Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Pamiętam dobrze, to było wczoraj.

Noc się nie kładła i dzień nie wstawał,

Mały pokoik i ciasne łóżko,

Długie rozmowy przy dobrej kawie.

 

Jeść nie potrzeba było zbyt wiele,

Karmiliśmy się sobą nawzajem.

Piliśmy życie mocno zachłannie

I nie martwiła nas przyszłość wcale.

 

Któregoś ranka zwyciężył rozum

I bycie nagle stało się mieniem.

Tak trzeba - szeptał rozsądek chory

I objął serca w swe posiadanie.

 

Dzisiaj siedzimy w chłodnym salonie

Życie na tacy luksus podaje,

Mamy przewszystko nie mając siebie,

Brakuje wczoraj, tak mi się zdaje.

 

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@beta_b

 

Dzięki Beta.

Dzieci jednak pozostają ciągle najwyższą wartością.

 

Pozdrawiam cieplutko. FK.

@Marek.zak1

 

Dzięki Marku. No faktycznie, gorzej jest jak nie ma luksusu. A może lepiej?

 

Pozdrawiam. FK.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Podoba mi się przekaz, też lekkość i płynność jego stylu, ale... po ominięciu trzeciej zwrotki, która w swojej wyjasniającej ogólności wydaje mi się mało wiarygodna i zbędna... Bez niej powstaje nagły kontrast pomiędzy stanem "przed" i "po", a to, co było między nimi (a co można by zasugerować większym odstepem do ostatniej zwrotki) może czytelnik sobie konkretnie dopowiedzieć... Takie jest moje wrażenie :) Pozdrawiam :)

Opublikowano

@dot.

 

Dzięki Dot.

 

Odpowiedź z pozoru jest prosta. Dobrze jest mieć, by być, ale czasami mienie całkowicie przesłania bycie niestety, a i uczucia z czasem ulatują (choć to już chyba niekoniecznie wina "mienia").

 

Pozdrawiam. FK.

@duszka

 

Ale ta trzecia strofa jest kluczowa (każda jest ważna), bo następuje właśnie zmiana wartości, która prowadzi do niechybnego oziębienia stosunków.

 

Dziękuję i pozdrawiam. FK.

@Waldemar_Talar_Talar

 

Dzięki Waldku. Cieszę się, że nie jest brzydki. Być może mało odkrywczy, ale jak twierdzisz, że zgrabny, tom kontent :).

 

Pozdrawiam. FK.

Opublikowano

@dot.

 

Ten prze-drostek jest nadużywany w pewnej instytucji, co w moich oczach nie czyni jej bardziej wiary-godną.

 

FK.

Opublikowano

@Dag

 

Kiedyś zdarzyło mi się kąpać przy mnus 12 (to tak a propos chłodu), a teraz marznę nawet przy 25 stopniach. Życie...

Dziękuję za miłe słowa i serduszko.

 

Pozdrawiam ciepło :)

FK.

@lena2_

 

Dzięki Lena :)

Pozdrawiam cieplutko. FK.

Opublikowano

miłe , fajne i samo się składa

 

 

Pamiętam dobrze,  było wczoraj.

Noc się nie kładła, dzień nie wstawał,

Mały pokoik, ciasne łóżko,

Długie rozmowy, dobra kawa.

 

Jeść nie potrzeba nazbyt wiele,

wzajemnie się sobą karmiliśmy

Piliśmy życie zbyt zachłannie

przyszłość - nie dla nas do niej wyścig

 

...

 

Pozdrawiam 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...