Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Postanowiłem jutro zdradzić konwencje rządzące tekstem oraz wszystkie zamierzenia... tymczasem niech tekst broni się sam :) Pozdrawiam.

Klaudiusz wydaje mi się, że Ty jeden dobrze odczytałeś tekst (tzn. nie tyle dobrze, ile tak jak chciałem to przekazać)

Opublikowano

szczerze mówiąc to ja jestem zniesmaczony tą dyskusją pod tekstem, mówią panowie że się znają, spotykają, wspólnie pracują a tu takie "występy"... zamiast pogratulować młodszemu koledze, panowie są oburzeni faktem ze komuś się spodobało to co napisał...a niech tam! przypadek, trafiło się ślepej kurze... ale czy to od razu powód do zazdrości?
przepraszam że się wypowiadam w sprawach mnie nie dotyczących, ale sami panowie zakwestionowali moje prawo do decydowania o tym co lubię... owszem wielokropki nie świadczą o kunszcie, i być może ten Autor już nigdy nic dobrego nie napisze, bo po prostu nie umie... ale ten tekst jest po prostu dobry, taki jaki jest: z tą paplaniną na poczatku, urywanymi zdaniami, prostym językiem i przede wszystkim z prostymi nawiązaniami... bo buduje obraz, głownego bohatera, człowieka zagubionego w tym świecie...
i nie mam zamiaru wnikać ile tu było swiadomym zabiegiem a ile przypadkiem, liczy sieże wyszło dizeło kompletne...
Panowie znacie inny kontekst, a wiec oceniacie inaczej... ale ja oceniłem utwór jaki dostałem do ręki - i nie tłumaczcie mi że jest inaczej po po prostu nie wypada (naprawdę; z boku to wygląda jakbyście panowie byli zazdrosni ze się młodemu udało...)
mam nadzieję ze nie zrobiłem sobie wrogów, bo moje intencje nie były złośliwe, chciałem tylko zwrócić panó uwagena inny aspekt tego problemu... zaróno "ataku" na młodszego kolegę jak i podejścia do tekstu: panowie chcą go ocenić (wg. kryterium szkolnego - nawiązania, odwołania cytaty) a ten tekst po prostu trzeba przeżyć...

pozdrawiam nieagresywnie :))

Opublikowano

Ech, się narobiło... siwy dym; bez bicia przyznaję się do zboczenia polonisty - daaaaawno już przestałem przeżywać czytane teksty, choć w tym samym czasie czytanie stało się dużo większą podnietą intelektualną (co nie oznacza, że usiłuję pozować na intelektualistę). Utwory takie jak powyższy tej podniety intelektualnej mi nie dostarczają, stąd moja agresywna reakcja. Po prostu uważam, że pole do przeżyć nad tekstem jest znacznie węższe od pola do popisu jeśli idzie o zwiedzanie dialogowo-nawiązaniowo-polemiczno etc.
Może po części także z przekonania, że pewne sprawy są mierzalne... od początku wstydziłem się, że zostanie to odczytane jako zazdrość, ale co tu komu mydlić ślipia: każdy by chciał przeczytać pod swoim tekstem, że genialny. Młodszy kolega wie, że nie chodziło o wbicie w czarnoziem ani przycięcie stosownie do ustawowego poziomu.

Podziwiam trzeźwość komentarza :) Kłaniam się z doskonałym spokojem :)

Opublikowano

uspokoił mnie Pan, bo bałem sie że to zostanie źle odczytane... ale widzę że jednak zostałem dobrze zrozumiany...
powiem tak: jak ja czytałem tekst... myśle sobie "jakiś dziwny" a potem czytam dalej i dochodzę do wniosku: super stylizacja...
być moze to nie stylizacja a styl autora, ale do tego teskstu idealnie pasuje :)

co do "podniet intelektualnych" - oczywiście to fajna zabawa :) i w tych kategoriach, nawet ja - absolwent technikum, co to nie pamięta werterowskiej wsi :) - mogę stwierdzić, że tekst jest słaby... ale to tekst z zupełnie innej "bajki" i wg. mnie wyszedł naprawdę dobrze...
pozdrawiam

Opublikowano

Nie no, Wy to Panowie potraficie człowiekowi spaskudzić humor.

Freney, to chyba nie pierwszy, nawet nie drugi raz, kiedy zupełnie inaczej podchodzimy do danego tekstu. Skąd to zaskoczenie? I jeszcze mam tłumaczyć, czemu mi się podoba? Argumentować? A dlaczego to?

Czytałam utwór będąć pod wielkim wrażeniem, wyraziłam swoją opinię, coś jeszcze?
Mam odpowiadać za to, że coś mi się podoba skoro większości się nie podoba?
Może mam powody dla ktorych tekst wydał mi się wyjątkowy a nie mam ochoty nikogo powiadamiać o nich, bo uważam je za zbyt osobiste?

dobranoc

Opublikowano

Zaraz zaraz.
Po to jest to forum, zaby podzielić się uwagami, tak czy nie? Jezeli komuś się pdoba, to pisze że się podoba, jezeli nie to pisze że nie. Dobrze jest kiedy się uzasadni - bo z tego pożytek płynie dla autora (a przynajmniej dla mnie płynie, osobiście wolę jak mi się napisze że to do kitu, to mi się nie podobało, to śmakie to owakie, wtedy się zastanawiam czy to może i racja, czy nie - ale pożytek płynie, a najgorzej nielubię jak mi kadzą, tzn. jak mi tylko kadzą i piszą fajen super sie czytało, pozdrawiam - takie recenzje do dupy są, chcią bym wiedzieć czy sa osoby którym się podoba, czy takie którym nie i dlaczego, no i sądząc po sobie - robię tak i innym tu piszącym).
Nie bedę nikomu gratulował występu, jeżeli wystep mi się niepodobał. Tym bardziej jezeli to mój kolega. jakby ktoś jawiący się moim kolegą gratulował mi czegokolwiek niemerytorycznie, to byz ostał od razu sprowadzony do parteteru i podduszony przez mata leo. No bo czego jeszcze można gratulować, ze się ktoś umiał zalogować i przesłać tekst na serwer?
No i nie wyjeżdżać mi tu, że komus czegoś zazdroszczę. jak zazdroszczę to o tym piszę autorowi. A jeżeli piszę to znaczy że tak bardzo mi się podobało. Zazdrościłem tu m.in. P. Rowickiemu - przyznaję się bez bicia.
A prócz tego ja mam jeszcze 2 miliony powodów dla których ten tekst mi się niepodoba, ale bo namyśle nie mam ochoty nikogo powiadamiać o nich, bo uważam je za zbyt osobiste
I w sumie, asher, masz rację, tylko to, do czego namawiasz, to jest własnie brak szacunku. Chyba że źle Cię czytam. Ale marcholt marcholtem. Howgh.

Opublikowano

Wiem, że uzasadnienie jest ważne.
Proszę bardzo. Będzie mam nadzieję wystarczające.

Kliknęłam na „Możecie nazwać to jak chcecie” właściwie chcąc tylko się upewnić, że to jakiś beznadziejny tekst. Dużą wagę zwykłam przykładać do tytułów a ten, jak wspominałam, jest odpychający. Zobaczyłam masę słów, jakby się komuś torebka z makiem rozerwała. Ani akapitów, ani dialogów, sporo trzykropków. Pomyślałam sobie, że utknę zapewne na samym początku. Zaczęłam czytać.
Pierwsze zdanie, powtórzenie tego nieszczęsnego tytułu, dlaczego?!
Zdanie drugie. Aha, wyjaśnienie.
Trzecie zdanie. „wydawało mi się, że jestem sztuczny”. O, miłe zaskoczenie. Bo i ja się sobie momentami sztuczna wydaję. Lubię czytać teksty, z którymi łączy mnie więź emocjonalna, czytam dalej. Doszłam do „Ot…przemyślenia” i tu uznałam, że to może jednak być nudne.
Później zaczęły się odniesienia do różnych epok. Nie przypominam sobie bym czytała kiedyś podobny tekst. Bardzo spodobały mi się te porównania, tak swobodnie wplatane. Całość przybrała formę zwierzenia. Zazwyczaj człowiek czuje się trochę lepiej, jeśli okazuje się, że ktoś chce się z nim podzielić jakąś historią, tym bardziej historią swojego życia. I w tym optymistyczniejszym (urojonym świadomie rzecz jasna) humorze wczytywałam się coraz głębiej.
Wypominane trzykropki uszły mojej uwadze, gdy tekst pochłania mnie treścią zaczynam zwracać uwagę już tylko na sens a nie strukturę.
Szturchanie może tylko cudzysłowiem mnie zaskoczyło, reszta wydała mi się w porządku.
Powtarzane przez głównego bohatera pytanie o godzinę spajało w jakiś sposób całe opowiadanie i te wycieczki wstecz. Moim zdaniem świetnie się sprawdziło.
Każde takie odniesienie można było poczuć, zobaczyć na własne oczy, zauważyć tę przemianę scenerii np., ludzie łażą za nim jak psy, przyczepił się raz do niego pies, mieli psa w czołgu, ale to był kłopot, i Niemcy, znów. Właściwie zaczynali mnie zastanawiać, czemu wciąż myśli bohatera dążą do naszych sąsiadów, ale on też starał się to wyjaśnić. Ciekawy efekt uzyskało zaskoczenie, że on też nie wie(!), że nie bardzo sam pojmuje skąd płyną te myśli, dlaczego obierają taki, a nie inny kierunek. To znów było (dobrym) krokiem w stronę czytelnika. A jak mówię, przejścia owe, wydawały mi się bardzo efektowne.

„Latarnik latarnie gasi” = niepotrzebnie przestawiony szyk.

Ale czy mi wypada leżeć na ulicy = znak zapytania powinien chyba być

Ostatni akapit też wydaje mi się nieźle napisany. Fragmenty o amerykańskim filmie czy telewizorze uważam za udane. Potem spokojne, stonowane zakończenie.

Po skończeniu byłam pod ogromnym wrażeniem. Tekst uważałam za znakomicie napisany, świetnie prowadzony i interesujący. Stąd moja opinia. W niewyjaśniony dla innych sposób ten tekst dał mi sporo radości. Wywarł bardzo pozytywne wrażenie, nakręcając mój nastrój, moje samopoczucie właśnie w kierunek czystych pozytywów. Pozwolił się oderwać na chwilę od codzienności. Czułam się jak po niespodziewanym spotkaniu wyjątkowej osoby.

Tyle mi wystarczyło.

Państwu też już teraz lepiej? Jaśniej? Czytelniej? Pełniej?

Wiem, że komentarze powinno się uzasadniać. Zwyczajnie po przeczytaniu nie byłam w stanie nic konkretniejszego napisać a bardzo chciałam się swoją opinią podzielić z autorem. Nie miałam pojęcia, że taka opinia może być odebrana w sposób negatywny.

Jeśli i tu brakuje merytoryki z mojej strony, to przykro mi, ale więcej już na temat tego tekstu nie napiszę.

Opublikowano

ja powtórzę mój śmieszny argument, odnośnie wielości wielokropków, który uważam, za zły zabieg, bardzo zły... i nie potrafiłem aż tak dać się pochłonąć tekstu, żeby nie zwracać uwagi na te wielokropki,
a tekst "pochłaniał" mnie, owszem, choć to wygurowane słowo, niech będzie, że wciągał mnie miejscami, szczególnie kiedy "podmiot liryczny" podróżował przez światy, epoki, sam nie wiedząc gdzie jest i to było jak dla mnie bardzo dobrym pomysłem i chciałbym, żeby tekst opierał się na tym wątku, bo kiedy ów bohater wracał sam do siebie, do użalania się nad sobą, że jest sztuczny itp, to momentalnie tekst tracił już w moich oczach, ale jest to winą mojego skrzywienia, a mianowicie tego, że nie lubię tego typu literatury, tzn "literatury marudzącej" (że się tak wyrażę), ok, któś może tak pisać, ale mnie to jakoś drażni, sorry ;)

Podsumowójąc, tekst nie jest zły, montami dobry i wydaje mi się, że dobrze napisany (nie będę już wspominał kropek ;), może też trochę przydługi, bo pod koniec zacząłem być już trochę zmęczony, ale może to przez prominiowanie eletromagnetyczne ;) Podoba mi się najbardziej środek, opisujący zagubionego w czasie i przestrzeni bohatera, lecz nie podoba mi się opis bohatera zagubionego w sobie. To chyba tyle ode mnie :)

pozdrawiam :)

Opublikowano

to może ja na koniec parę słów

Do autora:

1)Gratulacje! wywołał pan niesamowitą burzę.

2)co do treści, smutny ten tekst jest z lekka...

Do komentatorów:

Śmiać mi się chcę kiedy slysze z ust internetowych pisarzy"Genialny" to brzmi jak z kościoła katolickiego, którego przedstawiciele oceniają kogo uznać świętym a kogo błogosławionym.
Mam nadzieje, że genialny oznacza tu- "wywolal u mnie ogromne wrazenie" jesli tak to sie dopisuję do tych emocjonalnych odczuć...Bardzo mi się podobało...pozdrawiam

Opublikowano

apropo wywodu p. Rutkowskiego - toz to caly czas probujemy wytlumaczyc (ja i przynajmniej jeszcze jedna osoba) "genialny" znaczy genialny dla mnie... no chyba ze i tutaj zawita wspaniala tradycja matematycznego tlumaczenia "dlaczego cos mi sie podoba"...
a burza jak na razie bardzo srednia jest...
smiac mi sie chce jak slysze slowa typu "niesamowita" bo to brzmi jak...
(i widzi Pan - moze jednak pozwolmy sobie na odrobine subiektywizmu dla dobra wspolnego... :)) )
pozdrawiam

  • 4 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Myślę, że Polska nie jest najnieszczęśliwszym z państw, jak to się zdaje po lekturze wielu ujęć jej dziejów. – Czy to nie przeniesienie wady wiadomości, przedstawiających serię codziennych katastrof? – Bo, spójrzmy na końcówkę listy krajów szczęśliwych, na te najnieszczęśliwsze: – Państwo wielkomorawskie – nie przeżyło średniowiecza; – Księstwo Serbołużyczan –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież odnotowywani są ich władcy: Książę Derwan (ok. 632 w kronice Fredegara, łac. Dervanus, dux Surbiorum), jako książę plemienia Surbiów (tj. Serbów łużyckich), Książę Miliduch (†. 806, łac. Miliduoch, Melito, Nusito) – książę serbołużyckiego związku plemiennego, a nawet z tytułem „król Serbii”. – Państwo Wieletów vel Luciców – nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Stodoran –  nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Obodrytów –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież znani są ich niektórzy władcy, np. Książę Gostomysł (†844, łac. Goztomuizli, Gestimulum). Książę Stoigniew (†955), wymieniany jako współrządzący z Nakon (†965 lub 966) Książę Dobomysł (w 862 wg Annales Fuldenses odparł najazd Ludwika II Niemieckiego, po łac. zwano go Tabomuizl), Książę Mściwoj, który w r, 984 roku wziął udział w zjeździe w Kwedlinburgu. Książę Przybygniew vel po niemiecku Udo. Książę Racibor. Książę Niklot. – Prusowie – nie przetrwali średniowiecza; – Jaćwingowie – nie przetrwali średniowiecza; – Królestwo Burgundii – nie przetrwało średniowiecza, choć w latach 1477-1795 wymieniani są władcy Burgundii ale tylko tytularni, bez ziemi i realnego państwa. Itd. A Polska? Z Polską jak widać mogło być dużo gorzej!   Pozdrawiam!  
    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...