Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pani z księgowości ? ;)

Nie, pani nie z księgowości, tylko z tych co znają również inne formy czasownika i inne części mowy. A bezokoliczniki nie tworzą wiersza. Niczego zresztą tutaj nie tworzą.
  • Odpowiedzi 45
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pani z księgowości ? ;)

Nie, pani nie z księgowości, tylko z tych co znają również inne formy czasownika i inne części mowy. A bezokoliczniki nie tworzą wiersza. Niczego zresztą tutaj nie tworzą.

Zaimponowała mi pani, swoją tajemną wiedzą na temat innych form czasownika i czegoś tam jeszcze ;) W połączeniu z unijnymi dyrektywami, gusowską statystyką, limitami SPP i (obowiązkowo !) kalkulatorem, tworzy one solidne podstawy, pod równie solidny warsztat krytyczny ;)
Czy mógłbym poznać źródła brawurowej i wielce błyskotliwej tezy o nietworzeniu wiersza przez bezokoliczniki ? ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie, pani nie z księgowości, tylko z tych co znają również inne formy czasownika i inne części mowy. A bezokoliczniki nie tworzą wiersza. Niczego zresztą tutaj nie tworzą.

Zaimponowała mi pani, swoją tajemną wiedzą na temat innych form czasownika i czegoś tam jeszcze ;) W połączeniu z unijnymi dyrektywami, gusowską statystyką, limitami SPP i (obowiązkowo !) kalkulatorem, tworzy one solidne podstawy, pod równie solidny warsztat krytyczny ;)
Czy mógłbym poznać źródła brawurowej i wielce błyskotliwej tezy o nietworzeniu wiersza przez bezokoliczniki ? ;)


A co mi tam, proszę bardzo. :))W połączeniu z unijnymi dyrektywami, gusowską statystyką, limitami SPP i (obowiązkowo !) kalkulatorem, należy stosowac słowozmian w tekscie; inaczej dochodzi do wyjałowienia i bezpłodności poetyckiej. Miłego dnia :))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zaimponowała mi pani, swoją tajemną wiedzą na temat innych form czasownika i czegoś tam jeszcze ;) W połączeniu z unijnymi dyrektywami, gusowską statystyką, limitami SPP i (obowiązkowo !) kalkulatorem, tworzy one solidne podstawy, pod równie solidny warsztat krytyczny ;)
Czy mógłbym poznać źródła brawurowej i wielce błyskotliwej tezy o nietworzeniu wiersza przez bezokoliczniki ? ;)


A co mi tam, proszę bardzo. :))W połączeniu z unijnymi dyrektywami, gusowską statystyką, limitami SPP i (obowiązkowo !) kalkulatorem, należy stosowac słowozmian w tekscie; inaczej dochodzi do wyjałowienia i bezpłodności poetyckiej. Miłego dnia :))))

Nie pytałem o długofalowe skutki stosowania językowej monokultury, tylko o sugerowany przez panią, grzech śmiertelny budowania konstrukcji wiersza na bezokolicznikach.
Mogę się zgodzić, że "palenie" szkodzi ale bzdurą jest twierdzenie, że zabija jeden papieros, szczególnie gdy gra rolę literackiego rekwizytu :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




A co mi tam, proszę bardzo. :))W połączeniu z unijnymi dyrektywami, gusowską statystyką, limitami SPP i (obowiązkowo !) kalkulatorem, należy stosowac słowozmian w tekscie; inaczej dochodzi do wyjałowienia i bezpłodności poetyckiej. Miłego dnia :))))

Nie pytałem o długofalowe skutki stosowania językowej monokultury, tylko o sugerowany przez panią, grzech śmiertelny budowania konstrukcji wiersza na bezokolicznikach.
Mogę się zgodzić, że "palenie" szkodzi ale bzdurą jest twierdzenie, że zabija jeden papieros, szczególnie gdy gra rolę literackiego rekwizytu :)

Ech, żeby to był jeden.
Dobra, odpowiem jeszcze raz. Dla mnie wiersz oparty na jednej części mowy, obojętnie czy to same bezokoliczniki, czasowniki, przymiotniki itp. jest słaby. Taki zabieg musi mieć uzasadnienie w tekscie, a ja, za przeproszeniem szanownego autora, tu go nie widzę. A wystarczy trochę pomysleć, popracować i wiersz ożywa.

Tyle ja i nie widzę powodu dla którego miałabym dłużej rozwodzić się nad tym tekstem. Miłego dnia.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie pytałem o długofalowe skutki stosowania językowej monokultury, tylko o sugerowany przez panią, grzech śmiertelny budowania konstrukcji wiersza na bezokolicznikach.
Mogę się zgodzić, że "palenie" szkodzi ale bzdurą jest twierdzenie, że zabija jeden papieros, szczególnie gdy gra rolę literackiego rekwizytu :)

Ech, żeby to był jeden.
Dobra, odpowiem jeszcze raz. Dla mnie wiersz oparty na jednej części mowy, obojętnie czy to same bezokoliczniki, czasowniki, przymiotniki itp. jest słaby. Taki zabieg musi mieć uzasadnienie w tekscie, a ja, za przeproszeniem szanownego autora, tu go nie widzę. A wystarczy trochę pomysleć, popracować i wiersz ożywa.

Tyle ja i nie widzę powodu dla którego miałabym dłużej rozwodzić się nad tym tekstem. Miłego dnia.

"Jeden papieros", to nie jeden bezokolicznik, tylko pojedyńczy przypadek użycia bezokoliczników w ilości ponadnormatywnej ;)

"Dla mnie wiersz oparty na jednej części mowy, obojętnie czy to same bezokoliczniki, czasowniki, przymiotniki itp. jest słaby. Taki zabieg musi mieć uzasadnienie w tekscie"

Przeczy pani sama sobie :)
Albo coś jest (!) słabe z definicji albo słabe może (!) być. Nie można czynić z tego logicznego potworka w stylu, jestem za a nawet przeciw...
Przyjmuję do wiadomości pani argumentację "nie, bo nie" i "nie widzę".
Niezmierną radością napawa mnie fakt, że mogę zgodzić się z panią w jednej kwestii : "wystarczy trochę pomyśleć"...
;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ech, żeby to był jeden.
Dobra, odpowiem jeszcze raz. Dla mnie wiersz oparty na jednej części mowy, obojętnie czy to same bezokoliczniki, czasowniki, przymiotniki itp. jest słaby. Taki zabieg musi mieć uzasadnienie w tekscie, a ja, za przeproszeniem szanownego autora, tu go nie widzę. A wystarczy trochę pomysleć, popracować i wiersz ożywa.

Tyle ja i nie widzę powodu dla którego miałabym dłużej rozwodzić się nad tym tekstem. Miłego dnia.


"Jeden papieros", to nie jeden bezokolicznik, tylko pojedyńczy przypadek użycia bezokoliczników w ilości ponadnormatywnej ;)

"Dla mnie wiersz oparty na jednej części mowy, obojętnie czy to same bezokoliczniki, czasowniki, przymiotniki itp. jest słaby. Taki zabieg musi mieć uzasadnienie w tekscie"

Przeczy pani sama sobie :)
Albo coś jest (!) słabe z definicji albo słabe może (!) być. Nie można czynić z tego logicznego potworka w stylu, jestem za a nawet przeciw...
Przyjmuję do wiadomości pani argumentację "nie, bo nie" i "nie widzę".
Niezmierną radością napawa mnie fakt, że mogę zgodzić się z panią w jednej kwestii : "wystarczy trochę pomyśleć"...
;)

Proszę czytać ze zrozumieniem. Aha, i napawać się dalej. Miłego napawania się...Aha, i jeszcze jedno - chodzi mi własnie o ten, pozwoli pan, że zacytuję " pojedyńczy przypadek użycia bezokoliczników w ilości ponadnormatywnej". Miłego nadal...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




"Jeden papieros", to nie jeden bezokolicznik, tylko pojedyńczy przypadek użycia bezokoliczników w ilości ponadnormatywnej ;)

"Dla mnie wiersz oparty na jednej części mowy, obojętnie czy to same bezokoliczniki, czasowniki, przymiotniki itp. jest słaby. Taki zabieg musi mieć uzasadnienie w tekscie"

Przeczy pani sama sobie :)
Albo coś jest (!) słabe z definicji albo słabe może (!) być. Nie można czynić z tego logicznego potworka w stylu, jestem za a nawet przeciw...
Przyjmuję do wiadomości pani argumentację "nie, bo nie" i "nie widzę".
Niezmierną radością napawa mnie fakt, że mogę zgodzić się z panią w jednej kwestii : "wystarczy trochę pomyśleć"...
;)

Proszę czytać ze zrozumieniem. Aha, i napawać się dalej. Miłego napawania się...Aha, i jeszcze jedno - chodzi mi własnie o ten, pozwoli pan, że zacytuję " pojedyńczy przypadek użycia bezokoliczników w ilości ponadnormatywnej". Miłego nadal...

Moje miłonapawanie miałoby zapewne charakter relaksujący, gdyby nie obawa, że zrobi pani na mnie nalot z kalkulatorem w ręku, wyliczy przekroczenie wszelkich norm miłonapawaniowych, naliczy podatek i karne odsetki, rozliczy z rozrzutności i bizantyjskiego rozpasania i umieści w stosownym formularzu w pozycjach : 76A (degradacja umysłowa), 132C/7 (arogancja) oraz 569K/P (brak podatności na konstruktywną krytykę) ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Proszę czytać ze zrozumieniem. Aha, i napawać się dalej. Miłego napawania się...Aha, i jeszcze jedno - chodzi mi własnie o ten, pozwoli pan, że zacytuję " pojedyńczy przypadek użycia bezokoliczników w ilości ponadnormatywnej". Miłego nadal...

Moje miłonapawanie miałoby zapewne charakter relaksujący, gdyby nie obawa, że zrobi pani na mnie nalot z kalkulatorem w ręku, wyliczy przekroczenie wszelkich norm miłonapawaniowych, naliczy podatek i karne odsetki, rozliczy z rozrzutności i bizantyjskiego rozpasania i umieści w stosownym formularzu w pozycjach : 76A (degradacja umysłowa), 132C/7 (arogancja) oraz 569K/P (brak podatności na konstruktywną krytykę) ;)


Pisanie albo zdrowie - wybór należy do ciebie. Mogłabym w nieskończoność przerzucać sie z panem odpowiedziami ale szkoda mi czasu. Przecież nie musi sie pan aż tak bardzo przejmować moim komentarzem - to tylko komentarz i nic więcej, ot, czysto subiektywne odczucie po przeczytaniu tekstu. Nadal miłego...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Moje miłonapawanie miałoby zapewne charakter relaksujący, gdyby nie obawa, że zrobi pani na mnie nalot z kalkulatorem w ręku, wyliczy przekroczenie wszelkich norm miłonapawaniowych, naliczy podatek i karne odsetki, rozliczy z rozrzutności i bizantyjskiego rozpasania i umieści w stosownym formularzu w pozycjach : 76A (degradacja umysłowa), 132C/7 (arogancja) oraz 569K/P (brak podatności na konstruktywną krytykę) ;)


Pisanie albo zdrowie - wybór należy do ciebie. Mogłabym w nieskończoność przerzucać sie z panem odpowiedziami ale szkoda mi czasu. Przecież nie musi sie pan aż tak bardzo przejmować moim komentarzem - to tylko komentarz i nic więcej, ot, czysto subiektywne odczucie po przeczytaniu tekstu. Nadal miłego...

Czy ja wyglądam na "przejętego" ? :)))

"to tylko komentarz i nic więcej, ot, czysto subiektywne odczucie po przeczytaniu tekstu"

O taką formułę mi chodziło, odniosłem początkowo wrażenie, że naruszyłem w sposób haniebny, jakiś powszechnie obowiązujący, poetycki Kodeks Hammurabiego ;)
Miłego...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Pisanie albo zdrowie - wybór należy do ciebie. Mogłabym w nieskończoność przerzucać sie z panem odpowiedziami ale szkoda mi czasu. Przecież nie musi sie pan aż tak bardzo przejmować moim komentarzem - to tylko komentarz i nic więcej, ot, czysto subiektywne odczucie po przeczytaniu tekstu. Nadal miłego...

Czy ja wyglądam na "przejętego" ? :)))

"to tylko komentarz i nic więcej, ot, czysto subiektywne odczucie po przeczytaniu tekstu"

O taką formułę mi chodziło, odniosłem początkowo wrażenie, że naruszyłem w sposób haniebny, jakiś powszechnie obowiązujący, poetycki Kodeks Hammurabiego ;)
Miłego...


Po tylu "odkomentach" do mojego wpisu doszłam do wniosku ze ani trochę nie jest pan przejęty. :))) Wrażenia, szczególnie te początkowe bywają mylne. I nie chodzi mi w tym przypadku o pański tekst. Miło było...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czy ja wyglądam na "przejętego" ? :)))

"to tylko komentarz i nic więcej, ot, czysto subiektywne odczucie po przeczytaniu tekstu"

O taką formułę mi chodziło, odniosłem początkowo wrażenie, że naruszyłem w sposób haniebny, jakiś powszechnie obowiązujący, poetycki Kodeks Hammurabiego ;)
Miłego...


Po tylu "odkomentach" do mojego wpisu doszłam do wniosku ze ani trochę nie jest pan przejęty. :))) Wrażenia, szczególnie te początkowe bywają mylne. I nie chodzi mi w tym przypadku o pański tekst. Miło było...

Nie przywiązuję się nadmiernie do własnych mylnych wrażeń ale często bywam w tym odosobniony ;)
Odkomentowuję się.
Bardzo miło było...
Opublikowano
bukoliki - listopad

można
przesypywać przez palce pola słoneczników
ciszę wkłuwać pod skórę
wyłamać słowa z deszczu
zmielić noc i garść w oczy rzucić
wabić przedmioty obietnicą
włożyć psu w gardło nagłą nieobecność
pieprzyć wiersze i wierszem
nawet przeżyć

nie można
siedzi naprzeciwko
łamie mi ręce i nogi

budzę się blizną




Po wielokrotnym taplaniu się w wierszu przyznaję, że zabrałam na hd i uznałam
za Twój najlepszy ze wszystkich, które do tej pory czytałam. Zgadzam się z każdym słowem mimo, że "słowo klucz" nie zostało w nim użyte, a może właśnie dlatego, albo tym bardziej ;))))
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jutro proponuję położyć się odwrotnie, tak, żeby wstać prawą nogą :)
A poważnie, trafia i pasuje.

Pozdrawiam :)

Propozycja wpisuje się w "można" ale co zrobić gdy "nie można", siedzi naprzeciwko i wybałusza gały ? :)
Dziękuję.
:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija kupiłam sobie karmelowe botki i w pięknej sukience jestem:)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Migrena A gdybym się wyzbył tej kurtuazji?, nie popisałeś się, nie wyjaśniłeś cyt. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      bo przecież pisząc, wiem, że "że wszystko to wiedziałeś bez mojego " marudzenia"", to nie wiem tego; Gdybym widział, zakładając to, na pewno nie obarczył bym Cię tym kolejnym pytaniem o zrozumienie Twojego cytatu. Jeśli jest Tobie zbyt ciężko, to mnie też. Myślę że chcemy wiedzieć, nie tylko my obaj. Pozdrowienia ślę.
    • @Wiesław J.K.   dzięki wielkie Wiesławie :)
    • Nie umiem powiedzieć, kiedy to się zaczęło. Czy wtedy, gdy usłyszałem w środku nocy zgrzyt furtki, czy gdy znalazłem pod wycieraczką zardzewiały gwóźdź – długi, wygięty na końcach, jakby czekał na dłoń. A może wcześniej – kiedy się wprowadził, a jego córeczka, może z rok młodsza od mojej, biegała po ogrodzie i krzyczała do nikogo, w puste powietrze: – Nie ruszaj mamy! Nie ruszaj mamy! Robert był sąsiadem idealnym. Zawsze punktualny. Zawsze pomocny. W piątki śmieci, w soboty grill, w niedzielę po kościele – dzieci na rowerkach. Uśmiech miał gładki, jak wypolerowane szkło. Ale oczy… gdy patrzyłem w jego oczy, czułem, jak zimno rozlewa się po moim kręgosłupie, jakby w środku zamiast źrenic coś się w nich poruszało. Niektórzy ludzie chowają coś pod skórą. On chował to głębiej – jak larwa drgająca pod celofanem. Czasem, gdy stał na balkonie, jego cień do niego nie pasował. Był o ułamek sekundy spóźniony. Ale była też inna rzecz. Kiedy mówił, jego odbicie w szybie… jakby nie otwierało ust. Pierwsze ciało znaleźli we wrześniu. Drugie w październiku. Trzecie w grudniu, tuż przed Świętami. Kolejne w marcu. Zawsze zatłuczone młotkiem. Zawsze kobiety. Zawsze noc. Ostatnia trzynaście lat. Dziewczynka. Media pisały o „fryzjerze”, bo ofiarom wkładał do dłoni wyrwane z ich głów włosy. Ale ja wiedziałem wcześniej. Bo widziałem go, jak wychodził nocą. Z czarną torbą. Bez pośpiechu. Z tą jego twarzą – spokojną jak po spowiedzi. Zacząłem prowadzić dziennik. Zanotowałem każdy jego krok. Kiedy wychodził. Kiedy wracał. Co niósł. I coś we mnie pękało z każdą nocą. Zacząłem śnić o nim. Ale nie tak, jak człowiek śni o kimś. Śniłem jakby za niego. Widziałem jego oczami. Czułem chłód żelaza. I jego ciężar w dłoni. Puls drugiej osoby. Zanim ucichł. Czasem, przeglądając dziennik, nie wiedziałem, czy czytam swoje notatki, czy dopiero mam je napisać. W grudniu wysłałem anonim do policji. Potem zdjęcia – jego, wychodzącego z torbą. Cisza. A potem dostałem list. Bez treści. Bez znaczka. W środku – zdjęcie mojej córki. Plac zabaw. Zrobione z daleka. Jej buzia zamarznięta w półuśmiechu. Na odwrocie – odcisk buta, błotnisty i ciężki. Tego wieczoru córka długo nie zasypiała. Chodziłem po domu, zapalałem i gasiłem światła, sprawdzałem zamki. Już miałem wychodzić z jej pokoju, gdy powiedziała: – Tato? Zatrzymałem się w drzwiach. Odwróciłem głowę. Siedziała na łóżku, z nogami podciągniętymi pod brodę. Na palcach – czerwone plamy. Mogła to być farba. – Nie śpisz? – spytałem. Skinęła lekko głową. Jej oczy błyszczały. Ale nie jak u dziecka. Jak u kogoś, kto coś przeczuwa. – Coś się stało? Zawahała się. Jakby słowa były za ciężkie. – Po prostu... miałam sen – wyszeptała. – Zły? Nie odpowiedziała. Tylko spojrzała na mnie długo. Uważnie. Jakby próbowała zobaczyć, kim jestem pod skórą. Jakby patrzyła... przez szybę. A potem zapytała: – Tato... czy to coś, co patrzy przez twoje oczy, też śni? Nie pamiętam, jak wyszedłem z jej pokoju. Pamiętam tylko, że drzwi zamknęły się za mną same. I że przez długą chwilę nie miałem odwagi ich dotknąć. Poszedłem do Roberta. Otworzył jak zawsze – w kapciach, z dzieckiem przy nodze. W tle cicho grała kolęda. Czuć było jabłka z goździkami. – Potrzebujesz czegoś? – zapytał. – Nie. Chciałem tylko… porozmawiać. Uśmiechnął się. Nachylił się lekko, jakby mówił z odbicia w lustrze: – Trudno jest być tylko niewinnym, prawda? I zamknął drzwi. Bez pożegnania. Zasuwka zaskoczyła cicho. Zbyt cicho. Od tej nocy nie śpię. Moja żona pyta, czemu znowu palę. Nie potrafię odpowiedzieć. Może dlatego, że zapach dymu zagłusza coś słodkiego, mdłego – jak zepsute jedzenie w ustach. Czasem czuję to coś obcego na dłoniach. W szafie trzymam młotek. Nie pamiętam, żebym go kupował. Obok niego leży dziewczęcy bucik. Różowy, z zerwaną kokardą. Nie od mojej córki. Nie od nikogo, kogo znam. W dzienniku znajduję zapiski, których nie rozpoznaję: „Nie krzyczała.” „Skóra pod paznokciem.” „Kolor włosów: ciemny blond. Zbyt młoda.” Pismo wygląda jak moje. Ale ja nie czuję, że jest moje. Jakby ktoś pisał mną. Wczoraj znalazłem pod poduszką pustą kartkę. Z tyłu przypięty – pukiel włosów, związany dziecięcą gumką w kształcie serca. Nie od mojej córki. Za jasne. Za idealne. Dziś w nocy śniłem, że śpię, a we śnie śniłem, że wstaję. Gdy się obudziłem – stałem w łazience. W ręce miałem nóż do tapet. Nie ciąłem. Tylko patrzyłem. Lustro było zaparowane. Ale ktoś zdążył w nim palcem narysować dziwny symbol. Jakby odwrócona trójka. Za mną... Coś się poruszyło. – Tato? Odwróciłem się. Córka stała w drzwiach. Na jej palcach – wciąż te czerwone plamy. Ale już nie wyglądała na przestraszoną. Jej oczy patrzyły na mnie spokojnie. Jakby już wszystko rozumiała. – Nie wychodź – szepnęła. Rano wyjąłem z kieszeni młotek. Zardzewiały. Ciepły, jakby jeszcze oddychał. Nie pamiętam skąd. Ale trzymałem go w dłoni jakby był mój od zawsze. Na ścianie w korytarzu zawisło nowe lustro. Nie wiem, kto je powiesił. Pewno żona. Ale to odbicie nie moje. Kiedy przechodzę obok… … moje oczy patrzą na mnie, jakby znały coś, czego ja jeszcze nie znam. Moją przyszłość.      
    • @Wiesław J.K. - dzięki - 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witam - dokładnie tak jak w komentarzu - dotykają głęboko to prawda -            - dziękuje za tą refleksje -                                                             Pzdr.serdecznie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...