Bez idei

Niby wilków stado,
Wyjące wśród śnieżnej zamieci,
Pędzim na oślep bezładną gromadą
Z krwią nabiegłymi oczyma.
Ani nam gwiazda przewodnia nie świeci,
Ani nas przepaść w drodze nie zatrzyma.
Oślepli piekłem własnych chuci,
Najbliższych pożądań mocą rozczepieni,
Z pęt obowiązku i sumień wyzuci,
Żyjem jak drzewa bez korzeni,
Jak puch, co z wichrami lata,
Jak obłąkaniec przez godzinę szału,
Gdy mu jest wrogiem zwykła jego szata.
_______________________________

Bez jutra, bez zapału,
Bez wielkich, a świętych nadziei,
Bez ideału.
_______________________________

Lecz i w tej dzikiej, niebezpiecznej kniei
Można się podnieść i uciec od błota,
I w rolę plenną zamienić kałuże.
_______________________________

Jest jeszcze wzgórze....
Golgota.

Czytaj dalej: Złota jesień - Konstanty Ćwierk