Exaudi, Deus, orationem meam, cum deprecor
Boże litościwy,
W mój czas nieszczęśliwy
Racz modlitwy moje
Przyjąć w uszy swoje!
Jestem pełen trwogi,
Ano człowiek srogi
Na to się usadził,
Aby mię zagładził.
Zbaw' mię strachu tego,
Nie szczęść rady jego;
Użycz mi pomocy
Przeciw jego mocy!
Ich język dotkliwy
Miecz jest przeraźliwy,
Słowa - strzały żywe,
Niewinnym szkodliwe.
Tymi je strzelają,
Bojaźni nie znają,
Ich schadzki, ich rada
Fałsz tylko a zdrada.
Sieci swe zdradliwe
Stawią na cnotliwe
Mówiąc: "Dobrze patrzy,
Kto ten wnik upatrzy."
Dziwnych dróg szukali,
By dobre tepali,
A na co zasiedli,
Wszytkiego dowiedli.
Serc ludzkich zmacali,
Myśli wyszperali,
Lecz na nie z cięciwy
Pchnie strzałę Bóg żywy.
Zastrzał to śmiertelny,
A język piekielny
Dla swojegoż jadu
Przyjdzie do upadu.
Strach ludzi ogarnie
Patrząc, jako marnie
Giną niepobożni,
I będą ostrożni.
Będą powiadali,
Będą uważali
Sprawy Pańskie święte,
Sądy niepojęte.
Pańskiej ludzie święci
Pewni będąc chęci
Będą się chlubili
I w radości żyli.