Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Oczy wypłakałam, na niebo spojrzałam
Gdzie jesteś mój mężu ukochany?
Zabrano mi Ciebie na cały dzień, cały
Cały dzień stracony, mężu ukochany

Ja wiem, że pieniądze, że jeszcze rodzina
Ale serce płacze, kiedy Ciebie nie ma
W samolocie wśród chmur, a ja maleńka taka
Jak dojrzeć na ziemi takiego nieboraka?

Wróć, nim źli ludzie zaczną swoje wrzaski
Rzucać obelgi i kłamać, że są poetami
Bez serc, bez duszy, bez radości życia
Źli na świat przez to, że są sami!

Opublikowano

Oczy wypłakałam, na niebo spojrzałam 12
Gdzie jesteś mój mężu ukochany? 10
Zabrano mi Ciebie na cały dzień, cały 12
Cały dzień stracony, mężu ukochany 12

Ja wiem, że pieniądze, że jeszcze rodzina 12
Ale serce płacze, kiedy Ciebie nie ma 12
W samolocie wśród chmur, a ja maleńka taka 13
Jak dojrzeć na ziemi takiego nieboraka? 13

Wróć, nim źli ludzie zaczną swoje wrzaski 11
Rzucać obelgi i kłamać, że są poetami 14
Bez serc, bez duszy, bez radości życia 11
Źli na świat przez to, że są sami! 9

- jak widać, wersyfikacja szwankuje, brak tu konsekwencji, zwłaszcza w ostatniej strofie. Psuje to tę płynność, jaką winien mieć wiersz, by skutecznie odgrodzić się od "zgiełku codzienności" i tym podobnych, w szczególności niemal uniemożliwia poprawny rozkład akcentów czy istnienie tak potrzebnej w utworze pretendującym do miana sylabotonika średniówki.

Jeśli chodzi o treść, dziwi mnie postawa peelki, która w wierszu zatytułowanym "Tęknota" i traktującym konsekwentnie o rozstaniu z mężem, dedykuje jedną trzecią utworu "złym ludziom", osobom postronnym, nie mającym wyraźngo związku z przerwaną na "cały dzień, cały" relacją dwojga ludzi. Poddaje to w pewną wątpliwość coś, co pozwoliłem sobie nazwać "szczerymi intecjami związku/miłości", ponieważ tęsknota zdaje się wzmagać z obecnością owych "złych na świat", tym samym istnieje możliwość, że "mąż" pełni jedynie rolę 'osoby, do której można się wypłakać'; teraz peelka zostaje sam na sam ze "zlymi ludźmi" i to jest jedno z istotnych źródeł jej tęsknoty (raz jeszcze - świadczy o tym fakt, że została poświęcona im cała ostatnia strofa 'trzy-strofowego' wiersza!)

Wobec powyższych, moim zdaniem najistotniejszych mankamentów ciężko jest 'odczuć' wiersz - tak ze względu na niedoskonałość formy, jak i na dobór tematu (kontekstu) owej Tęsknoty. Na szczęście - to dopiero warsztat ;)

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



- wówczas istotnie, wiersz byłby groteskowy... i przeczyłby sam sobie. A raczej okazałoby się, że peelka mówi o sobie samej:

"Wróć, nim źli ludzie zaczną swoje wrzaski
Rzucać obelgi i kłamać, że są poetami
Bez serc, bez duszy, bez radości życia
Źli na świat przez to, że są sami!"

- wtedy utracony mąż byłby symbolem zagubienia (niekoniecznie zamierzonym).

pozdrawiam ;

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.

       

      Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać.
      Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych. 
      Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot.
      Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan. 
      Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór. 
      Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii.
      Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami.
      Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania.
      Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
      Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech.
      Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości.
      Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie.
      Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców.
      Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.

       

      Styczeń 1977 roku.

       

      KONIEC

       

       

       

       

      ******************************************************

      Edytowane przez Wiechu J. K. (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.   Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać. Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych.  Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot. Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan.  Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór.  Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii. Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami. Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania. Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa. Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech. Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie. Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców. Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.   Styczeń 1977 roku.   KONIEC         ******************************************************
    • @infelia Coś trzeba liniom pokazać, skoro tęsknią za sprawiedliwością.
    • @truesirex   dziękuję truesirex :) a Perfect Blue …uwielbiam :) 
    • @huzarc Zapachniało Norymbergą.
    • @Radosław Krótka forma, ogrom treści.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...