Racz się nade mną zmiłować, mój Panie,
Bo mię przeciwnik depce i staranie
Ma o tym pilne, abym na odmiany
Wszelkim kłopotem był umordowany.
Depce mię srodze, pyszniąc się wielością
Ludzi i zbytnią tłumi mię srogością;
W żaden dzień wolnym nie jestem od niego
I noc nie próżna strachu okrutnego.
Wszakże, choć we dnie, choć strach obciążliwy
Mnie w nocy ciśnie, Ojcze dobrotliwy,
Tyś jest nadzieją moją, mój obrońca,
I będziesz w każdej potrzebie do końca.
Twymi ja, Panie, będąc upewniony
Obietnicami ani zaślepionej
Ludzkiej chytrości, ani groźby srogiej
Bać się nie będę, ni wojennej trwogi.
Cóżkolwiek mówię, to źle wykładają,
Każdej przyganę mojej sprawie dają,
Na to swą pilność wszytkę obrócili
Bezbożni ludzie, aby mię hydzili.
I w zborach radzą, aby głowę moje
Lub skrytą zdradą, lub przez jawną zbroję
Stracili: przeto ścieżek mych pilnują,
Mnie przezpieczeństwa nic nie zostawują.
A więc to ścierpisz, Panie sprawiedliwy?
Będąż się cieszyć z swoich spraw złośliwi?
Będziesz odwłaczał zborowi zdradnemu
Przyść k upadkowi niepoddźwignionemu?
Wiem, o wiem pewnie, wiekuisty Panie,
Że liczysz moje kożde uciekanie
I chowasz kropie łez oczu placzliwych,
I wiesz przyczynę kłopotów straszliwych.
Staranie złośnych niczym czynisz prawie,
A mnie Twe ucho nakładasz łaskawie
I znaki jasne Twojej życzliwości
Mnie okazujesz i stałej miłości.
Twymi ja, Panie, będąc upewniony
Obietnicami ani zaślepionej
Ludzkiej chytrości, ani groźby srogiej
Bać się nie będę, ni wojennej trwogi.
A zawsze Ciebie, o stróżu mojego
Żywota, chwalić będę, ojczystego,
Rytmem zwyczajnym i, oswobodzony,
Dać nie omieszkam ofiary ślubionej,
Twą łaską wolny. Pomocą Twą nogi
Moje nie zstąpią z Twojej świętej drogi,
Dokąd duchowi mojemu mieszkanie
W tym wątłym ciele będzie, o mój Panie!