„Mali bohaterowie” autorstwa Barbary Gawryluk to książka, która przedstawia historię kilkorga dzieci. Wykazują się one odwagą w trudnych sytuacjach i wzywają do nich profesjonalną pomoc.
Spis treści
Książka opowiada o dzieciach, które uczą się, jak pomagać. Iza i Nikola pomagają mężczyźnie po wypadku na skuterze poprzez masaż serca. Przemek ratuje topiącego się chłopca na nielegalnym kąpielisku. Karolinka wzywa pomoc dla mamy, która ma zawał serca. Duży Damian ratuje rodziców, którzy zatruli się czadem. Kuba pomaga babci, gdy do jej domu włamuje się pijany złodziej. Mały Damian gasi pożar i wzywa strażaków. Marta, Ada i Sandra wzywają pomoc do starszego mężczyzny, który zasłabł na ulicy.
Izę i Nikolę od kilku lat tata wychowuje sam, po tym jak mama wyjechała w świat. Kontaktowała się sporadycznie, aż wreszcie przestała. Tata robił wszystko sam, nawet woził dziewczynki bryczką z koniem Kajtkiem do szkoły. Teraz jeździły do Klonowa gimbusem, a tata miał więcej czasu. Dom rodzinny dziewczynek mieścił się w Makowie, daleko od innych miejscowości. Dziewczynki spędzały tam czas z tatą, Kajtkiem i Piotrkiem, czyli z kolegą z innej wioski, a w szkole widywały koleżanki.
Pewnego dnia pod szkołą Iza poganiała Nikolę, ponieważ tego dnia miała kurs ratownictwa i chciała też przekonać siostrę, że to fajne. Nikola weszła do klasy, a akcja nazywała się „Ratujemy i uczymy ratować”. Dzieci ćwiczyły masaż serca na manekinach, by umieć pomóc innym w trudnych sytuacjach. Lekcja minęła szybko i dzieci zadawały wiele pytań. Nikola była aktywna, a pani oznajmiła, że dziewczynka byłaby dobrą ratowniczką, chociaż ona wolałaby zostać aktorką.
Po wakacjach Nikola poszła do gimnazjum, a Iza tęskniła za nią w innej szkole. Ostatni weekend wakacji był bardzo ładny, a dziewczynki bawiły się z Piotrkiem i jego znajomym, Darkiem. Bujano się na huśtawce z liny i jeżdżono na oklep na Kajtku. Namawiano tatę na jazdę bryczką, ale dla Kajtka było zbyt ciepło, a tata kończył rzeźbę. Dziewczynki chciały gdzieś pójść, zatem pojechały rowerami do sklepu po lody, cukier i chleb.
W sklepie było pusto, zatem dzieci bez trudu zrobiły zakupy, a w drodze powrotnej Piotr narzekał, że lody są zbyt małe. Chciał wrócić po drugą porcję, ale dziewczynkom skończyły się pieniądze. Nagle dzieci wyprzedził mężczyzna pędzący na skuterze, który wywrócił się na zakręcie. Nikola postanowiła, że mu pomogą. Ten jednak po prostu wsiadł na skuter i odjechał. Kilkaset metrów później jednak znowu zobaczyli go leżącego na drodze, nie odpowiadał na pytania i nie reagował. Nikola zaczęła robić mu masaż serca. Ten zaczął oddychać, położono go w pozycji bocznej ustalonej, a potem zadzwoniono po pomoc. Przyjechała karetka, a Nikola została pochwalona przez lekarza.
Przybiegł tata dziewczynek i odebrał gratulacje od lekarza za wychowanie córek. Tata uznał, że w nagrodę wszyscy przejadą się bryczką z Kajtkiem na lody.
Przemek miał siostrę i czterech braci, a najstarszy z nich, Leszek, szykował się do ślubu. Przemek chciał pomóc rodzicom, ale mama mu nie pozwalała. Wcześniej chorowała, a Przemek zajmował się wieloma sprawami w domu, na przykład zakupami. Chłopiec wyszedł na dwór, gdzie na placu zabaw bawiły się maluchy. Chłopiec rowerem pojechał do kolegów. W Ciepielowie niewiele się działo z powodu upału. Ernest zaproponował jednak wyjazd do Raduchowa, gdzie było niestrzeżone kąpielisko na terenie żwirowni. Przemek się wahał, ale pojechał z kolegami, a nad żwirowiskiem było już wiele osób, nawet rodziny z dziećmi. Ernest przypomniał wszystkim, że dno jest nierówne i by trzymać się brzegu. Przemek przypomniał sobie ostrzeżenia strażaków z Ciepielowa.
Chłopcy kąpali się w wodzie, a wtedy Przemek nagle dojrzał topiącego się chłopaka. Udało mu się go przyciągnąć do siebie, chociaż chłopak był większy od niego. Zaczął go holować, wołając do Ernesta i Krzyśka o pomoc.
Koledzy późno zorientowali się, co się dzieje, kiedy Przemek już tracił siły. Wspólnie wyciągnęli ofiarę na brzeg, a Przemek zadzwonił po straż pożarną. Przyjechała karetka pogotowia i policja, a zmęczony Przemek zadzwonił do mamy. Ta zdenerwowała się przez dźwięki karetki w tle, ale chłopiec uspokoił ją, że nic mu nie jest i wraca do domu.
Karolinka ma siedem lat i codziennie wraz z Gabrysią i Patrycją dojeżdża do szkoły autobusem. Wspólnie przygotowują projekt do szkoły, do której przychodzi niewielu uczniów, gdyż wszyscy chorują. Wszyscy wieszają swoje kolorowe rysunki rodzinnych miejscowości, co Gabrysia komentuje, kaszląc. Pani uznaje, że dziewczynka się rozchorowała, i dzwoni do jej mamy. Kolejnego dnia Karolinka też musi iść do lekarza, a potem zostać w domu z mamą. Boli ją gardło i ma kaszel, zatem mama przygotowuje jej posłanie na kanapie w dużym pokoju, daje książkę i obiecuje bajki. Tata Karolinki to kierowca i jest w trasie, dziadek i wujek także byli w pracy. Mama gotowała obiad, a mały Bartek bawił się klockami na dywanie. Nagle mama czuje ból w klatce piersiowej i mdleje, a Karolinka dzwoni na pogotowie zgodnie z prośbą mamy. Przekazała wszystkie informacje i zaprowadziła brata do osobnego pokoju. Uspokaja go i pozwala mu skorzystać z komputeru. Kilka minut później nadciąga pomoc, wchodzi lekarz wraz z ratowniczką, a mama odzyskuje przytomność i jest przestraszona widokiem obcych ludzi. Ci jednak chwalą Karolinkę, która bardzo dobrze postąpiła.
Zimą panowały bardzo niskie temperatury w Niestępowie, dlatego rodzice dwunastoletniego Damiana ogrzewali dodatkowo dom piecem w kuchni, skąd ciepło rozchodziło się na wszystkie pomieszczenia. Damian i jego młodszy brat, Krystian, chętnie siedzą z rodzicami w pokoju łączącym się z kuchnią, a potem idą spać do siebie. Damian siedzi chętnie przed komputerem.
Wieczorem mama dała Damianowi jego kawałek szarlotki. Chłopak chciał przetestować link od kolegi, który prowadził do prognozy pogody, o czym porozmawiał z mamą. Mówi, że chce być informatykiem i uczyć się w gimnazjum w Żukowie. Chłopiec długo śledzi pogodę i siedzi do późna.
Chłopiec usłyszał dziwny dźwięk z pokoju rodziców, jakby coś spadło na podłogę. Nie może otworzyć drzwi, ponieważ coś je blokuje. Kiedy mu się to udaje, widzi nieprzytomną mamę i nie może jej ocucić. Chłopiec rozumie, że potrzebują pomocy, zatem dzwoni pod numer 112. Przekazuje informacje i postępuje zgodnie ze wskazówkami operatora, czyli zapala wszędzie światło, dzięki czemu ratownicy szybciej znajdą dom. Warunki sprawiają jednak, że karetka dociera dopiero po kwadransie. Ratownicy otwierają okna, podejrzewają bowiem zatrucie czadem i zabierają wszystkich do szpitala. Wyjaśniają też, że czad nie ma zapachu.
Kuba i Pawełek spędzają czas w domu babci Ani. Tata w soboty gra w piłkę z kolegami, a mama poszła do nowej pracy. Babcia przygotowuje na obiad rosół z kluskami, roladę i szarlotkę. Potem proponuje wnukom zabawę, Pawełek chce grać, a Kuba oglądać telewizję, zatem babcia decyduje, że najpierw będzie loteryjka, a dopiero potem bajki.
Rodzice mają niedługo wrócić. Babcia mieszka w centrum Zabrza i zawsze zostawia drzwi otwarte, gdyż nie może znaleźć klucza. Z przedpokoju dochodzi stuk, ale babcia i chłopcy nie zwracają uwagi, wtedy jednak do pokoju wchodzi obcy mężczyzna, który się im przygląda. Babcia pyta go, kim jest i czego chce, ale od mężczyzny czuć alkohol. Babcia każe mu wyjść, ale on tego nie robi, trzyma też czapkę Pawełka. Babcia chwyta mężczyznę i opiera go o ścianę, a potem nazywa złodziejem. Każe Kubusiowi zabrać brata do pokoju obok i zadzwonić po pomoc. Kuba podaje wszystkie informacje, a wkrótce potem przyjeżdżają policjanci, którzy aresztują włamywacza i zabierają go. Jeden policjant zostaje i spisuje zeznania. Wracają zdenerwowani rodzice, a Kuba rozumie, jak groźne to było.
Przed wakacjami Damian często grał w piłkę nożną na boisku w Międzyrzeczu. Chciał iść do klasy sportowej. Mama Damiana pozwala mu iść później spać, by obejrzał mecz między Hiszpanią a Niemcami. Kolejnego dnia idzie do szkoły później. Hiszpania prowadzi dwa do zera, co cieszy Damiana, a potem idzie on napić się wody w kuchni. Słyszy jednak dziwne odgłosy z przedpokoju, widzi dym i ogień przy drzwiach wejściowych. Pożar narasta, a Damian leje wodę do garnka i chlusta nią na drzwi. Budzi się jego siostra, Paulinka, a Damian każe jej obudzić mamę, co jest jednak niemożliwe. Damian dzwoni na straż pożarną i walczy z ogniem. Przyjeżdżają strażacy, a mama odzyskuje przytomność. Strażacy chwalą Damiana i zabierają wszystkich do karetki pogotowia przed domem. Lekarz zabiera ich na obserwację do szpitala.
Jesienią w Gdańsku w parku trwa festyn zdrowia, na który chce iść Marta. Mama zgadza się, zatem dziewczynka idzie i spotyka Adę i Sandrę, swoje koleżanki. Oglądają pokaz pierwszej pomocy i uczestniczą w ćwiczeniach. Po wszystkim dostają dyplomy. Marta w przyszłości chce zostać policjantką, więc uznaje, że jej się to przyda i jest ciekawsze od zadań z matematyki.
Przedmiot ten sprawia jej wiele kłopotów w kolejnych miesiącach. Marta sądzi, że nie będzie jej to potrzebne w pracy policjantki. Po odrobieniu lekcji widzi Adę z psem, który biegnie przez bramę. Koleżanka zaczyna krzyczeć z prośbą o ratunek, gdyż leży tam mężczyzna. Przychodzi Sandra. Okazuje się, że w trakcie spaceru z psem Ada zobaczyła, jak upada starszy pan. Marta biegnie tam i pyta staruszka, jak się czuje, ale ten nie odpowiada, chociaż ma otwarte oczy. Marta dzwoni po pomoc, ale ratownik uważa, że to żart i fałszywy alarm. Przychodzi sąsiad, pan Marek, i on rozmawia z dyspozytorem, który od razu wysyła pomoc. Lekarz ratuje starszego pana, a potem zabiera go karetka. Lekarz pyta, kto zadzwonił po pomoc, a Ada wskazuje Martę, która otrzymuje gratulacje. Nagrodą od mamy ma być placek ze śliwkami.
Aktualizacja: 2025-11-04 15:33:04.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.