Wieczór jest pusty jak wielkie mieszkanie,
z którego meble nocą wywieziono
i w którym został zepsuty fortepian
grający błędną fugę nieskończoną.
Pod kopułami odartych drzew z ciała
huczy lęk, nocą wywiany ze strychów
niepokój wpływa przez otwarte usta
i lęk szaleje nieskończenie cicho.
Przed dom zjeżony dachami z pajęczyn
zajechał pusty, wydęty karawan
chmur napęczniałych ciemnością i pustką;
(w szafam zawisła wypłowiała sława).
Śmierć rozłożona, szarawa i słaba
na katafalkach domów przygniecionych
sklepieniem nocy upadłym na ziemię;
(wloką się w zmierzchu przygłuszone dzwony).
Ciężar powietrza zgęstniałego miodem -
- woskową wonią świec umierających -
spada powoli funebryczny oddech -
- wieczór zszarzałą jesienią gorący.
Kwiaty cierpiące, mdlące usyd1aniem
słabną i mrokiem nalane się chylą
i męka schnie wśród kwiatów wpółspróchniałych,
tam, gdzie jest życie nieskończoną myślą.