W cieniu paproci

To było daw­niej niż pu­deł­ka od cy­gar
i atlan­ty­da o lu­dziach dal­szych niż ta­jem­ni­ca,
gdy na sze­ro­kich ła­wi­cach wie­czór bar­czy­sty jak szty­gar
trzy­mał w zę­bach szczer­ba­tą faj­kę księ­ży­ca.
Po­wo­li cho­dzi­ły zwie­rzę­ta nie­bie­skie jak świa­tło pla­net,
po­czę­te w ko­mór­kach ple­śni roz­grza­nych jak gwiaz­dy,
i pte­ro­dak­ty­lus
w kro­pli za­cho­du jak w bursz­ty­nie za­stygł.
Świat cio­sa­ny był z grub­sza - po­tę­gą zna­ny.
Łatwo cho­dzi­ło się po szorst­kich skrzy­pach.
Pod pa­pro­cia­mi ty­siąc­le­cia jak od­po­czy­nek.
Wśród ener­gii gwiazd - każ­da jak nie­wy­pał -
no­sić na ra­mio­nach mą­drość wiel­kie­go mil­cze­nia
i świat wło­cha­ty jak ko­kos,
jak któ­ryś tam dzień stwo­rze­nia.

Czy­taj da­lej: Pisz do mnie listy – Krzysztof Kamil Baczyński