Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'dorośłość' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 5 wyników

  1. niesamowita już godzina, gdzie brak mi jest wytchnienia a jutra nie ma dobrego, nie ma praktycznie żadnego siedząc w ławce skończył się mój świat, a chwilę potem odrodził się, tylko inny bez żalu, bez polotu zbyt zwykło, zbyt nijako schematyczna rola, pusta obietnica takie są realia, już bez marzeń, bez wspaniałych słów i rąk, z którymi można spleść swój los zwykła szara teczka w rogu, w której ludzie trzymają swoje życie i mnie poty oblewają, że taki jest mój los po wszystkim, będę jedynie z kawą witał dzień, i żegnał z srebrną butelką a nazajutrz się nie obudzę bo już nie będzie do czego, zimno w krainie szarości, dusza duszę pogania, życie wypędza życie
  2. Rutyna Dojrzałym ludziom nie wypadaByć niedojrzałymi w dojrzałych sytuacjach Mylić Sokratesa z PlatonemI chodzić w wygniecionych koszulach Wolno im za to czynić toCzego etykieta nie zabraniaAle tylko do dwudziestej drugiejPotem cisza nocna uśpi ich myśli Które wstaną równo o piątej trzydzieści Razem z nimi do pracy tylko po toBy ten sam dzień przeżyć raz jeszcze
  3. Ile kroków zrobiłem? Usiadłem na kamieniu milowym. W ciszy wspominam przeszłą drogę, By nie zapomnieć za chwilę. Mama. Gwiazda Polarna nieba. Jest przy każdym moim kroku. Uczyła wierzyć Bogu. Więcej mi słów nie trzeba. Dzieciństwo. Zdarte kolana i wyobraźnia. Nieśmiertelna ciekawość. Nigdy człowiek nie miał dość. I miłość. Też była ważna. Młodość jak kliper herbaciany Przez burze i flauty Kochając szanty. Smutek leczyła mama. Potem cały świat. Otworzył się piękny. Serce biło i kochało jak szalone. Jedną po drugiej traciło żonę. A później mroczne zabiły bębny. Zanim czerw uderzył zrywając aorty, Dotknąłem nieba, słuchałem Boga, Dwa serca otuliła miłość błoga, Razem zwiedzaliśmy wielkie świata porty. Wtedy uderzył. Wszystko w pył. Kosmos był. Żył. Policzyć je było najprościej. Tyle zrobiłem kroków. Wszystkie były ku Bogu. Pół kroku mi tylko brak do miłości.
  4. Krwinki płoną by już zniknąć, zagrzebane blizny strute. Włosy wbite w błonę smug bo w powietrzu Was dziś widzę, zwiewni tak leżymy, jak wspomnienie. Spełniać się w nostalgii życia. Pić łapczywie szare zdjęcia, tak kiedyś kochałem, taki kiedyś byłem szczupły. K-pax, uczucie z tragedii stworzone. Wielkie domy, wydarzenia, sole, kap, kap, na kartki. Nie pójdziemy już na kłody, na plaży już bez tych książek, bez historii o kochaniu. Spełniam się w wiecznym pragnieniu, to jest przeszłość, rzeczy bieg, strumieniami piętrzy rzeki, w żyłach spienia starość chwil. Pokaż mi te blade zdjęcia, chude twarze w dłoń wlepione. na plaży znalazłem piasek, nie znalazłem naszych kapsli. Wody daj łapczywie wołam, jeszcze chcę pójść z Wami. Tak budują dziś imperia, każdy w innej części świata. Wyjazdy do naszych państw. obraz marzeń w tych pastelach. Obraz szkicu niewinnego. Delikatnie było, teraz siłą trzeba brać. Garściami nas nie nasycą. Ciągle iść, znaczy już biec. Poza światy oniryczne poza sen i fotel miękki. Oniryczny taniec świtem, tak mocno ja nie potrafię, pogodzić się, że ten budzik, będzie wciąż mi przypominał, o tym, że boję się straty.
  5. Dzień słoneczny, ławka z drewna, idzie człowiek po chodniku, choć to jakby po śmietniku Wszędzie ludzie, wszędzie gwar, nikt już nie wie nikt nie mówi Nikt szacunku nie zna, ni wdzięczności, patrzą w ekran, jak narkotyk Wszędzie ludzie, tacy sami, różnią się telefonami nikt już nie wie, nikt nie mówi krew wylana, pot strząśnięty, I po co się męczył żołnierz wyklęty?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...