Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

poprzecinany labiryntem korytarzy i poczekalni
z krzesłami odwróconymi plecami. cóż za wygoda
nie oczekiwać trudnych pytań nie patrzeć w oczy
tym kobietom w perukach albo tej dziewczynie

w chustce i ciemnych okularach. one lecą do światła
jak ćmy i promieniują bladością. w otwartych oczach
czai się niepewność z wygranej. to tylko pierwszy
etap morderczego wyścigu. ale można biec dalej
tylko samotnie choć inni też biegną obok

manekin w białym kitlu nie podnosi wzroku. wskazuje
krzesło przy brzegu biurka zasypanego dokumentami
liczy się papier. trzeba zapisać każdy wynik
pod odpowiednim numerem. najważniejsze paragrafy
i statystyka. taka do pięciu lat

i ta ponad normę. można wtedy odpuścić kolejną dawkę
patrzeć w lustro jak kiełkują cebulki i ścinać żółte żonkile

Opublikowano

sporadycznymi, w zasadzie milenijnymi są takie kawałki prozy, które poszatkowane w wersy czynią wiersze. w tym konkretnie przypadku, nalezy anulować owo poszatkowanie, niech to będzie prozą, jak było.

Opublikowano

Głupie to, ale po raz pierwszy muszę się zgodzić z przedmówcą w całej pełni ;)
W wierszu brakuje napięć, a nawet oddzielenie dwóch wersów na końcu niczego nie ratuje. Rozumiem, że ten opis miał być taki beznamiętny, żeby zagrać z "powagą sytuacji". Ale nic z tego. Jest blado, w dodatku takie kawałki:
"to tylko pierwszy
etap morderczego wyścigu. ale można biec dalej
tylko samotnie choć inni też biegną obok"
które mogą ujść w prozie (ta figura życia) - w wierszu tracą rację bytu. Więc niech to będzie zwykły zapis, ja w dzienniku. A końcówka, podana wierszem (!) - da kontrast.
Oczywiście to tylko moja opinia i (co bardzo prawdopodobne ;) mogę się mylić.
pzdr. b

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kiedyś pokusiłem się o podobną opinię tekstu
znanego poety. Wiersz o przedwiośniu na wiejskim podwórku
z grządkami, skibami i kurami grzebiącymi pomiędzy.

Wielce mi pasował na prozę. Tak sobie myślę, że niektóre,
dobre wiersze(!) można zapisać... prozą, i nic na tym nie stracą,
jak również "poszatkować" prozę. I powstanie wiersz.

Założenie jest jednak takie:(!) Aby proza stała się
wierszem, nie można z jej treści wyrzucić żadnego słowa,
jedynie możemy "grać" graficznie na różne sposoby.

Dla mnie przykładem takich tekstów, są niektóre wiersze Jacka P.
www.zb.eco.pl/zb/85/wiersze.htm


Kawałki można doszlifować i po bólu:-))

"to tylko pierwszy etap
morderczego wyścigu. ale trzeba biec dalej
samotnie, choć inni też biegną obok"

Pozdrawiam,

Ps. ja nawet prozą nie potrafię pisać komentarzy;-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Może i racja z tym manekinem (zbędne dopowiedzenie, że dzieje się to wszystko jak w zaprogramowanej maszynie; użyjmy więc określenia: "kobieta w białym kitlu" Czy to zadowoli Czytelnika?

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Gdyby tak było, jak się niektórym (zwłaszcza młodym i spółczesnym do bólu) wydaje, to można by o kant sosny (kozienickiej ;) rozbić cała tradycję liryki.
Piła łańcuchowa nie wystarczy, żeby z prozy powstała poezja - ani "Kropelka" (klej), żeby vice versa.
Nie mówię o wierszu. Eposy mają długą tradycję, jak i inne formy narracyjne.
Skoro jednak to ma być poezja - to trzeba "grać" tym, co się ma; kto powiedział, że poezja nie może być zapisana w sposób ciągły?
Zawsze jednak chodzi o efekt, estetyczny - i o czytelnika.
pzdr. b
PS. Co potrafi "janko" dobrze wiemy - znamy się nie od dziś ;D
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Gdyby tak było, jak się niektórym (zwłaszcza młodym i spółczesnym do bólu) wydaje, to można by o kant sosny (kozienickiej ;) rozbić cała tradycję liryki.
Piła łańcuchowa nie wystarczy, żeby z prozy powstała poezja - ani "Kropelka" (klej), żeby vice versa.
Nie mówię o wierszu. Eposy mają długą tradycję, jak i inne formy narracyjne.
Skoro jednak to ma być poezja - to trzeba "grać" tym, co się ma; kto powiedział, że poezja nie może być zapisana w sposób ciągły?
Zawsze jednak chodzi o efekt, estetyczny - i o czytelnika.
pzdr. b
PS. Co potrafi "janko" dobrze wiemy - znamy się nie od dziś ;D


O mammamija! piła kant sosny i klej a gdzie tartak?;-D

Ja nie mam zamiaru zmieniać zasad, ani wprowadzać jakichkolwiek kanonów. Teksty mogą oscylować w różnych kierunkach i przyjmować taką formę, jaką zakłada autor, wg jego najlepszej wiedzy i rozeznania w temacie. Zróżnicowanie, tylko wychodzi im na korzyść.
Różnorodność zabija nudę, i nie tylko w poezji. Tematy "ciężkie" powinny (msz) otrzymać taką formę, aby nie wystawał z niej zakalec;-)) A zresztą! Staram się jak potrafię, a że nie wszystkich zadowala ten czy inny tekst, to nawet dobrze, bo przynajmniej słyszę co w trawie piszczy. ;-) Ależ się nawymądrzałem...

Pozdrawiam i dziękuję za komenmtarze.
Opublikowano

znowu dyskusja:

proza czy wiersz

a mnie się wydaje, że nie ma to większego znaczenia
znaczenie ma dobór słów i klimatów

i proza i wiersz są przekazem
od autora do czytelnika

więc pytanie brzmi czy do czytelniczki czarna porzeczka przekaz dociera?

zdecydowanie tak
:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
    • Rzekli mu bracia: – „To dziś bracie!” – „Następne dziecko dla mnie macie.” – „Tak dziecko, ale nie następne! Tysiącleć wpraw szlaki tu błędne, Weź duszę Zbawiciela na świat! Choć wątpliwe czy będzie mu rad? Widzisz z nami wszystko…: krzyż i śmierć, Na Boga, tak ma być, bierz i leć!” Wziął czarnoskrzydły dziecko-słońce I spadł pociech szepcząc tysiące, Zdumion, a szczęśliw kogo niesie… . . . – „Panie magu, patrz tam: Kometa!” – „Choć, zda mi się piękna, to nie ta, Co się wśród dal kosmosów niesie… Siodłaj koń! Anioł niósł tam dziecię.”   Wszystkim dobrym duszom z życzeniami wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia.   Ilustrował „Grok” (pod dyktando Marcina Tarnowskiego), grafiką „Anioł niosący duszę Jezusa na ziemię”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...