Ani spostrzeżesz, przyjacielu,
Jak się na muzykę przeniosę.
Dopłynę obudzonym głosem
Do jedynego celu.
A cel: by zgodził się rachunek
Na kartach niebios czy papieru,
(I w tym podobne są anioły
Do swoich ojców – buchalterów.)
Światłami słów, melodii linią
Składasz się w bóstwo, zdźwięczasz w gamę,
W ład, w sumę, w liczbę, którą czynią
Te same myśli, dni te same.
Na dnie wszystkiego śmierć bezdźwięczna
Czeka, byś głucho stuknął głową.
Spadasz – melodia wieczna,
A kiedy spadniesz – słowo.
Z tomiku Biblia cygańska i inne wiersze (1933)