Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
CYTAT (oyey @ Jul 14 2003, 06:34 PM)
pierwsza strofa fenomenalnie fatalna, jako że nic z niej nie rozumiem
może jestem głupi ? ktoś rozbierał, ktoś grał ? ale kto ? tego mi brakuje, kto grał ? troche konkretów ułatwiających jakąś interpretacje przydałoby się
druga rzecz to "grał w go". Zapewne grał ten, kto i rozbierał. Tylko pytanie - w co ten ktoś grał ? Grał w "go" - do czego odnosi się to "go" ? Chodzi o "go" w odniesieniu do tego, który grał i rozbierał (grał w siebie?), czy może o "go" w odniesieniu do kamienia?
za dużo pytań i wątpliwości interpretacyjnych jak na jedną strofę.
jestem rozczarowany

Drogi Panie! Myslałem, że komu jak komu, ale Panu nie sprawi to trudności. "Go" to stara gra chińska polegająca na grze kamieniami (czarnymi i białymi) na planszy z pionowymi i poziomymi liniami. Wielość możliwości i jednoczesna prostota wyróżniają ją wśród innych gier planszowych. Warto czasem poczytać zanim będzie Pan tak sie dziwił i rozczarowywał. Mam nadzieję, że moje wytłumaczenie pozwoli Panu zrosumieć ten wiersz.

Pozdrawiam

Adam
Opublikowano

Wiersz świetny. Mi się "zdarzyło" w życiu kilka erotyków, ale nawet wszystkie razem wzięte nie przebiją Twojego Adamie smile.gif

ojej a czy wiedziałeś kim była Ahone, gdy napisałeś, że mój wiersz jest przeciętny?

Opublikowano

będąc melancholikiem, frustratem, malkontentem i pesymistą, powiem
że najbardziej spodobały mi się ostanie wersy; przyznam się rówież
że nie bardzo rozumiem porównania " gry wstępnej "
do " gry planszowej "

pozdrawiam

Opublikowano
CYTAT (e-m-e-m @ Jul 14 2003, 08:26 PM)
będąc melancholikiem, frustratem, malkontentem i pesymistą, powiem
że najbardziej spodobały mi się ostanie wersy; przyznam się rówież
że nie bardzo rozumiem porównania " gry wstępnej "
do " gry planszowej "

pozdrawiam

Go naprawdę nie jest normalną grą..... Gdyby była, to mogłem napiać, że gra jest w pchełki lub w warcaby...

Adam
Opublikowano

To musiało być go. To małe słowo to klucz do wiersza. Bo go - "Naprzemienna gra czerni i bieli, bieli i czerni
ma w sobie celowość i formę prawdziwej sztuki.
Ma w sobie żywotność duszy i harmonię muzyki.
Wszystko zostaje utracone
gdy nagle utrafiona zostaje fałszywa nuta
lub gdy jedna część duetu
nagle rozpoczyna ekscentryczną i samolubną ucieczkę.
Arcydzieło gry może zostać zrujnowane
przez lekceważenie uczuć przeciwnika..."
"Meijin", Yasunari Kawabata -
laureat literackiej nagrody Nobla


Czy muszę mówić, że bardzo mi się podoba ten wiersz?...
Pozdrawiam i zazdroszczę... wink.gif

Opublikowano
CYTAT
pisze pan w języku polskim, jest pan polakiem, czemu więc wypiera się pan polskiej tradycji, kultury itd. To jest antypatriotyczna postawa. Pewnie pan głosował za UE....


"jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań..."
smile.gif
Opublikowano
CYTAT (magda @ Jul 15 2003, 01:27 PM)
CYTAT
pisze pan w języku polskim, jest pan polakiem, czemu więc wypiera się pan polskiej tradycji, kultury itd. To jest antypatriotyczna postawa. Pewnie pan głosował za UE....


"jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań..."
smile.gif

i głosowałem za unią Europejską, bo tylko w ten sposób,
można było wyrazić swój sprzeciw wobec aktualnej sytuacji
gospodarczej kraju panie Oyey !

odnośnie wiersza:
gdyby każda " gra wstępna "
była równie wyrafinowana
i egzotyczna jak "Go",
to zaręczam, że wiele małżeństw
przetrwałoby
do dzisiaj

czyż nie mam racji!?

Gorąco pozdrawiam

Opublikowano
CYTAT
gdyby każda " gra wstępna "
była równie wyrafinowana
i egzotyczna jak "Go",
to zaręczam, że wiele małżeństw
przetrwałoby
do dzisiaj

czyż nie mam racji!?


masz smile.gif
"... talerzyk - leży na ziemi..."
smile.gif

trzebaby zaczać grać, oyey, tak sobie myślę. mądrość wschodu, wiesz. cierpliwość. szacunek do drogi większy niż do celu. smakowanie się małymi kroczkami. dostrzeganie mylnosci pozorów. i takie tam inne. ja w kazdym razie zacznę grać w go z całą powagą.
smile.gif
Opublikowano

Ciekawe spojrzenie, interesujący dobór słów, genialne nawiązania muzyczne smile.gif (Moje wrażliwe muzycznie serduszko wink.gif ). Dlaczego jednak melancholię? Dla mnie lepiej brzmiałaby harmonia, burzliwość, proporcja...
Pozdrawiam bardzo serdecznie i gratuluję kolejnego wyśmienitego wiersza smile.gif

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wiedziałem. I oby taka dalej była. W wieku nastoletnim różnie "niespodzianki" mogą się trafić. Niektórzy przechodzą w miarę bezboleśnie tak jak ja, ale zdarza się prawdziwa droga przez mękę.      Czyli tak zwane jeziora.
    • Jej oliwkowo zielone, lekko zmrużone, za zasłoną krótkich acz grubych rzęs, oczęta.  Wpatrywały się we mnie  z cichym uwielbieniem. Szybko doskoczyła, jeszcze nie ostygłym po niedawnym spełnieniu ciałem  ku mojej piersi. I złożyła na moich  zamkniętych na głucho ustach, pocałunek  zbyt lubieżnie gorący bym mógł nadal  ignorować z wyższością samca alfa  jej próby zwrócenia na siebie uwagi. Wczepiłem palce w jej ciemne pukle, dziś wyjątkowo pofalowane. Może to sen tak spokojny. Dziecięcy wręcz. Rozrzucił je na świeżej pościeli. A potem żar zespolonych ciał  nadał im tego nęcącego blasku  i kształtu morskiej fali.     Mając ją w ramionach  czasami zapominałem o całym świecie. Żyłem w jej blasku i cieniu. Dla jej głosu i ciepła słów miłosnych. Dla jej oczu. Wzroku anioła. Ona mną władała. Choć nie chciała tego. Chciała być. Leczyć mnie. Rekonstruować moją duszę. Z każdym dotykiem i pocałunkiem,  odrastało mi serce. Kiedyś wyjedzone przez mrok. Otoczyła je opieką i troską.     Nie musiałem mówić. Nasze myśli zawsze były jednością. Czasami śmiała się, że mnie usidliła magią. Zaklęcia z jej ksiąg,  pozwoliły mnie przywołać i ujarzmić. Czy kiedykolwiek chciałem od niej odejść? Przenigdy. Już nie migruję wśród leśnych mokradeł  i zapomnianych nawet przez szeptuchy bagiennych borów. Mroźny księżyc ma jednak potężny zew. Tej klątwy nie zakończy nawet moja śmierć. Więc przemieniam się w jej ramionach. Samotny wilk, który dzięki ludzkiej czarownicy, jest choć trochę zrozumiany. Poddany nie ocenie a wysłuchaniu.      Lecz pamiętam i te noc czerwcową przed laty. Gdy świeżo porzucony na skraju polany. Wyłem aż do utraty głosu. Padłem w wystające ponad ściółkę, korzenie prastarego dębu. Moje żale obudziły go ze snu. Schwycił mnie w swe starcze konary i umościł wygodnie na listowiu gałęzistych dłoni. Zapytał kim jestem. Samotnym wilkiem odpowiedziałem. Drzewa myślą i odpowiadają dość długo. Wreszcie odparł z wielką rozwagą. Nie wyglądasz na wilka. Bo kiedyś byłem człowiekiem, lecz pobratymcy z wioski  nałożyli na mnie klątwę. Wypędzili mnie z granicy siół. Stałem się bestią. Znasz ludzi? To podły gatunek.     Dąb zasępił się lub nawet przysnął myśląc nad odpowiedzią. Wreszcie odrzekł z powagą. Nic nie wiadomo mi o gatunku ludzi.  Młody to zapewne szczep lub plemię. Znam dobrze ptaki co zamieszkują przestworza i korony moich pobratymców. Znam ryby srebrzyste i prędkie co płyną w nurtach górskich i leśnych strumieni. Znam jaszczurki, pająki czy ślimaki  co wędrówkami swymi po korze. Wywołują łaskotanie i uczucie świądu. Znam łosie, jelenie czy dziki. Co chadzają w ostępy. Zniżają łeb w ukłonach  ilekroć widzą mą postać  przechadzająca się po lesie. Czasami rozmawiam z wilkami. O wolności. Lecz Ty nie wyglądasz  na szczęśliwego i wolnego.     Rzucono na mnie czar.  Klątwę, której ani czas ani pokuta nie zdejmie. Dąb znów długo myślał. Czar… klątwy… magiczne konszachty. Runy, pergaminy, konstelacje. Drzewa nie znają się na tym. My rośniemy w ciszy prastarych puszcz. W miejscach świętych,  dotkniętych jedynie stopą Pierworodnego. Naszymi braćmi są chmury i skały. Słuchamy pieśni wichru. A kołysze nas do snu  szemrząca dziko Atrubre. Pani wszystkich wód,  której źródło spłynęło z nieba przed eonami.     Ale znam kogoś kto mógłby zaradzić  na Twą niedolę dziwny wilku. Zabiorę Cię do czarownicy,  która może będzie potrafiła zdjąć klątwę. Las jest wielki i dziki. Pełen parowów i dolin. Nie zbadają go w połowie nawet  tak śmiesznie mikre łapy jak Twoje. Zresztą nieroztropnie byłoby wysyłać  Cię tam samopas. Zaniosę Cię zatem wilku. Ku dawnemu kręgu rady. Do magicznych wrót Dok Natt. Tam jest dom czarownicy. Mieszka w wysuszonym cielsku trolla. Ona będzie umiała pomóc.     I ruszył ku kniei  z moim ciałem uwięzionym  w gałęzistym uścisku. Dopiero szóstego dnia stanęliśmy u celu. Dąb wyszedł zza  ostatniego szpaleru świerków. Każdy z nich zaszumiał  w ich drzewnym języku, oddając hołd władcy lasu. Moim oczom ukazał się przepołowiony światłocieniem zmierzchającego słońca  krąg polnych głazów,  pokrywały je wyżłobione linie runicznych, elfickich zaklęć. W centrum okręgu stała budowla  prawie tak wysoka jak Dąb, Złożony z kamieni i księżycowego srebra  łuk Dok Natt.     Miejsce gdzie Pierworodny  śpiewał swym dzieciom  pieśń o powstaniu życia. Gdzie nauczył ich miłości i dobra. Bo zła wtedy w krainie nie było. Nie było elfów, ludzi ani krasnoludów. Był tylko Pierworodny, jego głos  i zrodzone ze śpiewu dusze. Ognie natchnienia. Które dały początek życiu. Dąb ułożył mnie delikatnie w kręgu. Dopiero wtedy dostrzegłem osobliwe domostwo na lewo od nas. Było to cielsko trolla. Zamienione w kamień. Naruszone eonami opadów i erozji, pełne wgłębień i pieczar, prowadzących wgłąb jego martwych trzewi. Jedno z nich prowadziło do domu czarownicy.     Dąb z zaciekawieniem  krążył wokół cielska trolla. Z pewnością kiedyś go znał. I nie myliłem się. Kelljoon Maczuga… pomiot magii  która zatruła pieśń. Zabił go przed wiekami Jannii, Bóg góry. Była to era jaką pamiętamy już tylko my, strażnicy lasu i skały górskich zboczy. W jego wnętrzu  uwiła swe gniazdo czarownica. Bywaj wilku. Obyś w świętym Dok Natt, odnalazł to czego szukasz  i zmazał klątwę swego rodu. Ludzi jak ich nazywasz. Odszedł w las a za nim udały się  dwa najwyższe świerki. A ja ruszyłem niepewnie do trollowej jaskini. By szukać ratunku. I znalazłem go w objęciach czarownicy.  
    • Witam - wiersz ciekawy Czarku -                                                                Pzdr.
    • @Berenika97   Bereniko.   dziękuję Ci za ten komentarz.   czytając go, miałem wrażenie, że ktoś otworzył okno w dusznym pokoju.   nagle powietrze zrobiło się lżejsze, a świat jakby się odrobinę uśmiechnął.   masz niezwykły dar widzenia rzeczy w ich prawdziwych barwach - nawet kiedy piszę o mroku.   Twoje słowa są jak taki mały, własny kubek ciepłej herbaty, niby  nic wielkiego, a jednak człowiek po niej wraca do siebie.     dziękuję Ci za to :)   bardzo :)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...