Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zostało pranie
w łazience na sznurku.
Jakieś rajstopy,
bluzeczka,
ukochany stanik z koronką.
Jeszcze wilgotne.

Tej nocy długo nie mogła zasnąć,
więc, żeby zagłuszyć ten dziwny niepokój
- wstała, pochodziła,
przeprała co nieco.

Rano podrapała kota za uchem.
Bądź grzeczny - powiedziała wychodząc.

Jak zwykle.

Opublikowano

1. wykorzystywanie sytuacji (tylko nie próbuj się bronić, że znałaś stewardessę osobiście, to żadna obrona)
2. ktoś już używał kota do śmierci i miał na imię... nie pamiętam, chyba Wisława
to tak powierzchownie. a teraz wchodząc do środka:
3. tekst nie wzbudza żadnych emocji
4. nagromadzenie nic nie wnoszących linijek (zwłaszcza na początku)
5. nie ma tu ani jednej oryginalnej rzeczy, która pozwoliłaby na zapamiętanie tego tworu. nie ma tu ani odrobiny sztuki. ani okruszka poezji.

jak czytam takie rzeczy to mam ochotę pobawić się w Nerona.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ręce opadają...
Ten wiersz, jest właśnie dlatego dobry, że niczego nie odpala, nie został wyciągnięty z arsenału duszącego nekro -kiczu...
To wiersz wyciszony, intymny, skupiony na jednostkowym doznaniu i "codzienności" dramatu (zostało pranie...), po prostu ludzki...
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, za jakimi emocjami tęsknią i co chcą odpalać, niektórzy z komentatorów...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ręce opadają...
Ten wiersz, jest właśnie dlatego dobry, że niczego nie odpala, nie został wyciągnięty z arsenału duszącego nekro -kiczu...
To wiersz wyciszony, intymny, skupiony na jednostkowym doznaniu i "codzienności" dramatu (zostało pranie...), po prostu ludzki...
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, za jakimi emocjami tęsknią i co chcą odpalać, niektórzy z komentatorów...

Mi też ręce opadają jeśli ktoś twierdzi ,że katastrofa jest nekro-kiczem. Ten wiersz nie jest o jednostkowej śmierci jakiejś stewardessy, dotyczy konkretnego zdarzenia i nie zmienią tego faktu żadne spłyciarskie komentarze.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ręce opadają...
Ten wiersz, jest właśnie dlatego dobry, że niczego nie odpala, nie został wyciągnięty z arsenału duszącego nekro -kiczu...
To wiersz wyciszony, intymny, skupiony na jednostkowym doznaniu i "codzienności" dramatu (zostało pranie...), po prostu ludzki...
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, za jakimi emocjami tęsknią i co chcą odpalać, niektórzy z komentatorów...

Mi też ręce opadają jeśli ktoś twierdzi ,że katastrofa jest nekro-kiczem. Ten wiersz nie jest o jednostkowej śmierci jakiejś stewardessy, dotyczy konkretnego zdarzenia i nie zmienią tego faktu żadne spłyciarskie komentarze.

Ja nie oceniam katastrof, tylko poezję - pan się gubi na poziomie pojęć podstawowych...
To pogardliwe i aroganckie odniesienie do "jakiejś" stewardessy, jeszcze bardziej utwierdza mnie w wartości i potrzebie tego wiersza...
Nie będę się z panem szamotał w tym miejscu, byłoby w tym coś niesmacznego...
Może pan sobie dzielić ludzi na lepszych i gorszych, wybierać śmierci lepsze i gorsze, uprawiać ideologiczne geszefty - mnie to już nie interesuje.
Żegnam.
Opublikowano

Tytuł "Stewardessa z Tupolewa" mówi właściwie wszystko.
Co do wiersza, dziwne, że stewardessa tak po nocy prała? Pierwsza strofa mówi o praniu,
druga o praniu, trzecia... o kocie, którego na szczęście się nie pierze, a przynajmniej nie wyżyma :-)
(więc jednak kojarzy się z praniem!)
Po przeczytaniu wiersza bardziej ubolewam nad tym, że Peelka została stewardessą a nie praczką,
niż nad nią samą. I tak była nieszczęśliwa, skoro tak ważne jest to, że został po niej
wilgotny ukochany stanik, rajstopy i bluzeczka...

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


przepraszam, że się wtrącam, ale naprawdę mnie coś rozbawiło: mała dziewczynka opuszczająca piaskownicę tupiąc nóżkami. bardzo przepraszam, że się wtrącam.

Bardzo liczyłem na to, że się pani zjawi aby "cuś wtroncić" z olśniewającą inteligencją i rozczulającą błyskotliwością ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


taki przywilej nastolatki, że się zawsze wtrąca, i zawsze buntuje :D trzeba wykorzystać, bo jak już będę duża, to będę musiała zacząć się kontrolować.
pozdrawiam
Czy to znaczy, że nastolatki nie powinny poprawiać, przynajmniej slangu niekontrolowanego :)?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


taki przywilej nastolatki, że się zawsze wtrąca, i zawsze buntuje :D trzeba wykorzystać, bo jak już będę duża, to będę musiała zacząć się kontrolować.
pozdrawiam

Wykorzystać nastolatkę ?! :))
Pani nastolatko, tak nie wolno, nie wypada, nie należy...
Jednak zaczekam ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Nie zgadzam się z powyższym komentarzem:
1. to nie "wykorzystanie sytuacji" tylko prawo poety do pisania o tym co dla niego w danym czasie jest ważne;
2. można tu znaleźć podobieństwa nie tylko do Wisławy, ale też Jana ("zostają po nich buty..."), ale znów prawem debiutanta jest sięganie do dobrych wzorów kończące się na podobieństwach, a to jeszcze nie plagiat;
3. można napisać "tekst nie wzbudził MOICH emocji", a nieuprawnione jest uogólnienie, bo zawsze będzie nieprawdziwe - moje emocje tekst wzbudził - wzruszyłam się!
4. choć warsztatwowo można doszukać się drobnych mankamentów, to jednak uważam, że poszczególne "linijki" budują nastrój, więc coś wnoszą;
5. coś w tym wierszu jednak jest, bo ja go zapamiętuję.
Na marginesie innych komentarzy - doszukiwanie się w tym wierszu podtekstów politycznych przypomina mi kawał o facecie, któremu nie można było narysować linii prostej (ani pionowej ani tym bardziej poziomej), bo mu się kojarzyła......
Autorce dziękuję!!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Tectosmith  Czytelnik jak czytelnik, ale co dopiero Mikołaj...:)) Pozdrawiam serdecznie.
    • No cóż, po tylu komentarzach, dodam tylko, że podoba mi się.
    • @andrew Powiem szczerze, to prosty i naiwny tekst i kiepsko napisany np: co lustro wie o mnie co twoje o tobie, oczywiście, to jest przenośnia ale wyświechtana i kiepska. Sorry, ale ja tu widzę tylko grafomanię.    
    • @huzarc Puenta świetnie balansuje całość. :) Pozdrawiam serdecznie.
    • Skończyło się tak, jak miało się skończyć. Gdy tylko przekroczyłem tunel światłości I ujrzałem u jego wylotu,  wiszące ogrody niebios. Z postaciami aniołów i świętych, przechadzających się  we frywolnej wolności bytu duchowego, po zakwitłych miododajnym kwieciem,  Polach Elizejskich. Poczułem się jak żebrak, co dla kaprysu możnych  lub z zupełnego przypadku losu, znalazł się na salonach magnackich.     Ależ musiałem wzbudzić sensację  swym pojawieniem się. Ich szaty z atłasu i jedwabiu. Togi wyszywane złotymi i rubinowymi nićmi. Złote sygnety i bransolety, świecące jaśniej  od nawigujących żeglarzom gwiazd. Ich lica i ciała. Wymasowane i wygładzone, ambrozyjnymi maściami. Nie trupioblade a zaróżowione i pełne wigoru. Oczy brązowo-złote.  Mieniące się lekką wilgością perłowych łez. A głosy, donośne acz śpiewne i czyste  jak pierwotne, ziemskie powietrze. Język ich zapomniany od eonów. Muskał, spragnione jego świętości,  uszy niedawnego śmiertelnika. Słowem niebiańska harmonia w miejscu najczystszego spełnienia i szczęścia.     Westchnąłem ciężko  i nie mogąc już zawrócić, wsparłem się na drewnianych kulach, i jedynej nodze jaka mi pozostała. Ruszyłem przed siebie,  wiedząc dobrze co usłyszę. Jak już rzekłem,  ostała mi się jedynie lewa noga. Prawa urwana była poniżej kolana. Obwiązany starą gazą i koszulą kikut, krwawił obficie i rwał bólem  tak obłąkańczo nieludzkim,  że gdybym już nie żył,  to jedyne czego bym pragnął to umrzeć, by nie odczuwać jego destrukcyjnej mocy  w komórkach tego przeklętego ciała. Twarz miałem nabrzmiałą i spuchniętą. Blizna ciągnąca się od lewego boku szyi, biegnącą aż do oka.  Była wypalonym śladem po ostrzu sztyletu.  Na prawe oko nie widziałem zbyt wiele. Nie przywykłe do jasności krain  na powierzchni i niebiosach, Było mi bardziej ciężarem  niż przydatnym zmysłem. Skórę miałem spaloną i czarną. Jak gdybym wytarzał się od stóp do głów w węglowym pyle. Dłonie cierpiały na równi z resztą ciała. Palce ich były otępiałe i spuchnięte. Artretycznie skrzywione kości, nadały im wygląd  demonicznym drzew lub krzewów. Mimo braku serca. Krew pulsowała i to tak prędko, że nadal słyszałem echo tętna, którego przecież nie powinno tam być. Otwierałem, spękane i suche usta. Lecz jedyne na co się wysiliłem, to jęki i krwiste pomruki. Nie mogłem używać w niebie, wężowego języka demonów. Sznur wisielczy nadal dyndał mi na piersi. Angelisa, która przyszła po mnie  w chwili śmierci, odcięła mnie tylko lecz nie zdjęła pętli. A ja widząc jej doskonałe rysy  i hebanową, magiczną czerń włosów, zapomniałem prosić ją  by uwolniła mnie z symbolu potępienia  i słabości ludzkich nerwów.   Mieszkańcy nieba  z początku byli chyba  w zbyt wielkim szoku i odrętwieniu  by rzec choćby słowo  na mój bluźnierczy widok. Stali jak posągi,  zamarli w półkroku, półsłowie. Nie szydzili, nie uciekali. Nie próbowali mnie przepędzić. Po prostu patrzyli. Na to czym mogli się stać. Gdyby nie wiara. W zbożny żywot. W nadzieję i drugiego człowieka. W cokolwiek co miało wartość odkupienia win. Ich milczenie też było złotem a nie osądem. Nie czułem się  wzgardzony ani gorszy wśród nich. W niebie każdy jest sobie równy i zbawiony. Dziwne uczucie. Czuć lekkość zbawienia  a nie ciężar kajdan grzechu. Szkoda, że za życia  nie czułem się tak dobrze, nie dane było mi poznać szczęścia i miłości, gdzie wtedy byłeś szalony Starcze? Chciałem pomyśleć o tym zdaniu, lecz nie byłem w stanie. W niebie nie ma grzechu. Nie można grzeszyć.  Myślą, mową i uczynkiem. Ciężkie jest życie upiora w niebie.     Podszedłem do małego cherubinka o złotych lokach. Nie mogąc mówić wprost. Przesłałem mu swoją myśl. Szukam klucznika, moje dziecko, czy jest tutaj z Wami? Cherubin uśmiechnął się, pokiwał głową i wskazał palcem postać  siedzącą niedaleko od nas, nad brzegiem jeziora o krystalicznej toni. Klucznik bo zaiste był to on, rozmawiał z Nauczycielem. Siedzieli na piasku plaży i pochyleni ku sobie, dyskutowali o czymś zawzięcie. Klucznik żywo gestykulował i opowiadał a Nauczyciel wydawać by się mogło odpowiadał rzadko i krótko, lecz ciągle pisał i rysował coś na piasku  małym kijkiem i zachęcał Klucznika by ten patrzył na jego znaki i skupił się na nich.     Podszedłem tak by widzieli mnie  z dalszej odległości. Nauczyciel przerwał swój rysunek  i obrzucił mnie wzrokiem. Odczułem to tak jakbym  rozpadł się od wewnątrz  na najdrobniejsze atomy. Widział wszystko i wiedział wszystko. W jednej sekundzie. Opisał całe moje życie. Wszystkie dobre i złe uczynki. Nic się nie ukryło. Przywołał moją utraconą duszę i scalił ją ze mną na powrót. A więc jesteś. Usłyszałem w myślach jego głos. I wtedy do mnie dotarło. Ten głos. Słyszałem go już. W godzinie śmierci. Gdy pętla spoczywała na mojej szyi. Gdy krzesło chybotało się  u jeszcze dwóch nóg. Pamiętam obróciłem głowę w prawą stronę. Nad futryną drzwi do salonu. Wisiał krzyż z jego postacią. Ostatni jaki miałem w tym domu. Nie to, że chciałem się go pozbyć. Był mi w zasadzie obojętny. Wisiał od lat  i był w zasadzie niewidocznym detalem. Lecz wtedy zatrzymałem na nim swój wzrok. Wiele złego uczyniłem bliźnim i sobie, lecz wspomnij na mnie Jezu gdy przyjdziesz do swego królestwa. A on mi odrzekł. Zaprawdę powiadam Ci, że jeszcze dziś będziesz ze mną w raju.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...