Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Nieistotność


Rekomendowane odpowiedzi

a gdybym zjawił się w drzwiach twojego mieszkania w centrum
o godzinie dwudziestej drugiej trzydzieści cztery
z butelką alkoholu
i gdybyś nawet wpuściła mnie do środka

czy oboje bylibyśmy w stanie zauważyć
że świat za oknem zmienia się
jak jedenastego września z dnia na dzień
albo że latarnie przy twojej ulicy właśnie eksplodowały

czy może będziemy potrafili zawiesić wszystkie połączenia
lokalne i międzynarodowe a nawet spalić razem z mostami
nasze telefony

jesteś pewna że będziesz miała chęć kupić bułki i mleko
i że nie zapomnisz nakarmić rybek

*

jutrzejszy dzień zaspał
tymczasem chodź tu maleńka
podrapię cię za uchem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pointa wskazuje, że peel ma do czynienia z pieskiem lub kotkiem (kotką), ale marzenie, by najście kobiety z butelką wódki odmieniło przyszłość jest cokolwiek ryzykowne, już choćby dlatego, że zestawienie z tragedią spalenia dwóch wieżowców przez terrorystów wydaje się efektowne, ale nie wiem, czy etyczne...
tendencja do mieszania miar i wag znaczeń, słów - wydaje się powszechna, jakby to co prywatne i publiczne oznaczało to samo...
pewnie dlatego życie łóżkowe staje się tematem mediów, a programy szkolne prywatną sprawą kuratorów i ekspertów od inżynierii społecznej...
wiersz traktuję jako pomysł na liryk - li tylko...
J.S

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wpadłam po zaproszeniu i nie pomyśl, że to rewanż, bo ja takich zagrywek nie stosuję, ale obraz peela zaradza totalną degrengoladę. ja bym takiego nie wpuściła. wolę ludzi czynu niż zamykających się w czterech ścianach nieokreślonej bliżej kobiecości i to w dodatku w formie niezrealizownych planów. ale to peel, wolno mu być kim chce. jako autor mieszasz wspomnienia 11 września z porannym jugurtem lub piwem, nie wiem, co uważam za profanację, w tej formie, pamięci tysięcy ofiar. wiersz struktralnie niczym specjalnie się nie wyróżnia.
dla mnie całość na nie.

pozdrawiam
/b

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różni są ludzie, różne reakcje. Z tego, co zrozumiałem z wiersza wydaje mi się, że peel wspomina wydarzenie, które, być może, mogło być dla niego również osobistą tragedią... lub tej, do której przychodzi. Nie zawsze upijamy się na wesoło, nie zawsze też alkohol jest po to, żeby uwalić się jak szpadel.
Początkowo również pomyślałem o "kotce". Kłóciłoby się to jednak z tym, co wcześniej w wierszu. Kotka, która robi zakupy (bułki, mleko) i karmi rybki, nie może być raczej zwierzęciem, tylko "przysłowiową kicią", z którą peel chciałby (być może "po swojemu", ale jednak) coś uczcić.
Mnie się podoba... i myślę, że wpuści. W końcu "dobrze posiedzieć przy Żubrze" :)
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




HAYQ, z całym szacunkiem ale nie uważasz, że w wierszu peel sam nie wie, czy chce wpaść do kotki uczcić 11 września, czy 11 września jest niejasnym pretekstem, że mógłby wpaść do kotki i w ogóle, to już nieważne, bo i tak przespał dzionek. to dość żenujące podejcie do 6 tysięcy ofiar. rozumiem, to może ten hart ducha Jacka Sojana, trzeba się ogruboskórnić, czyż nie? nic nie czujemy, nie ma rzeczy ważnyxh dość, by wstać z łóżka. mówienie wprsot jest jak widać "pretensjonalne", bo dziś poeci żyją w jakimś maraźmie sennym. czyż to nie degrengolada?
ech...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dodam, tu fascynujący cytacik:

"jesteś pewna że będziesz miała chęć kupić bułki i mleko
i że nie zapomnisz nakarmić rybek"

to wskazówka dla chętnych kotek - co lubi peel; wskazówkę tę należy przełożyć czynnie na poranne wstawanie bez względu na obowiązujący czas( letni, zimowy) celem dokonania zakupu świeżego pieczywa i nabiału.
Aha, i ten łagodny basowy tembr: i koniecznie kotku nie zapominaj o moich rybkach. A teraz klęknij, podrapie cię za uszkiem...

Zawsze mnie fascynowało, że kotki idą na to, zawsze. :)))

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




HAYQ, z całym szacunkiem ale nie uważasz, że w wierszu peel sam nie wie, czy chce wpaść do kotki uczcić 11 września, czy 11 września jest niejasnym pretekstem, że mógłby wpaść do kotki i w ogóle, to już nieważne, bo i tak przespał dzionek. to dość żenujące podejcie do 6 tysięcy ofiar. rozumiem, to może ten hart ducha Jacka Sojana, trzeba się ogruboskórnić, czyż nie? nic nie czujemy, nie ma rzeczy ważnyxh dość, by wstać z łóżka. mówienie wprsot jest jak widać "pretensjonalne", bo dziś poeci żyją w jakimś maraźmie sennym. czyż to nie degrengolada?
ech...
Ja widzę to trochę inaczej Bea. Wiersz ma w sobie pewien rodzaj nonszalancji. Nie wiem, zamierzonej, czy nie. Sposób wyrażania się peela możesz oczywiście uznać za niejasny, albo, jak wolisz "ugruboskurniony". Ale nie odbieram tego, jako "żenujące podejście". Dlatego w poprzednim poście napisałem - "Różni są ludzie, różne reakcje." Odbiór z tego samego powodu jest jak widzę też różny.
Peel rzeczywiście nie wie, czy zostanie wpuszczony. A powodem jest właśnie to, o czym mówisz. Jednak (tak mi się wydaje) peel ma właśnie tę obawę, czy nie zostanie posądzony o to, że każda okazja jest po to, żeby się napić. Właśnie tego wg. mnie się obawia.
Gruboskórność może, ale nie musi być oznaką braku uczuć. To powierzchowność. Pod nią może się kryć tzw. "dusza człowiek". Nie spotkałaś się nigdy z takim typem?
Weź pod uwagę, kiedy pyta:
"i gdybyś nawet wpuściła mnie do środka

czy oboje bylibyśmy w stanie zauważyć
że świat za oknem zmienia się
jak jedenastego września z dnia na dzień
albo że latarnie przy twojej ulicy właśnie eksplodowały

czy może będziemy potrafili zawiesić wszystkie połączenia
lokalne i międzynarodowe a nawet spalić razem z mostami
nasze telefony

jesteś pewna że będziesz miała chęć kupić bułki i mleko
i że nie zapomnisz nakarmić rybek
"

To jest właśnie odpowiedź, chyba, na Twoje pytanie, również dotyczące degrengolady. Przemyślenia kogoś, kto jednak uczucia posiada i zaprzeczeniem tego o czym mówisz - szukania okazji, czy wspólnika do flaszki.
Może Autor coś wyjaśni, ja widzę to w ten sposób.
Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




HAYQ, z całym szacunkiem ale nie uważasz, że w wierszu peel sam nie wie, czy chce wpaść do kotki uczcić 11 września, czy 11 września jest niejasnym pretekstem, że mógłby wpaść do kotki i w ogóle, to już nieważne, bo i tak przespał dzionek. to dość żenujące podejcie do 6 tysięcy ofiar. rozumiem, to może ten hart ducha Jacka Sojana, trzeba się ogruboskórnić, czyż nie? nic nie czujemy, nie ma rzeczy ważnyxh dość, by wstać z łóżka. mówienie wprsot jest jak widać "pretensjonalne", bo dziś poeci żyją w jakimś maraźmie sennym. czyż to nie degrengolada?
ech...
Ja widzę to trochę inaczej Bea. Wiersz ma w sobie pewien rodzaj nonszalancji. Nie wiem, zamierzonej, czy nie. Sposób wyrażania się peela możesz oczywiście uznać za niejasny, albo, jak wolisz "ugruboskurniony". Ale nie odbieram tego, jako "żenujące podejście". Dlatego w poprzednim poście napisałem - "Różni są ludzie, różne reakcje." Odbiór z tego samego powodu jest jak widzę też różny.
Peel rzeczywiście nie wie, czy zostanie wpuszczony. A powodem jest właśnie to, o czym mówisz. Jednak (tak mi się wydaje) peel ma właśnie tę obawę, czy nie zostanie posądzony o to, że każda okazja jest po to, żeby się napić. Właśnie tego wg. mnie się obawia.
Gruboskórność może, ale nie musi być oznaką braku uczuć. To powierzchowność. Pod nią może się kryć tzw. "dusza człowiek". Nie spotkałaś się nigdy z takim typem?
Weź pod uwagę, kiedy pyta:
"i gdybyś nawet wpuściła mnie do środka

czy oboje bylibyśmy w stanie zauważyć
że świat za oknem zmienia się
jak jedenastego września z dnia na dzień
albo że latarnie przy twojej ulicy właśnie eksplodowały

czy może będziemy potrafili zawiesić wszystkie połączenia
lokalne i międzynarodowe a nawet spalić razem z mostami
nasze telefony

jesteś pewna że będziesz miała chęć kupić bułki i mleko
i że nie zapomnisz nakarmić rybek
"

To jest właśnie odpowiedź, chyba, na Twoje pytanie, również dotyczące degrengolady. Przemyślenia kogoś, kto jednak uczucia posiada i zaprzeczeniem tego o czym mówisz - szukania okazji, czy wspólnika do flaszki.
Może Autor coś wyjaśni, ja widzę to w ten sposób.
Pozdrawiam.

nie twierdzę, że absolutnie racja jest po mojej stronie. mówię tylko, że taki punkt widzenia istnieje. dostrzegam w wierszu tego safandułę, bez wątpienia nieporadnie wrażliwego, aczkolwiek moje rozważania biegną w innym kierunku. wg mnie 11 września jest tu tylko nadużytym tłem dla oddania całkiem innej kwesti związanej ze znaczeniem wzajeności. ale.. tylko pozornie, bo całość skonstruowana jest tak, że wydaje się pretekstem tylko dla wspomnienia 11 września. rozumiem ten zabieg i go czuję. tylko powstaje pytanie, czy tędy droga, czy taka forma wypowiedzi jest właściwa, czy ta zbytnia nonszalancja wypowiedzi nie narusza wrażliwości czytelniczej.

:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ja widzę to trochę inaczej Bea. Wiersz ma w sobie pewien rodzaj nonszalancji. Nie wiem, zamierzonej, czy nie. Sposób wyrażania się peela możesz oczywiście uznać za niejasny, albo, jak wolisz "ugruboskurniony". Ale nie odbieram tego, jako "żenujące podejście". Dlatego w poprzednim poście napisałem - "Różni są ludzie, różne reakcje." Odbiór z tego samego powodu jest jak widzę też różny.
Peel rzeczywiście nie wie, czy zostanie wpuszczony. A powodem jest właśnie to, o czym mówisz. Jednak (tak mi się wydaje) peel ma właśnie tę obawę, czy nie zostanie posądzony o to, że każda okazja jest po to, żeby się napić. Właśnie tego wg. mnie się obawia.
Gruboskórność może, ale nie musi być oznaką braku uczuć. To powierzchowność. Pod nią może się kryć tzw. "dusza człowiek". Nie spotkałaś się nigdy z takim typem?
Weź pod uwagę, kiedy pyta:
"i gdybyś nawet wpuściła mnie do środka

czy oboje bylibyśmy w stanie zauważyć
że świat za oknem zmienia się
jak jedenastego września z dnia na dzień
albo że latarnie przy twojej ulicy właśnie eksplodowały

czy może będziemy potrafili zawiesić wszystkie połączenia
lokalne i międzynarodowe a nawet spalić razem z mostami
nasze telefony

jesteś pewna że będziesz miała chęć kupić bułki i mleko
i że nie zapomnisz nakarmić rybek
"

To jest właśnie odpowiedź, chyba, na Twoje pytanie, również dotyczące degrengolady. Przemyślenia kogoś, kto jednak uczucia posiada i zaprzeczeniem tego o czym mówisz - szukania okazji, czy wspólnika do flaszki.
Może Autor coś wyjaśni, ja widzę to w ten sposób.
Pozdrawiam.

nie twierdzę, że absolutnie racja jest po mojej stronie. mówię tylko, że taki punkt widzenia istnieje. dostrzegam w wierszu tego safandułę, bez wątpienia nieporadnie wrażliwego, aczkolwiek moje rozważania biegną w innym kierunku. wg mnie 11 września jest tu tylko nadużytym tłem dla oddania całkiem innej kwesti związanej ze znaczeniem wzajeności. ale.. tylko pozornie, bo całość skonstruowana jest tak, że wydaje się pretekstem tylko dla wspomnienia 11 września. rozumiem ten zabieg i go czuję. tylko powstaje pytanie, czy tędy droga, czy taka forma wypowiedzi jest właściwa, czy ta zbytnia nonszalancja wypowiedzi nie narusza wrażliwości czytelniczej.

:)
być może, być może, dla mnie to jednak "szał uniesień" nie jest,
tak jak to - teraz:
www.pinakoteka.zascianek.pl/Podkowinski/Images/Szal.jpg
;)
Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

całkiem fajnie u Ciebie, Żubrze - z pozoru protekcjonalny/luzacki ton wypowiedzi, może sugerować delikatną olewkę, a nawet wątpliwy szacuneczek dlań, ale ja Ci nie wierzę - potrafię natomiast uwierzyć w reżyserkę, w pozę i ona mnie przekonuje do wierszyka - ciekawie jest.
pozdrawiam
kasia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Barbara Janas
- Dzięki, końcówka chodziła za mną długi czas

@mały dzielny toster
- Będziesz żałowała;)

@JacekSojan
- Etyka, to sprawa względna, niemal jak poezja

@H.Lecter
- Ale to jej rybki... A peel? No jakiś taki zagubiony.

@Bea.2u, HAYQ
- Degrengolada?
www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=64854
Wiecie, kusi mnie, żeby przedstawić moje, autorskie spojrzenie na wymowę tego wiersza, ale zawsze byłem przeciwny czemuś takiemu. Do autora należy napisanie tekstu, nie interpretowanie go. Powiem tylko, że 11 września użyty został w celu porównania. Świat wtedy zmienił się z dnia na dzień, tak, jak w sytuacji przedstawionej w utworze. A co do tych zakupów i rybek - jej mieszkanie i jej rybki.

@Almare
- O rybkach jest wyżej. Co do kotek - nie wszystkie. Ale większość:)

@kasiaballou
- Mogłabyś pracować w wywiadzie:)

Dzięki za dotychczasowe komenty, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreas

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      łzy owoce czasu materiał na szlif prawdy, piękna   pozdrawiam
    • @Stary_Kredens Dziękuję za komentarze pozdrawiam dobrej niedzieli!
    • Królowa jest doszczętnie wnerwiona. Nic dziwnego. Ścieranie zębów na starej, wysuszonej kromce chleba, by wspomniane zęby ust nie zarosły, nie jest czynnością łatwą i przyjemną. Na domiar złego lustro ją wczoraj upokorzyło, kopiąc odbiciem w zad. A przecież tyle czasu biedaczka poświęciła, by wyrzeźbić śliczne ramki, z masy plastycznej jednych słusznych racji.   Na domiar złego na pięknym obramowaniu, zaczęły nagle zakwitać, pąki wszelkich odchyłek oraz innych nieprawości, które to Królowa omiata, nie tylko spojrzeniem, lecz także drucianą szczoteczką. Wszak to prawdziwe zgorszenie dla królewskiego oblicza. Może z tej zgryzoty, jeszcze szybciej zęby rosną, bo ciekawe, co będzie dalej.   Dalej to już może być tylko gorzej.    –– Kiedy wreszcie przyjdzie, ta psiajucha mać –– smęci poetycko sama do siebie, zrozpaczonym, zgrzytającym kwileniem. –– Żebym chociaż turlanie beczki na posadzce zamkowej słyszała. O ja nieszczęsna. Normalnie ręce opadają. Boki zrywać!    Wtem tęsknota ziszcza oblicze w realu. Dalekie drzwi trzaskają o ścianę i po chwili słychać ciężkie, śliskie człapanie oraz okrągłe odgłosy przesuwania, wytęsknionego pojemnika. Bliżej… o jej o jej, jam tu, mój skarbie... blisko… tak to ja, czekam spłakana.    Aż wreszcie przed obliczem Królowej, na której policzkach lśni ponętnym śladem wianuszek zaschniętych łez, staje on.     –– Królowo najjaśniejsza z ciemnych. Jam twoim Podnóżkiem i jaśkiem pod głowę. Serce moje do ciebie bulgocze tętnicą. Puk, puk. Słyszysz o pani. Światu ty mój. A teraz spójrz, co przytachałem. Beczkę wazeliny najlepszego gatunku. Normalnie niecierpliwy jestem, miłości uczynku czynienia, gdy będę ci wtykać. –– Tyś schorowany jakiś, że taką błazenadę słowną odstawiasz. Tu przede mną, moim tronem i tyłkami na ścianach. A ti ti robaczku. Masz szczęście, że cię lubię. –– O pani, przecież sama rzekłaś, że chcesz mieć pewność, że cię kocham. Skieruj swój blask w źrenice me. –– No i co tak patrzysz. Jesteś cały umorusany od tej beczki. Miałam na myśli, coś nie zrozumiał, głuptasie. No wiesz. W szerszym pojęciu. Jam jedyna z prawdziwych, nielicznie żyjących.   –– O tak… słusznie prawisz. Po śmierci spoczniesz w alejce zasłużonych. –– Co? Już mnie chowasz Podnóżek? –– Uchowaj, o pani. Jeszcze nie! –– No wkładaj mi wreszcie, jeśli kochasz! –– W jaki sposób, skoro tak? Może tak? –– No nie. Gdzie tam. Dureń jesteś nieobeznany i tyle. Sama lepiej to załatwię. Zostaw, mówię. A sio. Bo po łapach bić będę!    Głos ludu      –– Masz racje. W dechę Królową posiadamy. Wesołą taką. Bez niej nudy na pudy, by tylko były. –– Jeno podatki coraz większe, przeto aż tak bym nie wychwalał. –– A ja wam mówię, że to zależy w jaki sposób, kto kontekst pochwały zrozumie. –– Co racja to racja. –– To jak to gadają... na tą naszą? –– Babciu. Nie tak. Tyś przygłucha jest? –– Co mówisz?   –– Posłuchajcie. Przecie to atrakcja turystyczna naszego królestwa. Zabytek pod ochroną. –– Dlatego wspomniałem o podatkach. Trza ją restaurować. Od jakiegoś czasu, coraz częściej. –– Słusznie prawisz. I to wszystko za pieniążki nasze. –– No tak. I jeszcze ma na utrzymaniu stado papużek. –– Babciu. Jakich papużek. On Podnóżek. –– E tam. Jeden pies. –– To ty nie jesteś przygłucha? –– Przygłucha to jestem, jak udaję głupią.   ***   Przed zamkiem wielu ludu wędrownego. Nie dziwota. Ogłoszenia porozwieszano na przydrożnych szubienicach i wiszących szkieletach. Teraz na szczęście zarośnięte zapętlaną roślinnością. Radykalnych odmieńców już dawno postraszono, by większość w diabły uciekła. Jest im teraz całkiem spoko, w innym królestwie. A tekst jest nieco niezrozumiały. Wspomina o jakimś popaprańcu, co niby biega po wszelkich jarmarkach i odpustach, wychwalając wszelki kicz, w prezentowanych obrazach. Jednocześnie stoi, iż w zamku otworzono wystawę dzieł Królowej, o zniewalającej nazwie:     Wdzięki me w odsłonach. Sama namalowałam. Podnóżek mi nie pomagał    Lud czyta i kiwa głowami z nieokreślonym uśmieszkiem, nie bardzo wiedząc, o co w tej hecy biega. Ale chociaż mordy radosne. Człek o troskach codziennych zapomni.    ***   Tym razem Królowa owszem ściera zęby, ale nie kromką starego chleba, jeno swoim twardym gniewem. Co znowu ten dureń wymyślił. Żeby takie obwieszczenia wieszać. Na cholerę dałam mu tyle przywilejów sprawczych. Toż to nawet porządnej intrygi sklecić nie potrafi. Trzeba tłumaczyć jak chłopu i krowie na rowie, razem wziętych w przesłuchanie. Zaraz przybędzie. Już ja mu powiem, gdzie rozum zimuje i ma go czym prędzej: odnaleźć, zbudzić, dać amoniaku pod nos i wchłonąć przebudzonego, gdzie trzeba.    Głos ludu     –– Wiecie. Tak sobie myślę, czemu nasz Król umiłowany, musiał zejść w kwiecie wieku? –– Podobno go królowa za bardzo miłowała. –– Moja tylko na mnie wrzeszczy. Normalnie skaranie. –– Szczęśliwiec. Dłużej pożyjesz.   ***   — No i co tak patrzysz Podnóżku. Wiesz co narobiłeś? Przestanę cię lubić. Chcesz tego? –– Królowo ma. Twoje słowa są smutnym utrapieniem duszy mojej. –– Ty cały jesteś utrapieniem. Chyba wiesz, coś nabazgrolił i jakie to może mieć konsekwencje, w znaczeniu prestiżu mego. — O pani! Wybacz. Chciałem go jeno... –– Z tego wynika, że chciałeś mnie poniżyć. –– Ależ Królowo. Skąd takie insynuacje w przewielebnej głowie. Jam strwożony wielce. –– Zamilcz, to ci wyjaśnię. –– Dobrze Królowo. Milczę. –– To po co o tym mówisz, skoro milczysz. –– …     –– Tak lepiej. No coś ty łachudro napisał. Że wszystkie obrazy które obejrzał, to jeno chłam. A nie pomyślałeś, że on może obejrzeć moje dzieła, pomiędzy? –– A obejrzał? –– Obejrzał. Nawet pochwalił niekiedy. I co teraz sobie lud pomyśli? –– Że twoje są piękne. Inne nie dorastają im do pięt ramy. –– Akurat. Lud pomyśli, że moje też chłam. Rozumiesz? A doszły mnie słuchy, że dwie taczki zaczęli produkować. Po diabła nam jeszcze takie hece. A wiesz co może być, gdy skończą? –– Wieniec na koniec. –– Taa… idź już sobie. A śmieci chociaż wyniosłeś? — Same wyszły z wystawy. –– Doprawdy? O takich cudach, to ja nie słyszałam. Rozbawiłeś mnie na koniec. –– Siebie też. –– Czyżbyś coś zasugerował. Przypadkowo oczywiście, bo świadome, to nie sądzę. –– O pani. Jakbym śmiał.   ***   Znowu przed zamkiem zgromadzenie, bo znowu ogłoszenia wiszą. Że podobno Podnóżkowi gacie ukradli, na których zapisywał swoje dzieła. A tym samym przywłaszczyli jego wartości intelektualne. Tym razem Królowa jedynie pochichotała dobrotliwie podbródkiem, zaczynając wesoły dialog:    — Proszę, wytłumacz mi Podnóżku, sekwencje przyczynowo – skutkową, między twoimi gaciami, a skradzioną wartością intelektualną. Domniemam, że takową jakąś posiadasz, a nie tylko bawisz moje IQ-1000. Po prostu chcę wiedzieć, czym ty myślisz, skoro swoje dzieła zamieszczasz na swoich galotach? –– O pani. To nie tak. Nie tym myślę. Gacie miałem na głowie. –– Co? A czemu nie tam, gdzie ich miejsce z racji przydatności. Nic dziwnego, że ci skradli. Może jakiś biedak nie miał, a było mu zimno. –– O właśnie, o pani. Widziałem jak jednemu drgało. Ale do sądu i tak pójdę. –– Do sądu? Czyli do mnie. To już nie musisz chodzić.     Królowa siedzi chwile, jakby zamyślona, aż nagle pyta smutno, acz z nadzieją w głosie:     –– A powiedz mi, czy na tej mojej wystawie, widziałeś rozanielone zachwytem twarze? –– Tak pani. Widziałem twarze. –– Naprawdę? To jestem spokojniejsza.   ***   Tymczasem taczki zostały ukończone. Nawet je ładnie ozdobiono girlandami, bo to w końcu nie byle kogo, wozić będą. Wnet złowieszcze popiskiwanie tłumu, rozbrzmiewać zaczęło, lecz bez żadnej złości, bo ile w końcu można, usta śmiechem, nadwerężać z byle czego. Są też inne sprawy w życiu do zrobienia, a nie jedynie błaznowanie z tego, co z zamku wycieknie. Już nawet ma murach są zacieki.   Tym razem Królowa stoi jak oniemiała. Zatem czym prędzej pyta Podnóżka:    –– Co to za tłum za tobą, tobie podobnych? –– Moja kochana najjaśniejsza. Tym razem przyszliśmy kupą, jak jeden mąż. –– Właśnie czuję. Spoceni jesteście, czy co gorszego? –– O pani. Nie mów tak. To naszej miłości do ciebie będzie więcej. Radownaś? –– Ten cały bajzel, to ty? –– Niezupełnie, ale wszyscy cię kochamy. No… prawie...   ***   Inna część tłumu, z dwoma taczkami do komnaty królewskiej włazi, lecz gdy zobaczono aż tylu, to trzeba było wywózkę odłożyć na później, by w tym czasie taczek dorobić, gdyż zabrakło. Jednakowoż produkcja nie szła jak po grudzie, chociaż obydwie opcje produkcję wspomagały, gdyż coraz więcej poddanych, w sentyment popadało, popatrując na żółte słońce i wyobrażając sobie, jak to nudno być może...
    • @Konrad Koper ↔Dzięki:)↔Lepszy jeden, niż pół:))↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...