Pijawka, którą felczer przystawił do ciała
chorego arystokraty
wypiwszy krwi szkarłaty
z powrotem się do rowu brudnego dostała.
I nuż się chwalić,
że zdołała od śmierci hrabiego ocalić,
że za tę ofiarę szczytną
dziś w sobie ma krew błękitną.
Tu przerwał jej giez: »Miast się cieszyć rozwódź treny.
Pijawka się bezkarnie
do wyższych sfer nie garnie,
krew błękitna czasami pochodzi z gangreny.
Ja tam milion razy wolę
siąść na krowie albo wole
lub choćby na prosiaku — i krew wtedy pije
co prawda nie błękitną ani fjoletową,
lecz przynajmniej wiem, że zdrową.
— — — — — — — — — — — —
Pijawka wkrótce zdechła, a giez do dziś żyje.