Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Hm. Tym razem za mało przestrzeni na oddech w utworze. Tekst sprowadzony do liczny symboli. Za dużo ich.

Opublikowano

Interesujący wiersz, choć przyznaję; ' wypadło pół kropki' - jest dla mnie nieczytelne.
Efekt jednego wiosła, kojarzy mi się z kręceniem się w kółko.
Trudny temat, bolesnej niepełnosprawności.
Serdecznie pozdrawiam
- baba

Opublikowano

Tym razem łatwo Cię rozszyfrowałam! :)))

Stwórca uczynił nasze ciałka kruchymi. Zwłaszcza te kości ;). Wypadają z nich i kropki, i blaszki, i comy;). Wtedy zostaje wózek, ale i do niego trzeba siły mięśni. Daleko nie zajedzie się. Ruch "w kółko Macieju" bywa , niestety, częsty.

Moim ulubieńcem, który w tej sytuacji będąc, skazany przed laty na śmierć z powodu zaników mięśni, żyje, trzyma katedrę po Newtonie. Myślę o S. Hawkingu, współczesnym geniuszu.
Serdeczności. Elka.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeżeli chodzi o kości, to u niektórych naprawdę wygląda jakby ich stwórca mocno ścisnął.
A co do Hawkinga, to dawali mu najwyżej 3 lata życia - konowały!!!
Gość ma łeb i trzeba przyznać, że dzielnie walczy swoją galerą:)
Pozdrawiam też serdecznie.
Opublikowano

Jestem ponownie i cieszę się, że tej kropki już nie ma.
S. Hawking jest na pewno nie jedynym przykładem, który wbrew założeniom lekarzy
żyje i to z jakim pożytkiem dla nauki. Dla wielu jednak, egzystowanie na wózku to
rzeczywiście .. efekt jednego wiosła. Dobre określenie.
Pozdrawiam... :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeżeli chodzi o kości, to u niektórych naprawdę wygląda jakby ich stwórca mocno ścisnął.
A co do Hawkinga, to dawali mu najwyżej 3 lata życia - konowały!!!
Gość ma łeb i trzeba przyznać, że dzielnie walczy swoją galerą:)
Pozdrawiam też serdecznie.
lekarz też człowiek;
i jego w końcu dopadnie;)
dobry wiersz;
pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Człowiek jest bezradny wobec choroby jeżeli nie ma na nią skutecznego leku, nawet geniusz musi się pogodzić - ludzkość próbuje dogonić Boga, ale jeszcze jej dużo brakuje.
Miło gościć jeszcze raz:)
Opublikowano

Wiersz przywodzi mi na myśl Hioba, który zostaje przez Boga poddany rozlicznym próbom, gdyż Bóg chce się przekonać, czy przebyte nieszczęścia doprowadzą go do utraty wiary. Pomysł wypróbowania Hioba zostaje podsunięty Bogu przez szatana. Chociaż wszystkowiedzący Bóg idzie za podszeptem szatana, Hiob, w prawdziwej lawinie nieszczęść, jakimi są dla niego kolejno: śmierć dzieci, wyginięcie zwierząt domowych, niezgoda z żoną, odwrócenie się odeń przyjaciół i własna choroba, zachowuje wiarę. Ciosy, które na niego spadają, przyjmuje z prawdziwą pokorą i nie wątpi w dobro Boga. Bóg, który idzie za podszeptem szatana i zsyła na człowieka zło, chociaż w swojej mądrości powinien znać wynik zakładu, okazuje się w zestawieniu z Hiobem niższy moralnie i nie tak świadomy. Aby uzyskać wyższy poziom moralności i świadomości, Bóg musi wcielić się w człowieka
Już historia Hioba pokazuje, że Bóg nie jest samą miłością. Pozwala bowiem działać szatanowi, który jest jego tworem. Jest pełen sprzeczności. Jest w nim i dobro i zło. Właśnie po to, by dobro mogło się zmierzyć ze złem, musi narodzić się Bóg w człowieku.
Parafrazując, czy nie jest tak, że Bóg jest tylko bogiem, a człowiek jest aż człowiekiem?
Uff!
Ależ mnie sprowokowałaś.
Na duży plus.
Pozdrawiam.
:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @TylkoJestemOna Dzięki, samo życie niestety. Pozdrawiam
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Niektórzy uważają, iż w tym jest clue poezji, ja się z tym nie zgadzam, ale życzę po prostu, by szukać w dobrym miejscu. Nie zamykać się. Pzdr.
    • Wygnanie z Raju. Albo Cztery wesela i pogrzeb. (szkocka orkiestra) Pzdr :-)  
    • Szedł z nisko pochyloną głową poboczem pola, piaszczystą drogą. Szedł. Idzie obok kartofliska, które okrywa potok wieczornego słońca. Cały w pomarańczowej zorzy. Chłopski malarz. Namalował świat: bydło na rżyskach i pajęczyny babiego lata. Drżące. Sperlone kroplami rosy.   Wiesz…   Jesteś tu jeszcze?   Idę i jestem tutaj. Idę tak, jak szedłem wtedy, pamiętasz? Niczego nie pamiętasz. Już nic nie pamiętasz i nie widzisz, gdyż twoje oczy.   Martwe. I takie zimne zimnem kamienia. Bladego marmuru wyciosanego wieki temu dłutem nieznanego rzeźbiarza…   Ale znowu idziemy razem. Idziemy tak, jak moglibyśmy iść we dwoje. Tak jak moglibyśmy…   Idziemy. Idziemy. I idziemy raz jeszcze…   Stawiamy kroki powolne, jakby w zadumie. Idziemy jak ten sen śniony nagle nad ranem. Jak ta widziadlana korektora zdarzeń, co chwyta za gardło jakimś ciężkim westchnieniem.   Wypiłem trochę, to prawda. I wypiłem raz jeszcze, wznosząc toast za ciebie. Za nas…   Dlaczego milczysz? Spójrz, wznoszę kielich… E, tam, kielich, butelkę całą. Wznoszę ją pod światło wieczornego słońca.   I przez szkło przesącza się światłość pomarańczowa. Nadciągający wieczór. I przez szkło, przez płyn przejrzysty, przez te szkliste turbulencje spienionych majaków…   Napijesz się ze mną? Patrz, jest jeszcze trochę. Widzisz. Nie widzisz. Ale ja, widzę za ciebie.   Nie wypiłem do końca, albowiem chciałem… chcę zostawić tobie.   Stoję w otwartym oknie i patrzę. Wiatr szarpie gałęziami kasztanów. Szeleści liśćmi.   I szepcze. Szepcze. O, mój Boże, jak szepcze…   Na stole leży talerz. Mży cały w pozłocie kryształowy wazon z wetkniętym bukietem czerwonych róż. I te róże. Te róże czerwone…   Choć, napij się ze mną. Na stole lśni butelka. Podnoszę ją, aby wznieść…   Wiesz, był tu przed chwilą mój ojciec. Przyszedł zza grobu, aby się ze mną napić. Nie mówił nic, tylko patrzył. I patrzył tryni swoimi oczami.   Takimi oczami zasklepionymi czarną ziemią jak u trupa. Był i znikł. Nie powiedział ani słowa…   Kielich stoi nadal. Mój i jego. Jego i mój… Był i nie ma, choć przed chwilą jeszcze…   Wiesz, ćwiczę wirtuozerskie szlify chorobliwej fantasmagorii. I próbuję przecisnąć się przez ścianę. Atomy mojego ciała łączą się z atomami tynku, zaprawy murarskiej i cegieł.   Lecz nie mogę. Utykam, gdzieś pomiędzy. Nie potrafię przebrnąć jeszcze tej otchłani czasu. Choć jestem już bliski poznania tajemnicy przemieszania się w czasie.   Wiesz, to jest w zasadzie proste. Bardzo proste… Wystarczy tylko…   Zamykam oczy. Zaciskam szczelnie powieki. I widzę jak idzie ten malarz chłopski i maluje odręcznie dym płynący z łęciny, nad lasem idący...   Mimo że cierpi na bóle głowy i zaniki pamięci.   Ogląda swoje dłonie, palce. Licząc odciski, rdzę z lemieszy zdziera.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-10)    
    • Oryginalne, wakacyjne porównanie podróżnicze :-) Głębokich rozmów ze swoim wnętrzem ciąg dalszy :-) Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...