Wilk chudy i wygłodniały
nic nie jedząc przez dzień cały
o księżycowym, zimnym grudniowym wieczorze
wałęsał się przy oborze
i wzdychał: »Smutno mi Boże...«
Gdy nagle tuż przy sobie ujrzał tłuste cielsko
starego psa. Drgnął ze zgrozy...
Lecz ten mu łapę podał przyjacielsko
i rzekł protekcjonalnie: »Jak się masz, kolego,
cóż tam nowego?
ciągle jeno śnieg a mrozy?«
Zdziwił się mocno basior na taką zażyłość:
»Ja tu tak... spaceruję tylko... wasza miłość...
tylko tak sobie... tak sobie...
ja tu nic złego nie zrobię...«
»Nie zrobisz? To tem lepiej! Mam ogromną chętkę
na pogawędkę!«
Zaczęli mówić o tem, co dusze zachwyca:
o wilczycach i o sukach,
o naukach i o sztukach
i o nowych kierunkach w wyciu do księżyca.
A gdy wilk chciał się żegnać, pies rzekł:
»Jeszcze słowo«.
poczem dodał poważnie z miną urzędową:
»Jam jest pies policyjny! A łotrze: nareszcie
osadzę ciebie w areszcie
za twe przekonania wraże:
Ja ci tu władzę pokażę!!«
Wilk w prośby, a pies na to: Jest jedyna rada.
Niech waść sam ofiar nie zjada,
dziel się ze mną na poły
bijąc konie i woły
a będziemy niezmiernie zgodne przyjacioły...
— — — — — — — — — — — —
Odtąd wilk dobrze pieskom policyjnym znany
bezpiecznie co noc tępi krowy i barany.