Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Szelest opadającej sukienki zmieszał nocną ciszą pokoju. Turkusowe zwoje materiału leżały teraz u jej stóp. Drżała. Jednak nie z zimna, nie z nagości. Ciepło jego rąk wędrujących od szyi w dół pleców połączone z ciepłem oddechu odczuwalnego przy policzku, sprawiało że drżenie nasilało się jeszcze bardziej. I z pewnością to nie z zimna. To ten inny rodzaj drżenia, kiedy serce nie nadąża za odczuciami, kiedy napina się skóra by wyraźniej odbierać wszelkie bodźce doprowadzające serce do nienaturalnego pędu. To właśnie takie drżenie. Czuła jego pierś unoszącą się i upadającą w miarowe oddechy, czuła ją kiedy zbliżał się przekraczając turkusowy Rubikon u ich stóp. Jedna dłoń, silna i duża, powędrowała we włosy, które opadały jej na ramiona, wstydliwie zasłaniając białe, dziewicze piersi. Jednym zdecydowanym ruchem odrzucił tę zasłonę wstydliwości na plecy. Druga ręka, szczelnie opleciona na jej talii, przyciągnęła całe to drżenie na jego stronę. Turkusowa rzeka została przekroczona. Już nie było odwrotu, żadnej ucieczki. Wolała by jej rozpędzone serce pękło z nieludzkiego wysiłku, niż wrócić na swoją stronę rzeki. Skóra przy skórze. Czuła go, wchłaniała całą sobą. Nie wiedząc kiedy i jak, poczuła pod głową miękką poduszkę. Sufit jak niebo zamykało przestrzeń tej nocnej miłości. Znajome łóżko, w końcu co noc śniła tu ich potencjalne spotkania. Teraz, kiedy rzeczywiście ich poplątane życia trafiły do jednego łóżka, miała nadzieję, że nie obudzi jej zaraz nieznośny dźwięk budzika. Ten sam co rano, ten sam, który już nie raz wyrywał ją z najprzyjemniejszych, wyśnionych spotkań z nim. Żaden sen jednak nie zbliżył się do tego co było teraz. A co było? Były jego palce, które delikatnie obrysowywały kontury jej ust, by następnie ująć je w nieprzytomnym pocałunku, głębokim, silnym. Takim pocałunku, kiedy nie ma już miejsca na oddychanie i umiera się w najsłodszych torturach bezdechu. Umiera razem, umiera sto raz w ciągu nocy, chce się umierać. Najsłodsze umieranie. Była jego dłoń, która jej włosy układała w mistyczny nieład, zapewne trudny do rozczesania, ale czy to teraz ważne. Było jego ciało, które tak szczelnie przywierało, czuła jak powoli i delikatnie zaczęło ją wypełniać. Głębiej, zdecydowanej. Aż musiała oderwać usta z nieśmiertelnego pocałunku aby zaczerpnąć powietrza do bardzo głębokiego, głośnego oddechu, w którym zawarła się cała istota tego cielesnego wypełnienia. A on szeptał jej do ucha „jeśli w skutek czynności prawnej dłużnika dokonanej z pokrzywdzeniem wierzycieli...”. Zaczerpnęła głośno powietrza, jednak teraz z przerażenia. „...korzyść majątkową uzyskał przedsiębiorca pozostający z dłużnikiem w stałych stosunkach gospodarczych” . Nad sobą zamiast ukochanej, uśmiechniętej i już nieco spoconej twarzy, zaczęło prześwitywać coś na kształt uczelnianej katedry. Katedry-wyroczni, z wysokości której płynęły teraz nieocenionej wartości słowa wykładu. W uszach wciąż jednak słyszała jeszcze ten gorący głos. „... domniemywa się, że było mu wiadome, iż dłużnik działał ze świadomością pokrzywdzenia wierzycieli”. Co raz głośniej, wyraźniej przez zamgloną świadomość przebijały się bezlitosne słowa kodeksowego artykułu. Znikało łóżko, turkusowe morze u jego stóp, znikał on. Z niej. Sala nabierała koloru styczniowego poranka, katedra zapełniała się postacią postarzałego profesora, a powietrze drgało w rytm jego suchych, bezlitosnych słów. To przebudzenie było najbardziej bezlitosne, bardziej nawet niż to codzienne, połączone z wchodzącym w ucho budzikiem. Nieludzkie! W końcu prawo. Cała ludzka strona człowieka musi się wtedy zbierać w snach. Gorzej jeśli są to sny na wykładzie.

Opublikowano

Piszę bez głębszego namysłu, zaraz po przeczytaniu i przyznaję, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony oczarował mnie "turkusowy Rubikon" i dowcipny zwrot akcji, z drugiej, jest sporo potknięć technicznych (zwłaszcza niepotrzebnych słów-wypełniaczy), które psują dobre wrażenie. Na Twoim miejscu jeszcze bym nad tym tekstem posiedziała, bo warto. Pozdrawiam - Ania

Opublikowano

Przeczytałam, ale niektóre zdania wymagały ode mnie,jako chaotycznego czytelnika, ogromnej koncentracji. A koncentracja była niezbędna,jeśli chciałam wyłuszczyć sens. Staraj się unikać powtórzeń, czasem nazbyt rzucały się w oczy. I... Np. to zdanie: "Sufit jak niebo zamykało przestrzeń tej nocnej miłości."- Zgubiłam sens, może to literówka,ale zmieniłabym formę gramatyczną- na:Sufit, jak niebo, zamykał przestrzeń tej nocnej miłości.W tym przypadku również wchodzą w grę zmiany interpunkcyjne. Poetyckość tego tekstu- raz jest jego mocną, raz słabą stroną. Potrzebny umiar. A prawda jest taka, ze podjęłaś się niezwykle trudnego wyzwania- oddanie nastroju chwil miłosnego( a może tylko cielesnego) uniesienia. Łatwo tu o trywialność. Ale sobie poradziłaś! Zakończenie- rewelacja!
PS. A wiesz, że można zasnąć po drugiej stronie katedry?- zdarzyło mi się to na samym początku mojej "kariery". Prowadziłam o późnej porze zajęcia :)Ale tylko ja to zauważyłam, więc wpadki nie było.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Wiesław J.K. moja Mama też zmarła na nowotwór
    • Kiedajszo roz na tydziań Grózka i Matulka na targ jeździuła. kołam abo bryczkó z kokoszami, jojkami, śniotanu, abo gajsiami. A tero nowó szyrokó szosijó do mjasta je, oltów za gwolt i te tretuary rozmaite. Ta staró, wojskó droga połobsodzanó szczepami, to sprowdy só nopsiankniejszo.     Do łąk podwodnych fukus przypłynął, pełen jodu miał wygląd bursztynu. I dni co płyną obok, a może inne, czy pominięte te ważne. I te które uczyniły ze mnie człowieka, tamten świat i szara kobieta. I czarno- biały album jak skrzynka a w nim zapomniane zdjęcia. I chwile zatrzymane w kadrze, a może tylko przypadkiem. Wszystkie smaki, zapachy jak trudno je pochować. I w tłoku niemożliwy do napisania poemat. Ona co słońcem uwodzi, bywa dżdżysta, przecież wciąż są torfowiska. Urodzaj grzybów w lasach, po rolnych uprawach i dawnych zyskach, po ptasich odlotach. Ile kosztuje odwaga. Czy aby żyć to trzeba umierać? Wiara, bo już niczego nie da się zmienić.                                     Kiedajszo- dawniej Grózka- Babcia, kokosz- kura, gajś- gęś koło- rower olto- auto gwolt- dużo szczepy- drzewa tretuary- chodniki  
    • @Wiesław J.K. nie wiedziałam, ale fajnie wiedzieć
    • @Robert Witold Gorzkowski  to prawda. Kiedyś tam przeczytałam takie stwierdzenie( nie  pamiętam już kogo) a po co tam ta historia,  jest nudna i nieważna)
    • @Berenika97 chciałem ustosunkować się do Twoich słów. Moim zdaniem rozpoczął się powolny upadek, bo choć nic nie wróżyło klęski i po początkowych wielkich sukcesach Zygmunta III Wazy (zdobycie Kremla, Kłuszyn i wywiezienie carów Szujskich i ich hołd w stolicy) posiadał on olbrzymie ambicje do tronu szwedzkiego. „Polski” kandydat na króla nawet by się na Szwecję nie obejrzał. Kraj biedny i rozbójniczy. Daleko było Szwedom do osiągnięć polskiej kultury. Przez sojusz z sobiepańskimi Radziwiłłami a więc szlachtą litewską (ciągle bo już od Władysława Jagiełły pragnącą umniejszyć znaczenie Królestwa Polskiego w sojuszu) mającymi ambicje do tronu Polskiego, wykorzystującymi wszelkich możliwości do pogrążenia Polski i dzięki temu wzrostu wartości Litwy i przez to swojej. Zygmunt zamiast osadzić Władysława IV na tronie carów wdał się w spór o stołek w Szwecji.  Po śmierci ojca, Jana III Wazy, stał się królem Szwecji w 1592 roku, ale wkrótce został zdetronizowany przez Karola Sudermańskiego, co doprowadziło do lat konfliktów polsko-szwedzkich. Zygmunt nie pogodził się z utratą tronu. Próbował odzyskać władzę siłą, a w 1598 roku poniósł klęskę w bitwie pod Linköping. Następnie, w 1600 roku, ogłosił inkorporację Estonii do Rzeczypospolitej, co było bezpośrednim powodem wybuchu wojny polsko-szwedzkiej. Któremu królowi „rodzimemu” zależałoby na tak irracjonalnym ruchu. Mając u bram odwiecznych wrogów na wschodzie i południu?. Do okradania Polski zgłosiła się wtedy cała Zachodnia Europa z najnowszymi zdobyczami militarnymi tamtych czasów armatami. Szwedzi wywieźli nawet kamienne nadproża z zamków i siedzib magnackich obcą im była europejska kultura. Wywozili narzędzia rolnicze bo uprawa ziemi była im obca (przez co doprowadzili do wielkiej klęski głodu porównywalnej do „reformy rolnej” panów Dzierżyńskiego i Stalina na Ukrainie). Jeszcze przez wieki w Szwecji wisiały portrety polskich rodzin magnackich jako ich rodzimych przodków. Paradoks tej sytuacji polega na tym że uchroniło to skarby i zabytki przedwazowej Polski przed zniszczeniami rozbiorów oraz pierwszej i drugiej wojny światowej. Dlatego myślę sobie a jest to moje subiektywne zdanie że od Wazów rozpoczął się powolny upadek Rzeczpospolitej.  Bo wstąpienie Zygmunta na tron tego nie zapowiadało. Możesz się z tym nie zgodzić każdy ma prawo do subiektywnej interpretacji historii, wskazując na różne niepublikowane do tej pory źródła. Na beju często na ten temat rozmawialiśmy z @Annna2 cy z @Marek.zak1 tu jeszcze mniejsze jest zainteresowanie historią niż tam. Tam był jeszcze Michał który lubił i tłumaczył historię.    Stosuję wielkie skróty myślowe bo raz że nie mam czasu, a dwa tu niewiele osób interesuje się historią i zna historyczne zależności. W końcu się zebrałem aby choć skrótowo przedstawić Tobie moje stanowisko. Mam nadzieję że nie muszę rozwijać wątków bo są one zrozumiałe. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...