Moje życie miało imię dziewczęce,
Imię jasne jak konwalie pierwsze,
Rwane w trawie błyszczącej o świcie
Przez lilijne szopenowe ręce.
Tym imieniem promieniami tkanym,
Lśniące liście leśne szeleściły,
Bzy majowe, zroszone perliście,
Tym imieniem pachniały kochanym...
A gdy niebo z wolna wieczórniało,
Gdy przez wyże wiała cisza polna,
W ciepłym wiewie i w jaskółczym świrze,
W każdym drzewie to imię szumiało.
...W opalonym mgieł zmierzchowym dymie
Coś rozwiało się obłokiem zwiewnym,
Smętkiem rzewnym duszę rozśpiewało:
Jakże było memu życiu na imię?
Opublikowano w: Czyhanie na Boga