Z za czarnej portiery wysuwa się
Dama w czerni, i chustkę złotą w zębach ssie,
i głowę ciężką od czarnych myśli kołysze
na obie czarne strony
(smutna Dama wyjąca jak pies do miesiąca,
mącąca czarną ciszę). —
A z pod zwojów jedwabiu złotego jak słońce
blady Głupiec patrzy zaczajony,
dłoń w muszlę złożywszy nad uchem —
i trwożnie wsłuchuje się w kroki idące
i płaszczy się na podłodze:
bo oto wkracza czarny Wuj o jednej nodze
i staje w milczeniu głuchem...

Nagle
rozwiewają się portier czarne żagle,
spada oliwna lampa jak żelazna śliwa
i wbiega Radość, Radość nad wyraz szczęśliwa.
Chwyta żałobną panią za fioka czarnego,
Głupca za rękę, Wuja za połę kaftana —
tak się śmieje, tak śmieje jakby było z czego,
dziewczyna zwariowana!

Czytaj dalej: Miłość (Nie wi­dzia­łam cię już od mie­sią­ca) - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska