Bierzcie, chłopcy, za sznury,
Niech dzwony huczą z góry,
Bijcie sercem w boki
Na wieży wysokiej;
I te czarne chmurzyska,
Co w nich świszczy i błyska,
Rozpędźcie, rozgońcie!
Dzwońcie, chłopcy, dzwońcie!
Rola, w zboże obfita,
Ma być gradem pobita -
Cała praca Mazura;
Dalej, chłopcy, do sznura!
Alboż wam to nowina?
Wszak ojciec uczy syna,
Że nie można z chmurami,
Jeno walić dzwonami
Albo z harmaty palić,
Albo we dzwony walić.
Gdyby grady pobiły,
A pioruny spaliły,
Cóż by nam zostało?
Wszystko by zgorzało,
Zgorzałyby i one
Nasze lipy zielone,
Jeno by z doliny
Sterczały kominy.
Więcże do pracy
Żwawo, chłopacy!
Miejwa nadzieję
W te dobrodzieje,
Co żelazne serca mają,
Czarne chmury rozpędzają,
Co na wesele
Dzwonią w kościele,
Co zmarłym śpiewają,
Kiedy w grób chowają,
Co je echo niesie
Po wodzie, po lesie,
Po górze, po dole,
Przez ojcowskie pole.