Ampułki

Nad po­grze­bem bal­ko­ny cho­rą­gwie i trum­na
w chmu­rze sa­mo­lot
w po­rów­na­niu z czło­wie­kiem któ­ry to zro­zu­miał
lo­ko­mo­ty­wa eks­pre­su - nie ko­los
we wsiach mło­car­nie nie dzi­wią krów
piosn­ka ka­ba­re­tu od pło­tu do pło­tu
je­dy­na rze­czy­wi­stość udrę­czeń ma coś ze snów
każ­dy nie wie­rzyć jest go­tów


Re­kla­ma ry­czy za re­kla­mą
sy­gnał świe­ci do sy­gna­łu
z ostrych gwiz­da­wek i kłę­bów pary wzlo­tu
znać tem­po ży­cia wciąż to samo
mimo szyb­ko­ści ob­ro­tów
kil­ka­dzie­siąt mi­lio­nów łań­cu­chów
cią­gnie świat po­ma­łu
wia­do­mo że nie ma pra­wie­czy­stej jed­ni no i du­chów
w nie­zli­czo­ne dla oka stro­ny
roz­peł­za się ży­cia pro­ces
wszę­dzie mi­lio­ny bi­lio­ny try­lio­ny
strasz­li­we noce


Nory wil­gną od pła­czu nę­dzy
w ka­wiar­niach ma­łej mie­ści­nie na fron­cie
try­ska uśmie­cha­mi li­te­ra­tu­ra
w pa­ła­cu zie­lo­ny sto­lik sto­sy pie­nię­dzy


Gdy­bym to mógł za­mą­cić
już bym był górą
Pa­trz­cie
za za­mknię­ty­mi drzwia­mi
może na­praw­dę ko­lo­ro­we dro­gi się palą
dla­cze­góż­by wszyst­ko co jest
nie mo­gło się zmie­nić wraz z nami
w świę­tość za­pach am­puł­ki Gra­ala

Czy­taj da­lej: Na wsi – Józef Czechowicz