś teraz mnie posłuchał, zwłaszcza po medycznych studiach… Złapią mnie ci inkwizytorzy i za herezję wobec życia zmuszą mnie do niego. Tak symbolicznie się teraz zrobiło. Płacz, płacz moja skóro, zimnymi łzami, czeka cię nieskończona żałoba. Potraktuj się tak chłodno, jak mnie traktowałaś. Moja biedna głowo… Czemu teraz podsycasz mnie wspomnieniami z najpiękniejszych spacerów? Czemu znów prowadzisz mnie do tej kawiarni? Przecież jest już dawno zamknięta. Całe życie hamowałaś moje uczucia, więziłaś pamięć, dusiłaś mnie w okowach neuronów, których było za dużo by żyć, a za mało, by odpowiadać na dręczące pytania. Teraz nawet ty się buntujesz? Miasto jest niewielkie, ale ze względu na porę, na ulicach sporo ludzi. Obracają się nerwowo, obawiając się, czy biegnąca za nimi osoba nie jest aby niebezpieczna. – Umieram i zabić się nie mogę. Nie żyję już, a nie ma mnie wśród umarłych. Dyszę, a wyzionąć nie potrafię. Śmierć ode mnie uciekła. Wezmę te leki, popatrzę na nie, może przyjdzie mi natchnienie. Leki? Leki! Gdzie one? Przecież… byłem pewny… Zostały na nasypie lub jakieś boskie tchnienie zdmuchnęło mi je z kieszeni bluzy. Może taki mój los? Skulił się, nie chcąc snuć rozważania w godnej pozycji stojącej. – Wszystkie moje poglądy wypadły mi właśnie z ust. Znów jestem zbitką przekonań napotkanych na życiowych bilbordach. Kim miałem być? Prometeuszem? Kim jestem teraz? Nie wiem… Wiem za to, co mi dolega. Jestem człowiekiem. Tak, jestem człowiekiem, Ha! Znam swą diagnozę. Och, nie, ale nikt się o tym nie może dowiedzieć. Wtopię się w tłum, zainteresuję się tłumem i… Nie! Przecież nie wolno mi być zainteresowany. Cycki! Tak, cycki. Coś trzeba było z nimi zrobić. Jeszcze nie wiem, ale czuję, że pamięć mi wraca. Co za przyjemny powiew owczego pędu! Piwo, napiłbym się piwa. Niech chmielowa gorycz rozlewa się po spragnionym podniebieniu. Jezus Maria, ale co ja za dziwnych słów używam. Wszystko przecież jest takie proste, po co tak filozofować. Żyć z dnia na dzień i się nie zastanawiać za dużo. Czy jestem szczęśliwy? A co to w ogóle znaczy? Lepiej się zapytać, czego pragnę!
  8. @Dared Ciekawe, ale nie chciałbym świętować hipokryzji.
  9. @Starzec a ja wtedy chodzę strapiony i się zastanawiam, co poszło nie tak... @Dared Przyjmę, jak dołożysz do tego jajeczka przynajmniej dwa symbole. ;)
  10. wyznawcy, nie znawcy sacrum niegłębokie mają głęboko przeżywają je wyłącznie chronologicznie aż apostaci czują się zgorszeni jak przodkowie wspomną w grudniu zbawcę Mikołaja mesjańsko rozweseli karpiem skłóconą rodzinę nie minie pół roku, jak zmartwychwstanie zajączek zniknął, a jest, znów smakuje czekoladą
  11. Garstka ludzi z przekonywującym tonem moralizuje nie potrafiących zweryfikować dzielnie wychowująca trójkę dzieci musi ufać archeologowi nie mamy kocich żyć metempsychicznie nie poświęcimy drugiego nie sprawdzimy najnowszych interpretacji będziemy przekonani za zakrętem wiedzy jest tylko trochę z pewnością będziemy apostołami informacji zawdzięczanej nieswojej przenikliwości
  12. @Kapistrat Niewiadomski Dziękuję.Stwórca w tym wierszu nie ma jednak żadnych powiązań z korporacjami. Jest wyłącznie przedmiotem myśli podmiotu lirycznego.
  13. Struktura wiersza jest moim zdaniem nieprzejrzysta, sam wiersz świetny i ukazujący, że autor ma głęboką, wyrazistą osobowość, skazaną na rozwój.
  14. w poniedziałek praca indywidualnie zautomatyzowany zarabia z bolącym poczuciem sensu marzy, że znajdzie czas na bycie człowiekiem we wtorek przestaje myśleć o Stwórcy wraca na ziemię w środę zawiesza ostatnią relację egocentrycznie oszczędza energię w czwartek dopełnia zamiany w maszynę umarł cierpiący, rodzi się przydatny w piątek wegetuje popychany wolnością marzy o sobocie zacznie wracać do siebie długo wyrzuca niehumanitarność w końcu się uporał i zaczyna tworzyć lecz niedziela właśnie skończyła swą pracę
  15. Nikodem Adamski

    Wybrana

    Chęć, by dać ukochanej to, co najlepsze można tylko siebie jej oczy jak arabskie litery piękne, kunsztowne, bogate niezrozumiałe wyraża się przez emocje nagie, nieubrane w słowa nie werbalizuj, poczuj wczoraj obca dzisiaj bez niej obco wpatrywać się w nasz cel nie przestając jej kontemplować
  16. @iwonaroma Uczucia przy moich specyficznych wierszach światopoglądowych i doktrynalnych są często niewskazane. Dziękuję za cenny komentarz i ciekawe spostrzeżenie. Dla mnie to, co uważać można za prostotę, często jest prymitywne - w neutralnym znaczeniu. Komplikacja jest dla mnie słowem-kluczem dla skomplikowanej egzystencji.
  17. @iwonaroma Cynizm w tym wierszu jest bardzo swoistym cynizmem, nie prymitywnym. To skomplikowany mechanizm obronny.
  18. Sarkastyczny nihilista doczesna satysfakcja krytycznie za wysoko myśl przygniata zbyt duszny, by ograć karierowicza relacje nie mają instrukcji obsługi aspołeczność ośmiana łzami hedonizm ostatnim ratunkiem przyszłego samobójcy słuchawki na głowie – by zapomnieć i udawać takiego, jak wszyscy pytania bolą, odpowiedzi żenują obojętność jest jak sen konsumpcja na koszt świata za darmo za to z napiwkiem przejedzenie rzeczywistością niedorzeczność życia krążą bolesne prawdy chcące usensownić życie zabić starego człowieka przecież każdy się trochę boi śmierci
  19. @Quidem.art Nie jestem zwolennikiem rymów, choć nie ze względów mody. ;) Rymy ograniczają, wymuszają stosowanie słów wyłącznie pasujących do rymu. Zdecydowanie bardziej wolę biały rytm.
  20. @Olgierd Jaksztas Pierwsza część: Błogosławieni nieznający pieniędzy niekuszeni miedzioniklem niezajęci mosiądzem obojętni na brązal błogosławieni zarażeni aztecką ślepotą nie znający płaczu za złem koniecznym
  21. Treść wiersza jest bardzo merytoryczna i głęboka, ale rymy wydają się tu dodawać trochę niepotrzebnej groteski.
  22. nic niewarty zachwyt nad niebem błękitno-czerwono-pomarańczowo-różowo-żółto-fioletowo-granatowo-zielonym w świecie produktywności wartość nieefektywna nie istnieje nawet po pracy jest się na zleceniu wymagają, byś na coś się przydał jesteś popełnionym błędem nie licz na nic więcej
  23. humor śmieszny śmieszy człowiek śmiertelny śmiertelnie poważna sprawa humor solą życia istnieje śmiertelna dawka soli
×
×
  • Dodaj nową pozycję...