Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Znów wiosna. Wonność białych odcieni
w koronie lasu. I my odurzeni.
Ciepły klimat powrócił zza morza
i pulsuje od nieba do korzeni.

Dalej, dalej. Jeszcze tamtą drogą.
Chodźmy zobaczyć, co jest tam, nad wodą.
Za tym pagórkiem. Za łanem zboża.
Szybciej, prędzej, nim nogi zawiodą.

Oglądać życie zachłannie, pięknie!
Zmienność za każdą wiosną i zakrętem.
Ścigać horyzont, zachody zorzy.
Aż po nieznaną, ostateczną puentę.

Opublikowano

Cały obrazek jak z kolorowej dobranocki.
"Ścieżką pośród pól (...) tak byś szedł,
i szedł, i szedł" . Ale synestezyjna
"Wonność białych odcieni" to już czysta
poezja. Pozdrawiam wiosennie Oxy, Ja A.

Opublikowano
Wiosenny deszcz

w alei dzikiego bzu
znowu wiosna
wszystko inne jest

niepoliczalne marzenia szepcą
chcesz - możesz mieć bierz
spojrzenie zmienia w deszcz

kiedy spływa
ciepłą kroplą
opada mgła
świata
nie ma
świat
znika
tylko
dotyk zapach
muzyka muzyka

czas spływa nam z ramion
księżyc spogląda zza firan
zadziwiony tym co widział

ktoś powie - kicz
nie wie że jest światem
w którym nigdy nie pada wiosenny deszcz



pozdrawiam, wiosennie. :))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj, Pancolku, miło Cię widzieć. Dziękuję za zaproszenie na Z. Ale wiesz, ja już tam kiedyś byłam i skończyło się to wielką rozróbą. ;-))) Tutaj nie ma agresji, jest miły spokój. Zresztą wróciłam tu za namową dwóch osób, które bardzo lubię i cenię, a które piszą niemal wyłącznie tutaj.
Dzięki i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zbyt wyreżyserowane jak dla mnie. Przykładem jest łan zboża na wiosnę ;)
Pozdrawiam.
Łan zboża jest specjalnie, bo chodzi tu nie tylko o wiosnę, ale też o to, co nowego zobaczymy "za wiosną" oraz za każdym zakrętem - drogi i życia.
Ale masz prawo do własnego zdania.
Dziękuję za odwiedziny.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dobranocki nie muszą być gorsze niż poezja dla dorosłych. Poza tym moja "ścieżka pośród pól" ma drugie denko, co niekoniecznie jest zrozumiałe dla małych dzieci - zwłaszcza ostateczna puenta. :-)
Dziękuję za koment i pozdrawiam równie wiosennie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Almare, dziękuję za kolejny piękny wiersz! Mam już albumik z wierszami, które mi dałeś w prezencie. :-)
Kiedy się pojawisz po odbiór zamówienia? Jesteś już w Warszawie czy dalej się pławisz w ciepłych wodach? :-)
Pozdrawiam najwiosenniej. :-)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dobranocki nie muszą być gorsze niż poezja dla dorosłych. Poza tym moja "ścieżka pośród pól" ma drugie denko, co niekoniecznie jest zrozumiałe dla małych dzieci - zwłaszcza ostateczna puenta. :-)
Dziękuję za koment i pozdrawiam równie wiosennie.

Często nie są gorsze i chętnie przez dorosłych oglądane,
ale to porównanie i cytacik ze Starszych Panów tak mi tu pasowały.
:)) No a puenta oczywiście czytelna. Ja A.
Opublikowano

bardzo wyrafinowne przesłanie - dla mnie to przekrój przez życie, a
jednocześnie wiele wiosny, czyli corocznego "od nowa" mimo, że lata lecą:))
Odnalazłam się w tym wierszu i zabieram go sobie tak zwyczajnie, bez pytania:))
i czekam u siebie - wiadomo czerwiec już niebawem:)) Pozdrawiam:) Ewa.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bernardetto, fajnie, że jesteś. :-)
Nie wiem, być może wiersz jeszcze nie dojrzał; jest we mnie rozbuchana wiosna i stan euforii dla życia, więc napisałam to na zasadzie wentylu bezpieczeństwa i od razu wrzuciłam do Was na Org. Rzadko tak robię, na ogół wklejam teksty nieco odleżane i doszlifowane po kilku tygodniach czy miesiącach, a nawet latach. Na razie nie widzę wad tego wiersza, nie jestem w stanie, ale wrócę do niego za jakiś czas i może jeszcze go kiedyś tu przywrócę w innej postaci.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dokładnie tak - odczytałaś wiersz zgodnie z założeniem autorki. :-) Cieszę się, że jest zrozumiały. Bardzo Ci dziękuję za zabranie, Ewo. :-)
Na przyjazd się szykuję niezmiennie, bądź pewna, że zwalę Ci się na głowę. ;-)))
Opublikowano

Lubię takie wiosenne klimaty. Fajnie się czyta. Czuje się pęd do przodu, pośpiech, aby zdążyć wszystko zobaczyć zanim nastąpi...ostateczna puenta. Takie wiosenne odrodzenie z głębszym dnem:)
Podoba się.
Serdecznie pozdrawiam.
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krysiu, dziękuję Ci serdecznie za miły koment i odczytanie wiersza zgodne z moją intencją - podobnie jak Ewa; obie dałyście mi dowód na to, że wiersz jest zrozumiały, a to mnie bardzo cieszy.
Pozdrawiam wiośnianie.
Joasia.
Opublikowano

Baardzo mi się podoba Twój wiersz Joasiu, temat jest mi bardzo bliski,
pokrywa się z moimi zainteresowaniami i pasją poznawania.
Jest w tym wierszu wyczywalny tzw."pazur", autentyczność przeżyć,
zachłanność patrzenia i odczuwania, strach przed upływem czasu; czy jeszcze
zdążę - za tę górkę, za ten łan, za ten jeszcze jeden las. Jest w nim coś
z atmosfery, którą przeżywają odkrywcy i ci, którzy spełniają swoje pasje.
Łany zbóż, darzę specjalnym sentymentem, w każdej fazie dojrzewania są
piękne. Wczesną wiosną, gdy tylko się zielenią, potem gdy zakwitają w nich maki,
chabry i kąkole, szczególnie wtedy gdy kwitną a silny wiatr niesie nad nimi
żółte obłoki pyłków. Takie wędrowanie jest moim sposobem na życie, może dlatego
tak bardzo szczerze i naturalnie odbieram Twój wiersz. Jest pięknie najprawdziwszy,
"Aż po nieznaną, ostateczną puentę."
Czytam i czytam i już mi się chce na dłużej - za miasto - gdzieś w Polskę, bo u nas
jest najpiękniej. Rozmarzyłam się!
Najserdeczniejsze pozdrowienia z uściskami
- baba

Opublikowano

Kochana Izbo! Nie od dziś twierdzę, że podobnie odczuwamy świat i same siebie. :-)
Tak, wiersz jest bardzo szczery i spontaniczny, napisany pod wpływem dopiero co odbytej wędrówki brzegami Świdra - jednej z najurokliwszych rzek Polski.
Ja tak samo jak Ty uwielbiam włóczęgi po Polsce, to jest także mój sposób na życie, na istnienie - inne spędzanie czasu jest mniej ważne. Piesze, dłuuugie eskapady po naszych lasach, łąkach, bagnach, uroczyskach, brzegami jezior i rzek, są dla mnie lekiem na całe zło i nie znam lepszego. I ja też uważam, że nasza ziemia jest najpiękniejsza - nie widziałam ładniejszego kraju, a jeśli jest, to nie na naszym kontynencie.
Gdyby mnie zamknięto w złotej klatce z wszelkimi luksusami, to umarłabym z tęsknoty za życiem. Obawiam się, że tak właśnie może wyglądać Raj...
Pozdrawiam najserdeczniej.
Joaśka.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ludzie żyją dziś długo. Być może za długo. Długowieczność, choć brzmi dumnie i postępowo, w praktyce bywa zjawiskiem wysoce konfliktogennym.  I wcale nie ma znaczenia, czy człowiek, który nie zamierza w najbliższym czasie wrócić na łono Abrahama, posiada majątek, czy też nie ma nawet porządnego kredensu.    Każdy długowieczny senior - prędzej czy później - robi problem. Ci, którzy nie mają pieniędzy, robią problem czysto ekonomiczny. W ramach obowiązku alimentacyjnego zubażają budżety dzieci, wnuków i całej dalszej rodziny. Zajmują czas, energię i nerwy. W takich sytuacjach zawsze pojawia się myśl niepopularna, wstydliwa, ale obecna: „może mógłby już odejść?” Ci, którzy mają majątek - są jeszcze gorsi. Bo oprócz kosztów generują nadzieje, a nic nie psuje relacji rodzinnych tak skutecznie jak nadzieja połączona z oczekiwaniem.   Długowieczny bogacz to tykająca bomba emocjonalna. Każdy dzień jego życia jest dla kogoś opóźnieniem. Ale do rzeczy. Najlepiej na przykładzie. Mojej żonie - poza rodzicami, którzy niech żyją sto lat i dłużej - zostało troje wujków i jedna ciocia. Był jeszcze czwarty wujek, ale umarł parę lat temu. On nie pasował do stada. Związał się z kobietą z proletariackiej Łodzi. Miał jedną córkę, która podobnie jak ojciec nie widziała się w tym stadzie. A stado było… rasowe. W prostej linii od jednego ze świętych. Jakby tego było mało, jakiś przodek był kandydatem na króla Polski. I z takiego stada trafiła mi się żona. Bywa. Święci, królowie, arystokracja. A ja? Ja - plebs. Rodzina repatriantów z Kresów.  Prosty chłopak z „Piekiełka” - dzielnicy Braniewa, która kiedyś była najgorszą częścią miasta. A Braniewo… Cóż. Warmia. Miasto, z którego młodzi ludzie od zawsze uciekali. Ja uciekłem czterdzieści lat temu. Z mojej klasy licealnej uciekło ponad dziewięćdziesiąt procent. „Uciekło” to może złe słowo. Poszli na studia. Znaleźli lepsze życie. Ci, co zostali - zostali. Ale znów się rozgadałem. Wracamy do świętych wujów. Pomorska wieś pod Tczewem. Dom prawie trzystuletni. Historia rodziny piękna, duma rodowa ogromna - ile w tym prawdy, wiedzą tylko oni. Ja na pewno nie. Przychodzą czasy powojenne. Ze względu na szlachecko-arystokratyczno-królewskie pochodzenie - problemy egzystencjalne. Ojciec mojego teścia  ginie w wypadku. Samochodowym? Traktorem? Spadł z ciągnika? W arystokratycznych rodach prawda bywa traktowana instrumentalnie. W tej rodzinie również. Przekonałem się o tym nie raz. Zostaje matka. Arystokratka. Miłośniczka Goethego i Schillera. Kilkadziesiąt hektarów, których nie objęła nacjonalizacja. Pięciu synów i córka. Łatwo nie było. Ale dali radę. Wszyscy skończyli studia. Budowali nową Polskę - tę, która wcześniej odebrała im majątki. Zakładali rodziny. Żyli całkiem nieźle. Rozmnażali się. Co prawda nie wszyscy, ale materiał genetyczny był przekazywany. Najstarszy brat teścia : żona, brak dzieci. Kolejny brat teścia : brak żony, brak dzieci. Teść: żona, dwoje dzieci. Młodszy brat teścia: żona, jedno dziecko. Najmłodszy brat teścia : żona, sześcioro dzieci. Wygląda na to, że rozmnażanie było jego pasją.  Jedyna siostra teścia  - troje dzieci - wyprowadziła się z mężem na drugi koniec Polski. Bracia zostali na północy, ona na południu. Jak w bajce. Wszystko działało. I komu to przeszkadzało? Nikomu. Aż do momentu, gdy okazało się, że dwóch braci nie ma dzieci. Jeden z nich - bezżenny i bezdzietny - mieszkał w rodzinnym gnieździe od zawsze. Drugi - bezdzietny, po śmierci żony - wrócił na północ i zamieszkał z nim. W gnieździe rodowym. Mieszkali tam ponad dwadzieścia lat. Pieniądze mieli. Teoretycznie powinien tam być teraz  mały, ładny dworek. Arystokracja, hektary, święty w rodzinie. W praktyce… obraz jest inny. Nie wiem, jak to opisać. Może słowo ruina byłoby najbliższe prawdy. I wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt, że oni wciąż tam żyją. Teraz tylko jeden. Starszy ma 95 lat. Młodszy — 92. Starszego, bogatszego, zabrał do siebie mój szwagier. Mógł sobie na to pozwolić – miał odpowiednie warunki. Lokalowe. Zaadoptował dla wujka osobny pokój, zapewnił opiekę całodobową – opłacił opiekunkę.  Kilka mieszkań wujka w Trójmieście zobowiązuje. Opieka trudna, ale temat ogarnięty. Drugi – biedniejszy, młodszy został w gnieździe rodowym. I tu temat  jest nieogarnięty. Opiekę  nad nim roztoczyły dzieci brata wielodzietnego. Tego od szóstki dzieci. Szóstka dzieci to heroizm. Ja mam dwoje i bywały chwile, gdy uważałem, że powinienem trafić do psychiatryka. Dodatkowo punktową opiekę sprawuje córka siostry. Czyli: dzieci najmłodszego brata + córka siostry. Opieka rozproszona. Kompetencje różne. Oczekiwania sprzeczne. Idealne pole do konfliktu. Bo długowieczność nie jest problemem biologicznym. Długowieczność to problem społeczny, a w skali mikro - rodzinny dramat. Kto decyduje? Kto płaci? Kto przyjeżdża w nocy? Kto bierze urlop? Kto „robi więcej”, a kto „tylko udaje”? I najważniejsze pytanie, którego nikt nie zadaje głośno: ile to jeszcze potrwa? Tu zaczyna się prawdziwa „święta rodzina”. Nie ta z obrazków. Ta z telefonami, pretensjami, urazami, niedopowiedzeniami i cichą rywalizacją o rację moralną. Każdy jest zmęczony. Każdy uważa, że robi najwięcej. Każdy ma poczucie krzywdy. A senior? Senior żyje. I ma się - na przekór wszystkim - całkiem dobrze. I tak oto ktoś jeszcze nie umarł… A wszystko już się zaczęło… Może być ciekawi.         Cdn………..
    • @Mitylene Dziękuje za lekturę. A na pytania natury egzystencjalnej warto zawsze szukać odpowiedzi... choćby z uchem przytkniętym do morskiej muszli... @Waldemar_Talar_Talar I każdy odchodzi z podkulonym ogonem.
    • Witam - każdy rok  ma coś za uszami - nie ma idealnego  -                                                                                                         Pzdr.serdecznie.
    • Witaj - super - jestem na tak -                                                         Pzdr.
    • Witam - lubię wiersze o ciszy - ten mi pasuje -                                                                                     Pzdr.serdecznie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...