Mąż jest tuman, marnotrawca, leń.
Stoi przy oknie lub biega po mieście przez cały dzień.
Patrzy, patrzy, na tramwaj, na śnieg,
Gwiżdże i mruczy, kręci się, szuka jak szpieg.
Książki czyta, przerzuca za tomem tom,
Książek, foliantów dziwacznych pełen dom.
Mówi mętnie, nerwowo. Śpieszy się wciąż.
O czym tak ciągle myśli i co tak szepce mój mąż?
Wieczorem pije wódkę. Jestem zła.
W oczach, w oczach kochanych pijana mgła.
W oczach, w oczach kochanych mgła... mgła....
Ale on klęka przede mną i oczy zamyka,
I wtedy rozumiem słowo: JA.
Z tomiku Siódma jesień (1927)