Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Afrodyty w wieńcach z piany tańczą walca
cały szereg w mokrym piasku ćwiczy kroki
tylko słońcu dają widzieć swoje wdzięki
z mglących tiulów z ciemnych wirów w suchość biegną

kamień nieład wznieca spokój tafli łamiąc
długim rzędem sunie oddział morskich panien
żaglą rzęsy niosąc oczom szybką ulgę
wodne trzpiotki ciągle słyszą z Wiednia dźwięki

w białych muszlach wicher śpiewa raźnym tonem
jedną falą ścieli nisko morskie trawy
w długie grzywy czesze miałkie ziarnka piasku
sypie ostro niszcząc bogiń drobne ślady
Marlett oraz Sosna

Opublikowano

Messalinie, uważam, że Twój komentarz, to zbyt mało by utwór mógł zostać w ZETCE, a czemu? A temu:

jakoś dziwnie nie korelują mi boginki z wiedeńskim walcem (abstrahując od epok i "konwenansów"). Generalnie wiem (tak mi się wydaje), o co w utworze biega, ale inwersje bez uzasadnienia oraz "wieńce z piany", "piasek", "słońce", "tiule","oczy", "długie grzywy" "białe muszle" i "wicher", i "fale" użyte w tak konwencjonalnych (czasem śmiesznych - białe muszle) znaczeniach dyskwalifikują ten utwór w Zet.
Mam jeszcze kilka kwiatków, ale nie chce mi się o nich pisać, wiem, że M&S są mądrzejsi i będą wiedzieć, o co biega.
Słonka dla M&S!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Lady Supay - nie jestem tu wyrocznią, jedynie napisałem
że pomruki w tym dziale prawie że, a smiać się umieć nawet
nie trzeba bo się umie albo nie
MN

Messo, bo najtrudniej śmiać się z siebie, a najłatwiej z kogoś. Ja nie śmieję się z M&S, jedynie wskazuję dlaczego ten wiersz tu nie pasuje i to całkiem poważnie. Wiem, że białymi krukami są obecnie utwory rymowane, delikatne w odbiorze, aczkolwiek nowatorskie i mistrzem musi być ten, który potrafi w niekalkowany lub niekonwencjonalny, ew. świeży sposób przedstawić rzeczywistość (czyt. dziś, wczoraj, wiosna, lato, miłość, taniec, przeszłość, przyjaźń, przyroda etc...). Bo wiele już było, o tym "wiele" pisano setki, tysiące razy - w rymach, na biało, na przekór i wspak. Szczególnie Temu, który o "wiele" potrafi napisać lepiej lub inaczej niż nasi rodzimi (po co dalej szukać?): Norwid, Asnyk, Poświatowska-Jasnorzewska, Jasturn, Herbert, Karpiński, Baran, Twardowski, Kofta, czy Osiecka, Świetlicki lub Dehnel, Pasewicz, Podgórnik, czy nasza "rodzima" dotyk - Mirka Szychowiak; tudzież wielu innych, którzy w tym momencie nie przychodzą mi do głowy- złożę skromny hołd (bo kim ja jestem...), ale zawsze szczery, uczciwy i subiektywny, gdyż tylko tak mogę odbierać poezję....
Dlatego (ponieważ straaaaaaaaaaaaasznie dużo czytam) uważam, iż mogę mieć zdanie na temat zamieszczonych utworów i już wiem, że żaden mój nie wyląduje w ZET. No, chyba, że kiedyś, ktoś mnie przekona, ale na to potrzebuję nieswojej opinii. ;)

Słonka! i chłodnego wiatru dla odświeżenia, bo gorrrąco bardzo! :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija siemasz, Aga...
    • Ona: Daj! Dopijaj! I podjadano
    • Iwo, i cukru turkuciowi?   I cukru, Turku, ci?   Ano, Turku, cukru tona
    • @huzarc Cześć, dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @violetta O matko, jakie piękne...
    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...