Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

jak to muszla stęskniona jak to smyczek
mieni popiół ognisk przecież wiesz

myśmy gliną i dziełem rąk

czekanie już jest spotkaniem
naznaczonym kosmykiem odrysowywują
gesty nieznane

i choć zawalona po pachy
jaskini przygotowywaniem wciąż
miała być miniaturka a nie wyszło
dla niego samego popełniając

parafrazy i zwykły sens
następstw


więc czytelnikom z imion przemyśli
słońca i dary rozwiewane
o takie

prosto z liścia kruszejącego
istotą

się nie kręci jedynie przemierza
nasze życie sztuka zbyt

jest taka woda co fontanną wiatr
porusza


dwoje przejętych (...)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to fajnie Toby, bardzo się cieszę że zawitałeś pod tym i owym(...)
za uśmiech dziękuję b., nie miałam innego pomysłu na tytuł, płoniaście J.
Opublikowano

Znałam...minaturkę, a tu zaskoczenie :)
fajnie to rozwinęłaś...
a to zabieram "ku pamięci"

jest taka woda co fontanną wiatr
porusza

dwoje przejętych (...)


Tak Judyt! Zaiste jest taka "woda"!
Ona wszystko może poruszyć,
nawet wiatr!

Cieplutko :-))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no dzięki serdecznie za depnięcie Wiesław(:(poruszający wpis)
właśnie wróciłam z wiatru, serdecznie niech Ci
się darzy; uroczo napisałeś-aż się przystanęło
jak to z towarzyszem; J. płoniaście
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no spróbój sobie wyobrazić: jest woda, która za pomocą fontanny porusza wiatr, pewnie wszystkich zabija, bo nieźle ta fontanna musiała najpierw zawirować
pozdrawiam

dlaczego zabija?(pesymizm?) tylko krople spadają do fontanny
a niektóre się rozpyskują w ciepłym słońcu,wirują też,
dziękuję za depnięcie, serdecznie J.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



jakoś właśnie miniaturka nie wyszła,
może czasem coś nie wychodzić jak to w życiu,
cieplutko Ciebie również Teres(: J.

dziękuję za wierność w czytaniu
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ateno serdecznie Ci dziękuję, oczywiście ukłoniki pokłoniki
w stronę Twą, bo nie raz już byłaś/byłeś i nawet jak nierozumiane
to przeczytane było przez Cię, niby miniatura- trochę się sama
rozciągnęła, no coż(...); J. (:

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...