Sybilla pisze

Autorka:

Przez mroki i przez ciszę
Kart bożych szelest słyszę:
Sybilla księgę pisze.

Nad wiecznej brzeg otchłani
Schylona groźna pani,
Prorocka łuna na niej.

Twarz mądra i surowa,
W zawiciu wschodniem głowa,
Na ustach pieczęć słowa.

Skroń perlą zimne poty,
W źrenicy grot ma złoty,
Przeszywa wieków loty.

Na ludzkie pokolenia,
Na radość i cierpienia
Jej lice się nie zmienia.

Czy bluźni kto, czy klęka,
Czy rozkosz mu, czy męka —
Jej nigdy nie drży ręka.

Widziały ją tak wieki,
Jak pątnik dziś daleki,
Co przeszedł morza, rzeki...

Zmierzch stropem się kołysze,
Pierś zgrozą starą dysze,
Sybilla księgę pisze....
............

...Dech wezbrany żywota
Po przepaściach się miota,
Szuka, kędy mu wrota.

Wyprze, wyprze je siłą,
Pójdzie, gdzie go nie było,
Czy straszno mu, czy miło.

Rzuci się przez błękity,
Na nagie padnie szczyty,
Wstyd wszelki mu odkryty.

Rzuci się przez otchłanie,
Tknięta nim glina wstanie,
Zakipi pożądanie.

Na jedną stworzy chwilę
W drgającym — słońce — pyle,
I Boga — w ziemnej bryle...

Na drugą zasię chwilę
Utai się w mogile,
Da wytchnąć własnej sile.

Ukaże sine lico
Poczęcia błyskawicą,
Aż ciała grom zeń chwycą...

A zaś ukaże lico
Grobową tajemnicą,
Odwróci się na nico...

A człowiek nie odgadnie,
Że jedna moc nim władnie,
Tu, w górze — i tam, na dnie.

I w dwojgo jego ramię
Wieczystą jedność złamie
I czasu weźmie znamię.

I bytu mu istota
Raz będzie — jutrznia złota,
Do ranka wszechżywota;

To znów mu przez cmentarze
Jak widmo się ukaże,
Co ludy palcem maże...

I wzleci w wiecznym pędzie
Na jasnych zórz krawędzie
I życiem to zwać będzie...

I spadnie w wiecznym pędzie,
Na czarnej posian grzędzie,
I śmiercią to zwać będzie...

A będzie mu zakryty
Ruch wieczny, nad czas wzbity,
Przez zmierzchy i przez świty.

Nie pozna, iż jest jedno,
Czy gwiazdy mżą, czy bledną,
W ogniste mknąc bezedno.

Wszechświatów wskróś ogromem
Przerzuci się atomem,
A ziemię nazwie domem.

Promiona swe pogrzebie
I uzna gliną siebie,
Co słońcem był na niebie...

Duch jego, a nie boży,
Dwoistość wszelką stworzy,
Rozetnie noc od zorzy.

I złamie pierścień złoty
Ześlubin wszechistoty
I stworzy jęk tęsknoty...

I serca jedno drżenie
Rozchwieje na dwa cienie,
Na rozkosz i cierpienie...

I czegoś nie chciał, Królu,
Jad wmiesza w plastry ulu
I stwórcą będzie bólu...

Aż w wielkim swym powrocie
Przez polne gdzieś stokrocie,
O niebios śniąc namiocie,

Jedności swej zaprzeczy
Z wszechduchem wszelkiej rzeczy —
Pył słońca — syn człowieczy!

Zmierzch stropem się kołysze,
Sinieją mroczne nisze,
Sybilla księgę pisze...

Czytaj dalej: Ojczyzna moja - Maria Konopnicka