Patrzaj, Medardzie, salamandra licha,
Jakaż to dziwna bestyja!
W ogniu się gnieździ, ogniem śpi, oddycha,
Ogień je, ogniem popija -
Ogień jej włazi w usta, w oczy, w uszy,
Ogniem się smuci i śmieje,
Ogień ma w sercu, w szpiku kości, w duszy,
W ogniu jej łzy i nadzieje.
Czy też jest warta życia istność taka,
Co gardzi wszelką odmianą?
Nie - podobnego, doprawdy, cudaka
Jak światem świat nie widziano!
- Proszę - chodź do mnie, utrapione zwierzę -
Kolej uniesie nas chyża -
Tam - na Zachodzie tchną powiewy świeże -
Odżyjesz wpośród Paryża. -
- Ani mi życie, które się odmienia,
Ni rady zdarza się czyje -
Nie chcę rozrywek ani zapomnienia,
Chcę żyć i wiedzieć że żyję. -
- Ależ ci tutaj dziwnie zewsząd skwarno...
Słuchaj - w Syberii lodowej
Zbawienne chłody czule nas ogarną!
Zorza uwieńczy nam głowy! -
- Ha! ha! Cóż zyskał Gaweł, smyk zuchwały,
Choć na miesięcznym był sierpie?
Nie chcę ochłody ni promienia chwały,
Chcę cierpieć - czując, że cierpię.
Jeśli cię litość bierze mojej nędzy,
To mi, na drzewie wysokiem,
Na silnym stryku wisieć daj, pomiędzy
Ziemią i bladym obłokiem. -