Zdaje mi się, że z głową na piersi schyloną
pójdzie za moją trumną, pierwszy raz mnie blizka,
nieznana mi z oblicza, niezna z nazwiska,
nieprzeczuwana nawet pod widzeń osłoną.
Pójdzie, sama nie wiedząc, czemu drży jej łono,
czemu się do jej oczu paląca łza wciska,
czemu na moją trumnę chce patrzeć tak zblizka,
czemu jej usta drgają, czemu skronie płoną?
Pójdzie, sama nie wiedząc, czemu po mnie płacze,
i czemu jest zazdrosna o mnie tem, w tej trumnie,
i czasem smutna, że jej nigdy nie zobaczę?...
To będzie ta kobieta, którą mnie przeznaczył
los, ale ją zapóźno przyprowadził ku mnie,
a wpierw szczęście me zdeptał, życie moje spaczył.