Kto ma wspomnienia — jest panem przeszłości
I może szczęście w oddali mdlejące
Tchem swym ożywić i wrócić z nicości.
Kto ma nadzieję — ten ogląda słońce
Nie narodzonych dla świata stuleci
I idzie, chociaż padają tysiące.
Kto wierzy — temu wskróś odmętów świeci
Zrodzona z bólu, jak łza, perła blada,
Co w oceanu przepaściach świt nieci. —
Kto ma cel wzniosły — ten chociaż upada,
Taką mogiłę zostawia na ziemi,
Że przy niej ludzkość z nędz swych się spowiada.
Kto tęskni — leci skrzydły płonącemi
Aż do najczystszych wyżyn i błękitów,
Lecz ślady znaczy łzami gorącemi.
Kto wątpi — w przepaść rzuca się ze szczytów,
Aby z rozbitą piersią dać ludzkości
Blady promyczek doskonalszych świtów.
Kto kocha — temu dreszcz nieskończoności
Przebiega duszę rozkoszą z zaświata...
Bo miłość złotem berłem jest wieczności.
Kto myśleć umie — ten z orłami lata
I mgły przebija wzroku błyskawicą,
Nad oceanem krążąc, jak fregata.
Kto życie poznał — ten wieczną tęsknicą
Goreje pośród nędz i smutków ziemi
I poco żyje, jest mu tajemnicą.
Kto cierpi — często oczyma smutnemi
Sam na świat rzuca kir z swojego proga,
Choć słońce płonie blaskami złotemi.
Kto szuka prawdy — ten zwycięża Boga
I tajemniczą unosi zasłonę
I wypatruje, kędy światom droga.
Kto wytrwa — choćby serce miał zranione
I obie ręce przybite do krzyża,
Ten nosi — wprawdzie cierniową koronę.
Kto naprzód idzie — ten przyszłość przybliża
I wylatuje poza czas swój gońcem
Aż do jutrzenki, jak ptaszyna chyża.
Wielkiego czynu kto zabłyśnie słońcem,
Ten w plon zapładnia wokół ziarnka małe
I jest imieniem wieku gorejącem.
Kto rzuca słowo, jako złotą strzałę —
Niech wie, że echo jego nie przepada,
Lecz jutro zrodzi hańbę albo chwałę.
Kto pragnie — ten, jak namiętna kaskada,
W otwartą przepaść srebrzystymi szumy,
Choć jej nasycić nie może, wciąż spada.
Kto milczy — idzie samotny przez tłumy,
Trzymając berło królewskie swobody,
A w duszy niosąc świat cichej zadumy.
Kto duchem umie na wieki być młody,
Ten w chwili śmierci radosną źrenicą
Wita przyszłości dzieje i narody.
Kto się udręcza bytu tajemnicą,
Ten własne swoje serce rwie w kawały,
Aż je przepaście bezdenne pochwycą.
Kto jest na szczycie — stoi, jak cel strzały,
Lecz ma na piersi tarczę djamentową
Obojętności na gniew tłumów cały.
Kto marzy — tęczę w duszy tka różową
I jak do tęczy, słońca mu potrzeba,
Co przez łez chmurkę prześwieca perłową.
Kto dla głodnego ducha łaknie chleba —
Pracować musi: raz tylko przez dzieje
Ludziom w pustyni manna spadła z nieba.
Kto w górę patrzy, ten niekiedy dnieje
I prac się dziennych przedwcześnie nie ima.
Czekając, aż mu świt zabłękitnieje.
Kto nieskalany sztandar prawdy trzyma,
Ten, gdy opadnie z wieku mgła ciemnoty,
Nosi w ludzkości nazwisko olbrzyma.
Kto w duszę bierze miljonów tęsknoty,
Ten ruchy ziemi tchnieniem nagli swojem,
Jako męczennik wplecion w jej obroty.
Kto pada w szrankach, zwyciężony bojem,
Ten, jak gladjator, ostatnim swym ruchem
Winien okazać zwycięstwo... spokojem.
Kto jest człowiekiem — niech umie być duchem.