Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

„oznaki humanistyczne to czynności ludzkie”


wyjebali mnie
swoim życiem duchowym że niby takie mają
wciąż te same teksty i te same ryje
delikatne lalusie z pornolami na łączach
delikatne panienki spod znaku pokoju

nie będzie ciszy
dobro to mit zwalonych teorii
skopiowanych bożków przy krwawym ołtarzu
wreszcie kapłanów wbijających nóż w serca
dla miłości i pisma

wyjebali mnie bo kiedyś wierzyłem
w obowiązki i uczciwość tez starców
ojców i matek i wszystkich po trochu
w opery mydlane i dobre zakończenia
a przecież to chore
że wszystko powtarza się cyklicznie

  • Odpowiedzi 42
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

wyjebny wiersz....;) sie robi ostro ciekawie, złożyło sie że M.Krzywak i amerozzo koło siebie, jebanie i porno w wierszach...mniam.

chyba sobie limit czasowy dostosuje;)

rozczarowanie i zgrzyt pomiędzy ICH wartościami a rzeczywistością. wartości, które peelowi wpajano, a które upadły. dzięki postępowaniu tych, którzy je wpajali

nie będzie ciszy czytam nie będę milczał.

czuć złość wściekłość, ja lubie takie pisanie
pzdr

Opublikowano

jestem na nie:(...widzę że dzisiejsze ,,tournee''po prawie wszystkich utworach tego forum:)...i jadowite komentarze nie wpłynęły zbyt pozytywnie:)...ale jako kulturalna czytelniczka powstrzymam sie od nagannych komentarzy... miłego dnia życząc

Opublikowano

Kolejny utwór z pornografią gdzieniegdzie... Zastanawiam się, czy to jakiś syndrom uzależnienia od site'ów youtubopodobnych. Taki skrawek podświadomości, który musi się zamanifestować jak w malapropizmach.

Mogę się mylić, bo dawno mnie nie było, ale odnoszę wrażenie, że utwory o tematyce i wydźwięku takich jak powyższy przykuły się do autora, jak sufrażystki do latarni. Może pora na jakieś zmiany?

No i jeszcze sama forma. Jakiś brak spójności tu dostrzegam. Mieszasz elementy stylu wzniosłego (chodzi mi tu o pojedyncze słowa i frazy: mity, krwawe ołtarze, wbijanie noży w serca, miłość i pismo itd) z językiem potocznym. Niestety nie daje to wcale gotyckiego efektu, a nie mogę sobie wyobrazić, jaki inny mogłoby wywołać, poza wrażeniem, że coś tu nie pasuje.

No i jeszcze pointa:

"wszystko powtarza się cyklicznie"

Nieco kliszą zajeżdża, a w ogóle to chyba pleonazm (o ile dobrze rozumuję, cykliczność sama w sobie zakłada powtarzanie się czegoś tam).

Pzdr

Opublikowano

jasiu zły:
ad1 - uzależnienie nie.
ad2 - zmian też nie będzie
ad3 - ano, zmieszało się
ad4 - jeżeli to jest pleonazm, to nie tylko ja mam ten grzech na sumieniu

Reasumując - zgadzam się, ale nic nie zmieniam.

Pozdrawiam.

Opublikowano

"skopiowanych bożków przy krwawym ołtarzu
wreszcie kapłanów wbijających nóż w serca"

to jest banalne:(

tym razem Pan chciał troszkę ostrzej, czuć tę złość itp, ale podobnie myślę jak jasiu zły w swoim komentarzu. Trochę tego, trochę tego, wyszedł taki kolaż, niestety nieudany.

Pozdrawiam.

Opublikowano

a mnie się tam podoba, choć panie Krzywak wciąż pan nie odpowiedział w ostatnim iwerszu o co tam właściwie chodizło i co się kryło pod pomidorami ;p
a ten mi się podobsa, co prawda jest wulgarny, ale ta wulgarność jest tu oczywiscie zamierzona i pełni bardo ważną funkcję - pozatym nawet tkai przykład jak nam w życiu nei dizie wszystko się wali, sami nei wiemy co robić, czy po prostu uderzymy się w nogę, rękę bo się zagapiliśmy - to nie mówimy:

Jak mnie to zdziwiła ta nagła przeszkoda,
wpaldłem w nią tak nagle - jak boli mnie noga ;)

tylko chyba raczej np. O k** czy różne takie. Taka już nasza lduzka natura i wulganrość to też część człowieka, o której też nalezy pisać i fjanei sotoswać w takich wierszach. Jak dla mnie ten wiersz jest dobry - to tkai krzyk sfrustrowanego cżłowieka, który niezbyt rozumie, ideały isę załamały, a sam nie moze dkogonic zmian i życie.

Niestety musze spadać, to napisze tylko,m że to mi najbardizje pryzpadło do gustu:

nie będzie ciszy
dobro to mit zwalonych teorii


pozdr.

Opublikowano

Michale, twój peel "wyje" jakby dopiero skończył maturę albo studia - po rozczarowaniach przychodzi najczęściej czas odbudowy wartości; obawiam się że takie trwanie w negacji i negatywiźmie zaprowadzi Twojego peela do nihilizmu - wiesz z Dostoja jakie to niebezpieczne;
wtedy tylko ucinanie "ryjów" sprawia satysfakcję, aż do własnego marnego końca;nie stać Cię na wielkodusznoś wobec żywych, wobec sztuki?
nie wojaczkuj zatem i nie krzyw się Krzywaku- życie jest piękne, nie tylko wstrętne (takie jest także - ale nie tylko, nie tylko...);
pozdrawiam! J.S

Opublikowano

Początkującym autorom wybacza się wiele : nieporadność stylu,ubóstwo językowe,przewagę emocji nad myśleniem,płytkość refleksji - zatem wybaczam i daję plusa jako zachętę do dalszej mozolnej pracy.Pozdrawiam.

Opublikowano

zastanawiam się, co to za peel. chyba akurat przechodzi jakieś załamanie nerwowe (albo go oświeciło :))
nie zajmę zdania podoba się-nie podoba się. nie moja broszka oceniać kogoś takiego jak Pan (z szacunkiem, i przepraszam za słodzenie), ale zostawiam ślad. byłam, czytałam,

pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zgodzę się z tym.

Poza tym takie wybuchy czasem działają ożywczo, ale mnie przekonuje raczej... Wyrafinowana agresja (jeżeli już). Ten wiersz głośno szczeka. A powinien warczeć.



Dla mnie to wygląda tak, jakby peel nie wiedział, że ludzka natura jest co najmniej dwoista i że w każdym jest pierwiastek dobry i zły. No tak za młodzieńczo tym razem.

Swoją drogą, Panie Michale - po co tak potencjał marnować? Może dłużej nad tekstem posiedzieć. Niech poleży. Bo ten wiersz wydaje mi się tak na szybko napisany.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Prawdziwy wiersz, prawdziwy, jak cholera. Kolejny 'ostry' wiersz w ostatnim czasie na forum, ale też kolejny dobry. Peel zawiedziony cyklicznością życia, wkurwiony tym na serio. Podoba mi się.
Pozdrawiam

Opublikowano

Tytuł można dwojako potraktować, otóż jako czasownik w trybie rozkazującym, bądź nieco trywialnie, jako rzeczownik Przy pierwszej opcji podmiot liryczny wówczas właśnie wyłby z wściekłości, bo wszelka wiedza, którą dotychczas posiadał, okazuje się fałszywą Peel w takim wypadku jest osobą zagubioną, czy wręcz roztrzęsioną, zatem emocje są nieuniknione Biorąc pod uwagę drugą możliwość, co do interpretacji tytułu, podmiot liryczny staje się wyjem szarganym złością i goryczą Aczkolwiek myślę, że oba przypadki mogą być słuszne, poza tym sprowadzają się do tego samego wniosku

Podmiot liryczny odkrywa, że praktycznie wszystkie istotne dlań kwestie, czy te, z którymi miał jakąkolwiek styczność, są złudne, nieprawdziwe, zakłamane, puste Niewiele także uległo zmianie w porównaniu z poprzednimi okresami w jego życiu Peel zatem chce wykrzyczeć prawdę, której doświadczył Zdaje się, że podmiot liryczny po prostu dorósł, albo raczej wkroczył na drogę prowadzącą do pełnej dojrzałości i odpowiedzialności Wie on już bowiem, jak pełen hipokryzji i obłudy może być świat Dostrzega on także jeszcze jedno: te wszelkie zjawiska niestety się powtarzają bez względu na epokę

Dość ciekawy tekst przede wszystkim ze względu na przekazywane treści Do warsztatu również nie mam większych zastrzeżeń, chociaż nie wiem, czy nie lepiej byłoby skrócić nieco pierwszą i trzecią strofę Jakkolwiek przekonuje mnie tematyka utworu, dlatego skłonny jestem zostawić mu pozytywną ocenę

Pozdrawiam

Opublikowano

Rafał Różewicz -no chyba nie chce pan mi powiedzieć, że to miał być gotyk :)

adolf - bo nie czytał pan, co napisałem pod nim - że mnie nie będzie przez kilka dni (nie było mnie dłużej) i z góry przepraszałem za brak odpowiedzi. A pech chciał, że akurat rozgorzała pod nim dość rozbudowana dyskusja (Ty, Drax, Suicide) a mnie znowu musiało być głupio. No, ale dzieją się takie rzeczy, że jakbym o nich napisał wiersz, to nikt by nie uwierzył :)
W każdym razie dziękuje serdecznie.

JacekSojan - jestem zawsze pokojowo nastawiony. A w wierszu nie muszę ;)

H.Lecter - jest pan wielkoduszny, to miłe.

Rachel Grass - ja z tym peelem też nie mam nic wspólnego ;)

Rafał_Leniar - potencjał ma czas, spokojnie, damy sobie radę

Mr. Żubr - to jest moja propozycja patrzenia - nie każdemu podejdzie, trudno. A komu podchodzi, to tylko się cieszyć :)

Mr.Suicide - jestem Ci winny z beczkę napoju chmielowego za cały trud pracy. Przyjeżdżaj do Krakowa.

zak stanisława - mnie to tak w rzeczywistości wyj. fundusz zdrowia - no, ale kto nie ma pieniędzy, może sobie spokojnie umierać. Zawsze twierdziłem, że ten kraj jest co najmniej dziwny.

Pozdrawiam wszystkich.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




O jakim chamstwie mowa- nie kumam Bernadeto.
Czy ty jesteś małoletnia że tak cię zgorszył powyższy wiersz.
Michał pokazał kawałek życia w swym wierszu-życia prawdziwego.
I nie próbuj mi wmówić że się mylę albo że się podlizuję
pozd. autora kom. i wiersza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @UtratabezStraty sam tytuł już daje do myślenia:)
    • @violetta , skoro takie intrygujące, to może podzielisz się swoimi myślami na temat jakiegoś wątku tego opowiadania... :) 
    • @Migrena Trzymaj się !

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Po widzeniu w zakładzie karnym w niedzielę wracałem autobusem do domu po to, żeby już w poniedziałek późnym popołudniem wrócić na poligon do mojej jednostki, bo tylko w poniedziałek miałem jeszcze przepustkę. Tak się więc przez ten weekend i następujący po nim poniedziałek najeździłem i napatrzyłem zarówno na krajobraz miejski, jak i wiejski.   To, co się od jakiegoś czasu rzucało w oczy, kiedy się jechało przez miasta i wsie, to nowa służba patrolująca ulice. Niebieski drelich, na głowach drelichowa furażerka albo czarny beret z godłem państwowym, na nogach zazwyczaj czarne buty powyżej kostki, kurtka drelichowa spięta czarnym wojskowym pasem, a na prawym ramieniu biało-czerwona opaska z literami LRP. LRP to skrót od Ludowa Rezerwa Policji. W ramach demokratyzacji życia w Polsce postanowiono stworzyć LRP jako niezawodową formację policyjną obok policji zawodowej z taką myślą, że podejście niezawodowego policjanta do strzeżenia prawa będzie w mniejszym stopniu podatne na wypaczenia związane z myśleniem o karierze zawodowej w policji. Niektórzy znawcy historii myślą zapewne w tym kontekście o ORMO, niezawodowej formacji, która w czasach PRLu wspomagała ówczesną Milicję Obywatelską. Tyle, że ORMO, przynajmniej w końcówce PRLu, nie była, z prawnego punktu widzenia, formacją uzbrojoną, natomiast obecna LRP jest jak najbardziej formacją uzbrojoną. Ustawa o Ludowej Rezerwie Policji przewiduje wręcz, że docelowo ma ona być wyposażona we wszelką broń przewidzianą dla wojsk lądowych, a więc...ma być nawet lepiej uzbrojona, niż zawodowa policja. LRP jest stowarzyszeniem wyższej użyteczności, jednak ze względu na swój uzbrojony charakter podlega silniejszej kontroli Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, niż normalnie tego typu stowarzyszenia podlegają. Jakkolwiek przynależność do niej ma charakter ochotniczy, to jednak władza stosuje pewne miękkie formy nacisku na wstępowanie do niej, jak na przykład redukowanie etatów w policji zawodowej. Członkowie LRP nie dostają wynagrodzenia za służbę, tylko odszkodowanie za nieuzyskane wynagrodzenie z tytułu pracy. Mają oni natomiast...wszystkie uprawnienia funkcjonariuszy policji.   W poniedziałek późnym popołudniem wróciłem do jednostki wojskowej i dwa tygodnie do końca ćwiczeń rezerwy szybko mi zleciało. Dużo ruchu na świeżym powietrzu, różne ćwiczenia taktyczne i na sam koniec pieszy marsz na czterdzieści cztery kilometry w ciągu jednego dnia z następującym po nim wejściem do walki. Ćwiczenia zakończyłem jako starszy szeregowy rezerwy, przy czym dowództwo zapewniało, że planują zrobić mnie jeszcze co najmniej starszym sierżantem i z takim właśnie wymiarem ćwiczeń powinienem się liczyć. W niedzielę odbyło się uroczyste zwolnienie do cywila. Generałowie, którzy przemawiali, zwracali uwagę między innymi na rolę wychowawczą jaką służba wojskowa ma dla dojrzałych mężczyzn. Skoro mężczyźni w wieku 30+ albo 40+ obejmują nawet najwyższe stanowiska w państwie, to zapewnienie karności w tej grupie wiekowej ma dla państwa kluczowe znaczenie. I między innymi temu powinna służyć powszechna i obowiązkowa służba wojskowa dla tej grupy wiekowej. Takie rozumowanie przebijało się w tych przemówieniach. Wieczorem tego samego dnia byłem już w domu.   Po zakończeniu ćwiczeń i powrocie do domu, ze względu na przerwę semestralną na uniwerku, nie miałem zbyt wiele do roboty, ani jako wykładowca, ani jako bibliotekarz. Żony nie ma w domu, ale jest jak najbardziej obecna w moich myślach. I nie tylko ja o niej pamiętam…   Przed wejściem na naszą klatkę schodową zaczepia mnie nasza sąsiadka, wiek trochę ponad sześćdziesiąt lat, pani Krysia.   - Panie Marku, kochany, już tak długo nie widziałam pana żony. U was wszystko w porządku?   No, fakt, że już dwa miesiące nie ma jej w domu. I tu widać kobiecą solidarność, że jej obecność zostaje zauważona. A ja nie przestaję dostawać małpiego rozumu na myśl o małżonce i dlatego odpowiadam sąsiadce w ten sposób:   - Widzi pani, bo ja i Agnieszka już od dwóch miesięcy nie mieszkamy razem…   Od razu widać zmieszanie na twarzy pani Krysi.   - Ale jak to? Jakiś kryzys w małżeństwie? - odezwała się sąsiadka niepewnie.   - Ależ oczywiście, że mamy kryzys w małżeństwie! Gdyby pani widziała, jak żona na mnie krzyczy…   -Ale,... czy grozi wam rozwód? - zapytała pani Krysia, teraz już z bardzo dużą dozą niepewności.   - Ależ pani Krysiu! Nie mogę się z Agnieszką rozwieść, ponieważ jest ona bardzo głupią kozą i dlatego muszę jej ciągle dokuczać. A żeby jej móc skutecznie dokuczać, to muszę być jej mężem.   - Panie Marku, czy pan w ogóle kocha swoją żonę? - zapytała teraz stanowczo pani Krysia.   - Pani Krysiu, trzy lata temu, zaraz po naszym ślubie, to ja kochałem Agnieszkę. Teraz to już przeszłość…   Widziałem teraz lęk na twarzy sąsiadki.   - Teraz to ja jej już nie kocham. Teraz to ja totalnie głupieję na jej punkcie. -   Pani Krystyna była oczywiście nieco zmieszana tymi moimi wywodami. Po prostu jest zbyt normalna, żeby tego typu tok rozumowania, jaki jej wtedy zaprezentowałem, zrozumieć. Postanowiłem trochę rozjaśnić naszej sąsiadce sytuację przez wprowadzenie odrobinę rzeczowych wyjaśnień:   - O tym, że nie mieszkamy razem, zadecydował sąd, który posłał moją żonę na sześć miesięcy za kraty za jazdę w stanie nietrzeźwości.-   - O Boże... - reakcja pani Krysi nie kazała długo na siebie czekać - ...i do tego pani Agnieszka jeszcze w więzieniu, o Boże! -   Żeby dać pani Krysi jakąś nadzieję, zrobiłem jej taką propozycję:   - Najlepiej dam pani adres do zakładu karnego, a pani napisze do mojej żony list. Ona pani najlepiej wszystko wyjaśni.   Pani Krysia zgodziła się, wziąłem więc jakąś starą kartkę i długopis i zapisałem jej adres Agnieszki w zakładzie karnym i dałem tę kartkę naszej sąsiadce. Byłem oczywiście pewien, że jak Agnieszka otrzyma ten list, to się bardzo, ale to bardzo wkurzy na mnie i to mnie kręciło. W czasie ostatniego widzenia udało mi się osiągnąć, że Agnieszka powiedziała do mnie, że jestem głupi. Strategicznym moim celem było, żeby Agnieszka powiedziała do mnie, że jestem głupim lujem i kręciła mnie nieustannie myśl, że przez takie zachowanie mogłaby mieć kłopoty w zakładzie karnym, a ja musiałbym ją za to przepraszać na kolanach, bo to wszystko przeze mnie...Ale nie miałem jasności, co do tego, czy za takie zachowanie mogło Agnieszce coś grozić.   Spotkanie z sąsiadką miałem w czwartek, natomiast na sobotę miałem już umówione widzenie u żony w zakładzie karnym. Tym razem byłem już pewien, że uda mi się pojechać z ojcem i teściem. Wyruszyliśmy więc w sobotę autobusem i wczesnym popołudniem dotarliśmy do zakładu karnego.   W pokoju widzeń usiedliśmy i z innymi odwiedzającymi czekaliśmy na doprowadzenie więźniarek. Po kilku minutach weszły więźniarki, a doprowadził je...Marcin, mój kolega z ćwiczeń wojskowych. Moja żona bardzo ucieszyła się, że wreszcie ją odwiedza trochę więcej facetów, bo, jak sama powiedziała, mężczyźni w takim babskim kryminale są na wagę złota. Rozmowa była dosyć rzeczowa. Zarówno mój ojciec, jak i mój teść dopytywali się o warunki bytowe więźniarek i o różne szczegóły życia w zakładzie karnym. W każdym razie obyło się bez jakiegoś większych wyrazów zatroskania o Agnieszkę. A ona robiła wrażenie, że jest pogodna i zadowolona. Kiedy widzenie się już kończyło i wszystkie więźniarki stały z Marcinem przy wyjściu, moja żona, pełna energii, ruszyła z takim rozmachem w kierunku strażnika, że...go kopnęła w nogę.   - Ojejku, Marcin, bardzo boli?! Że też cie musiałam kopnąć tym twardym drewniakiem…   - Jest w porządku. Chodź, już musimy iść.   - Ale na pewno nie boli?   -Nie boli, daj spokój, idziemy!   - Ale gdyby jednak bolało...- powiedziawszy to Agnieszka wyprężyła się i dała Marcinowi na pocieszenie, którego on najwyraźniej nie oczekiwał, całusa w policzek. Potem wyszła razem z Marcinem i innymi więźniarkami.   Agnieszka, jako jedynaczka, odczuwała, od kiedy ją pamiętam brak rodzeństwa, a więc próbowała rekompensować sobie te braki w kontaktach z pewnymi ludźmi. Najwyraźniej nadała Marcinowi niejako status swojego brata i tak odczuwałem tego całusa, którego mu dała. W każdym razie całkiem ciekawe wrażenia z życia więziennego mojej żony…     ***   Najważniejsze, że Marcin wrócił z ćwiczeń wojskowych, to teraz mamy znowu dwóch mężczyzn w tym babskim kryminale: wicenaczelnika oraz Marcina. Bo w kobiecych zakładach karnych koniecznie powinni być faceci wśród funkcjonariuszy. Funkcjonariuszki są absolutnie spoko, ale dziewczyny, które odbywają karę, potrzebują dobrych męskich wzorców, jak kania dżdżu. A jak mi ktoś powie, że lepiej, jak nas same kobiety pilnują, bo przecież mężczyźni mogliby nas...molestować seksualnie, to go pogonię. Tak można zrobić dziewczynom wielką krzywdę, a mianowicie zakorzeniając w nich przekonanie, że facet to z zasady molestant, a może jeszcze ktoś gorszy…   Prawie tydzień po tym, jak Marcin wrócił z ćwiczeń, Marek mnie tu odwiedził w sobotę razem z moim ojcem i swoim ojcem. Tym razem widzenie było dosyć normalne. Marek nic nie wywinął, chociaż podejrzewam, że to tylko cisza przed burzą. Od kiedy jestem tu, za kratami, Marek zaczął stopniowo głupieć na moim punkcie i nie wierzę, żeby się skończyło na jego dotychczasowych wybrykach.   W czwartek po wizycie Marka sprzątałyśmy pewien park tu w mieście, gdzie jest zakład karny. Normalnie to zakładamy do pracy w terenie więzienne spodnie, ale tym razem niektóre z nas były w naszych zielonych, więziennych spódnicach. Na przykład ja i Agata. Z Agatą zamiatałyśmy drogę asfaltową pomiędzy trawnikami, którą co jakiś czas przechodzili ludzie.   - Ty, widziałaś jak ta laska w tych czerwonych szpilkach się na nas popatrzyła…-odezwała się Agata.   - Ciekawe, co sobie o nas myśli. - odpowiedziałam.   - Chyba jest zszokowana naszym wyglądem. Powiedzmy to sobie szczerze: chyba nie wierzy swoim oczom, że jakieś młode dziewuchy w naszym wieku mogą tak wyglądać, jak my… -odparła Agata.   -A niech tam sobie będzie zszokowana. - oznajmiłam stanowczym głosem. - Ja, w każdym razie, mam dosyć ciuchów imprezowych, profesjonalnego ubioru dziennikarskiego i tej całej Francji elegancji… Mogę sobie spokojnie od tego odpocząć. A kiedyś jeszcze założę pewno jakiś elegancki ciuch na imprezę. Ale to ma czas…-dodałam.   - A ja też mam dosyć tego studenckiego, imprezowego życia. Tu, w kryminale, się więcej nauczyłam o prawie, niż na studiach… A studia prawnicze to chyba jednak dokończę. A do tego jeszcze pójdę na medycynę…- odpowiedziała Agata.   Kiedy zamiatałyśmy i tak sobie rozmawiałyśmy przy tym, odezwał się przyjazny głos funkcjonariuszki:   - Zawadzka-Milewska i Leszczyńska, dziewczyny, kończymy gadanie, kończymy sprzątanie. Wracamy do zakładu karnego. -   Od razu ruszyłyśmy do miejsca zbiórki i po około czterdziestu minutach byłyśmy na terenie więzienia.   Kiedy bo obiedzie, a przed wyjściem na spacerniak, mogłyśmy się swobodnie poruszać po oddziale, ja siedziałam w bibliotece. Wtedy wchodzi Marzena. To ta sama, która nadzorowała moje widzenie z Markiem, kiedy ten dopuszczał się dotychczas największych szaleństw. Po wejściu do biblioteki zaraz wyciąga kopertę w moim kierunku.   - Aga, ktoś napisał do ciebie.- oznajmia.   Patrzę na na nadawcę:   - Krystyna Jaworska...- czytam i dalej ten sam adres, co mój i Marka, z wyjątkiem mieszkania oczywiście. A więc pani Krysia z naszej klatki schodowej do mnie napisała. Ciekawe, skąd się dowiedziała, że tu jestem. No i co mi pisze? Biorę się za otwieranie koperty...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...