Anim patrzał na słońce przez lny,
Anim chodził do boru po sny -
Jenom widział, jak rzucony wzdłuż
Cień mój powstał, by nie upaść już.
Przetarł oczy i otrąsnął pył,
Co był złoty i wiekowy był,
W dniach zamierzchłych rozejrzał się wstecz.
Przywdział zbroję i przypasał miecz.
Siadł na rączy, na bułany koń,
Uśmiechnięty cwałował przez błoń,
Kopytami tratując na płask
Kół słonecznych po murawie brzask!
Dokąd zbiegłeś, konny cieniu mój?
Czy z różami na śmiertelny bój?
Czy do baśni niewidzialnej stąd?
Czy w umyślny gwiazd po niebie zbłąd?
«Ni do gwiezdnych wyżej ziemi burz,
Ni do białych niżej słońca róż,
Jeno pragnę powrócić w ten kraj,
Gdzie ty byłeś - drzewom dany Maj!
Gdzie ty byłeś - ponad jarem dąb -
Zasłuchany w zew anielkich trąb,
A ja - w pobok od słonecznych wrzeń. -
W głębi jaru - twój dębowy cień!
Gdzie ty byłeś z tamtej strony chat
W snach zapadły, nieprzebyty sad,
A ja - na wznak poległy u wrót -
Twej zadumy wzór nikły i skrót!..."
Wracaj, cieniu, konny cieniu mój,
Poprzez kwiaty - w ten za nimi znój.
Poprzez biały na jabłoni puch -
W zmierzch dębowy, gdzie bywał mój duch!
Anim patrzał na słońce przez lny,
Anim chodził do boru po sny -
Jenom widział, jak w wiosenny czas
Z cieniem moim Bóg spotkał się raz...