Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"zawsze" i codziennie przez pół roku robiłem sobie taki marsz od Narutowicza do Miodowej i nazad - bójek nie naliczę, chrzanionych kierowców, odzywek, zaczepek - codziennie - no może po 22.00 albo później - to miasto jest niebezpieczne!
MN
Nałaziłem się po nocach mnóstwo. Między innymi odbywałem spacery z Ochoty, okolice Korotyńskiego, aż do samego ścisłego centrum. Wychowałem się w okolicy, która na przełomie lat 80-tych i 90-tych była uznawana za równie legendarną co Szmulki i Ząbkowska, nazywana "Dzikim Zachodem" ze względu na mnóstwo starych i niszczejących kamienic zasiedlonych przez margines społeczny. Przez bez mała dwa lata nosiłem długie włosy ufarbowane na różne kolory i normalnie chodziłem po mieście gdzie chciałem i o każdych porach.

W każdym razie ja się tu czuję bezpiecznie. Dużo mniej bezpiecznie czułem się np we Włocławku, gdzie byłem zmuszony omijać szerokim łukiem ul Św. Antoniego. Podobnie w Szczawnicy, gdzie kilkakrotnie zdarzało się, że musiałem spieprzać z "Halki" sprintem do Wyżnej. Pewnego razu w Sromowcach przyjechawszy ledwo co z kuzynem padliśmy ofiarą zmasowanego ataku miejscowych w liczbie kilkunastu. Do tej pory nie wiem, jak to się stało, że wyszliśmy z tego bez jednego zadrapania. Mniejsze miasta i miejscowości są dobre dla "swoich". Warszawa jest dla każdego taka sama.

napisałem o swoim oberwaniu w mordę

też miałem długie piórska i wyglądałem
na zaczepkę, najgorsi byli gliniarze na
dworcu centralnym, jak raz takiemu udało
się wywąchać, że mam torebkę z czymś
co przypominało prochy, a w rzeczywistości
było proszkiem do prania to go aż kolesie
powstrzymali - od tej pory na dworcu stałem się
nietykalnym, dopóty, któremuś wranglery zdały się
wojskowym moro i cała sprawa zaczęła znów śmierdzieć,

typowa farszafka, chciał bym na środku zdejmował gacie,
ludzie (przechodnie) musieli interweniować

MN
  • Odpowiedzi 55
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

a zapytałeś "ludzi (przechodniów)" - skąd byli?
czy przypadkiem nie z "farszafki" - póki co Ty jesteś agresywnym...nie powiem, co mam na myśli, bo już mam jedno zagrożenie.
Koleś, nikt Cię nie zmusza do oglądania tych chamów z Warszawy!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Popieram, napisałabym dokładnie to samo.
W dodatku mnie ten koleś dwa razy wystawił do wiatru: zapraszałam go na spotkanie petów, to najpierw zaproszenie przyjął, a potem zaczął mnie ignorować ostentacyjnie; później przeprosił, więc go zaprosiłam w charakterze artysty na wieczór poezji śpiewanej w Aninie - zgodził się, a następnie odmówił tuż przed występem i już nie znalazłam nikogo na zastępstwo. Zaczynam rozumieć jego stosunek do mnie jako warszawianki.
Opublikowano

"czwartek, [color=#FF0000]4[/color] grudzień, wstępnie o godzinie 18"

- poprawcież Wy to nareszcie!

Słuchajcie, ja bardzo chętnie bym się pojawiła, ale z pewnością się spóźnię, i to pewnie z 1-2 godziny, bo będę jechała od godz. 18 z Piaseczna. Do której zamierzacie gawędzić?
A może jednak w niedzielę? Na pewno więcej osób by przyszło.
Zaś w sobotę wpadlibyście do Anina na Trawiastą do Biblioteki, gdzie o 18 będzie się prezentować prześwietna grupa literacka Terra Poetica? Ależ bym się ucieszyła!
Pan Żubr już się zapowiedział pod ogłoszeniem - zapraszamy i czekamy!
To jak będzie?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A dopiero zdążyłam poprosić Angella o wyróżnienie tego wątku! To poprawcie termin także i tutaj na górze, żeby przypadkiem nie było jakichś pomyłek i nieporozumień. Nie każdy czyta wszystko w wątku od dechy do dechy.
Opublikowano

Gites! A ja już zaczęłam pertraktacje w sprawie wspólnej imprezy poetycko-muzycznej w bardzo fajnym miejscu, klimatycznym i przesiąkniętym sztuką. To taka klubo-kawiarnia, bardziej klub kultury niż kawiarnia, ale naprawdę klimatyczne miejsce ze sceną. Występują tam rozmaici artyści, głównie bardowie, są wystawy malarskie i fotograficzne, i świetny wystrój para-antyczny.
Tylko napisz, Michał, ile sztuk Was się wybiera. Wtedy zacznę Wam szukać noclegów i powoli będziemy montować program występu. (Oczywiście nie pali się z tym, do maja jeszcze czas, ale wiedz, że czekam na info w tej sprawie).

Opublikowano

Bardzo kochany Stefanie Rewiński! Dziękujemy za taką rekomendację! Bardzo dziękujemy! No bo już zaczęliśmy się załamywać, że jesteśmy jakoś inaczej postrzegani, inaczej widziani niż "normalni" ludzie...
Buziaki, Panie Ministrze! Stokrotne dzięki!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...