Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

niedbale z jądra szarości
dziś Maria wysnuła banał
dostaję nie wiadomo co
bo nie wiem czego bym chciała


nagłym językiem z iskry olśnienia
spalić wątpliwość pomiędzy brwiami
zasypać bruzdę co lwim pazurem
rzeźbi syczący znak zapytania

małpim pojęciem obejść wyrzuty
zmywając deszczem bezzwrotnikowym
dziedziczne kubki smaku porażki
pragnień kąsanych jadem od głowy

nie spinać brzegów czasu swym ciałem
na zgodnych nogach z maczetą w dłoni
zemknąć z plantacji dzikim porankiem
wilgotną ścieżką stąd do pewności

Opublikowano

Aniu pisałam ci już na warsztacie, jak bardzo podoba mi się twój wiersz, dżungla niepewności jest mi znana, może dlatego czytam twój wiersz i czytam odnajdując własne myśli..) pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pamiętam i ponownie dziękuję za czytanie i miłe słowa. Kiedy tak myślę o tej pewności, to nasuwa mi się tytuł "Kaziu, zakochaj się" i wiersz Magdy o tym, o czym piszemy, nawet nie bardzo wiedząc, że to o tym ;) Pozdrawiam :)
Opublikowano

O prostej sprawie napisałaś, Aniu Tajemnicza, nieprosto. I tak, jak pierwsze dwie strofy czytało się dobrze, to, kiedy zeszło na małpy i kubki smakowe, coś zachrobotało udziwnieniem. Chyba wolałabym o wahaniu czy niepewnościach czytać kilka zwykłych słów. Ale - ciekawie jest i pozdrawiam. E.

Opublikowano

dostaję nie wiadomo co
bo nie wiem czego bym chciała

nagłym olśnieniem spalić wątpliwość
zasypać bruzdę co lwim pazurem
rzeźbi pytanie pomiędzy brwiami
nie spinać brzegów swym ciałem
deszczem zmywając smak porażki
z maczetą w dłoni
zemknąć z plantacji dzikim porankiem

wilgotną ścieżką stąd do pewności

Przepraszam za to niedopuszczalne zmasakrowanie wiersza ale w ten sposób, najłatwiej jest mi wyjąć z tekstu to co najlepsze, pominąć słabości.
:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



On jest rzeczywiście trochę udziwniony, Elu, ale skoro dżungla z obfitością fauny i flory, to chciałam, żeby był trochę inny - gęsty od słów, do przedzierania się. Dziękuję za czytanie i za "ciekawie". Pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Spodziewałam się zastać tutaj mojego "hipopotama" mocno odchudzonego i nie pomyliłam się ;) Na razie zostanie w wersji barokowej, ale do tematu na pewno wrócę w skromniejszej formie. Dziękuję, że się zatrzymałeś i pozdrawiam :)
Opublikowano

dżungla tak zarośnięta zaniedbana
trzeba by ją całą prawie wyciąć bo w tej formie
i przeraża jednocześnie odstraszając
a nie wciągając /

nie wyszło / wyszedł raczej właśnie zlepek słów jak roślinność w dżungli
co akurat tutaj nie działa na korzyść w zwiedzaniu/
za dużo sztucznej 'roślinności' na umur /

t

Opublikowano
zasypać bruzdę co lwim pazurem
rzeźbi syczący znak zapytania

małpim pojęciem obejść wyrzuty
zmywając deszczem bezzwrotnikowym
dziedziczne kubki smaku porażki
pragnień kąsanych jadem od głowy

nie spinać brzegów czasu swym ciałem
na zgodnych nogach z maczetą w dłoni
zemknąć z plantacji dzikim porankiem
wilgotną ścieżką stąd do pewności




Nadal pozostaję przy 'pierworodnym' kawałku wiersza ;)))

Świetnie nasycony emocjami, ładne metafory, płynny, z dobrą pointą.
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...