Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Joszua


Mirosław_Serocki

Rekomendowane odpowiedzi

zamknął się
Joszua od środka
w tabernakulum
najprawdopodobniej
śpi albo pije
nie do przytomności

próbowałem przez okno
dyskretnie zajrzeć
tylko potnik turyński
chusta zgnieciona
rozkładają się wygodnie
stopy pod stołem

kanibal głodny
na mozaice krzyżem
język kaleczy
łykając ciernie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję bardzo za komentarze:) Agnieszko, nowy etap? Stary jeszcze dobrze się nie rozpędził, więc o nowym mowy być nie może.
Pisałem ten tekst pół godziny i miałem wątpliwości, czy go wysłać, bo coś mi tu nie pasuje i dzisiaj już wiem co. Za późno .
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CYTAT (Mirosław Serocki @ Sep 6 2003, 02:14 PM)
Dziękuję bardzo za komentarze:) Agnieszko, nowy etap? Stary jeszcze dobrze się nie rozpędził, więc o nowym mowy być nie może.
Pisałem ten tekst pół godziny i miałem wątpliwości, czy go wysłać, bo coś mi tu nie pasuje i dzisiaj już wiem co. Za późno .
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

Strasznie długo pisałeś.....Mirku...jeden..

ale...mnie...tym razem..przestrzeliłeś. Kapitalny. Nie mówię najlepszy. Nie z powodu, że nie jest najlepszy, ale wolę tego "epiteta" trzymać w zapasie.
no to nawet cię uścisnę (po koleżeńsku blush.gif

Mirka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CYTAT (Dotyk @ Sep 6 2003, 02:23 PM)
Strasznie długo pisałeś.....Mirku...jeden..

ale...mnie...tym razem..przestrzeliłeś. Kapitalny. Nie mówię najlepszy. Nie z powodu, że nie jest najlepszy, ale wolę tego "epiteta" trzymać w zapasie.
no to nawet cię uścisnę (po koleżeńsku blush.gif

Mirka

No... długo pisałem smile.gif
Uścisnąć możesz jak najbardziej po koleżeńsku, ale niech to nie będzie żelazny uścisk ręki proletaryatu wink.gif
Tylko o to proszę
Pozdr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CYTAT (basia ha @ Sep 6 2003, 10:03 PM)
i ja uważam ten wiersz za dobry, ale doszukuję się tu wpływów innej osoby z tego forum... mam nadzieję, że się mylę, ale...
jest dobry i to jest fakt niepodważalny, czekam na inne drogi kolego...

Gorąco protestuję przeciwko wpływom kogokolwiek. Jedyny wpływ na to, co piszę ma mój nastrój. Gdy jestem w dobrym nastroju, zawsze wychodzą najbardziej dołujące smile.gif
Pozdr.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może i stary etap się nie skończył, ale jednak coś się dzieje...bardzo dobrze się dzieje...; podoba mi się Mirku ten wiersz, jeśli coś Ci nie pasuje to pomyśl raczej o finalnej części, nie ruszaj pierwszej i drugiej strofy za nic w świecie!
pozdrawiam serdecznie, proletariacko nie - bo nie lubię i źle mi się kojarzy;-)
agnieszka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...