Na ciem­nym ja­rzę­bie
Mło­dy czy­żyk siadł przy zię­bie;
A że za­wsze myśl w nim pło­cha,
Le­d­wie zo­czył, już ci ko­cha.
Lecz uwa­ża prócz uro­dy
- W tym już bacz­ny, lubo mło­dy -
Że pta­szy­na ma w udzie­le
W swym miesz­ka­niu ziar­na wie­le.
Tym miesz­ka­niem do­mek mały,
Drob­ne krat­ki go skła­da­ły,
I szcze­bli­kiem drzwi pod­par­te
Sta­ły otwar­te.
Uwa­żał czy­żyk dość dłu­go, a po­tem,
Lek­kim zbli­żyw­szy się lo­tem,
Nuci, śpie­wa, bawi,
O mi­ło­ści pra­wi,
Wza­jem­no­ści żąda,
A na pro­so wciąż po­glą­da;
Zię­ba zaś swo­im zwy­cza­jem
Wdzię­czy się na­wza­jem.
Zię­ba na­dob­nej była uro­dy,
A czy­żyk mło­dy.
Po­karm był pięk­ny, licz­ny, do­rod­ny,
A czy­żyk głod­ny.
Nie my­śląc więc wie­le
Po­su­nął się śmie­le;
Lecz le­d­wie przy krat­ce...
Trzask! - czy­żyk w klat­ce.
Zra­zu piesz­czo­ty zię­by, jej glos miły
My­śli nie­wo­li z głów­ki od­da­li­ły;
Lecz nie­dłu­ga
Ta usłu­ga:
Jak­by nie ta co z po­cząt­ku,
Du­ma­ła gdzieś w swo­im kąt­ku,
A gdy czy­żyk grzecz­nie, ład­nie
O śpie­wa­nie ją za­gad­nie,
Huk­nie,
Fuk­nie:
- Ja póty wa­bię, pó­kim sama w domu.
Póki mi trze­ba po­do­bać się komu. -
Choć wes­tchnął czy­żyk nad dziel­no­ścią mowy,
Nie stra­cił gło­wy.
Wspo­mniał o pro­sie;
Wziął się do nie­go. Lecz - o, smut­ny lo­sie!
O, na­dzie­jo mar­na!
Dużo tam łu­pek, a nie­wie­le ziar­na.
Wes­tchnął jesz­cze i wzdy­chał, ale nic nie zmie­nił. -
Nie­je­den jest czy­ży­kiem, co się dziś oże­nił.

Czy­taj da­lej: Żaba – Jan Brzechwa