Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

usiedliśmy na ławce
i spokój
przepłynęły policyjne łodzie

emeryt na rowerze
rozumiesz
zatrzymał się dwie ławki obok
rozebrał do bielizny

później przechodził chory człowiek
gadał do siebie bez przerwy
zaczął nawet zamaszyście gestykulować

wreszcie porozmawialiśmy
z pewnym menelem
o perspektywach na przyszłość

Opublikowano

Trudno coś zarzucić impresji (nie mówię o wierszu, ale o impresji w ogóle). Tu widzę zwykły opis, który do mnie trafia, choć większego sensu, poza chęcią pozostawienia takiego obrazka w pamięci, nie widzę.

Wyciąłbym: "rozumiesz", bo tu powinien być sam opis impresji bez takich bezpośrednich wstawek.
"nawet" - partykuła zupełnie zbedna. "Chory człowiek" to pewnie pijany człowiek, gestykulacja (nawet ta zamaszysta ;)) nie jest niczym nowym, nie powinna peela dziwić.

Mało tych poprawek, ale całośc podoba mi się. Przeczytać i zapomnieć, i to chyba największy minus tego tekstu. O czym on tak naprawdę jest? Czy jest tu drugie dno (może ja nie widzę)?

Hej, ewentualnie (choć nie wiem co by to zmieniło) możesz się pobawić słowem "spokojnie". W pierwszym sensie "było" jest w domyśle.

Tak:

usiedliśmy na ławce
i spokojnie
przepłynęły policyjne łodzie

emeryt na rowerze
zatrzymał się dwie ławki obok
rozebrał do bielizny

później przechodził chory człowiek
gadał do siebie bez przerwy
zaczął zamaszyście gestykulować

wreszcie porozmawialiśmy
z pewnym menelem
o perspektywach na przyszłość

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Do zobaczenia nie zmuszam, póki sam nie zobaczę.


No właśnie od początku nie byłem do końca zdecydowany.


Uwierz, nie był pijany. To była chyba jakaś schizofrenia lub coś w tym rodzaju; nie znam się.


Wiersz ewidentnie do dopracowania. Rzadko umieszczam coś (nawet w warsztacie) z przeświadczeniem, że utwór jest nieskończony. A za Twoją wersję dzięki, przemyślę na pewno. Fajnie, że poświęciłeś czas.

Peace
Opublikowano

Wygląda to jak rozmowa telefoniczna o niczym.Z impresją nie ma nic wspólnego (jeżeli ma być prowokacyjnie,to -nie jest).Rozbieranie do bielizny,chory człowiek,menel -jako sposób ożywienia tekstu -nieudane.Do kosza.Pozdrawiam.

Opublikowano

Wyszłam sobie z izby przewietrzyć się.
Zobaczyłam rodzajową scenke zapadającą w pamięć,
lubię spacerować po małych miasteczkach, obrzeżach dużych miast,
po parkach i obserwować toczące się życie.
Cenię ludzi, którzy z każdym umieją rozmawiać.
PL budzi we mnie dużą sympatię. On obserwuje: nie - ocenia.
Dla mnie bardzo ładny wiersz, proszę mi nie udawadniać Autorze,
że tak nie jest, bo to mój przywilej - pisać o odczuciach po przeczytaniu.
Serdecznie pozdrawiam - wracam do domu
- baba

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ciekawy. U mnie za A,B,,C dzisiaj kupili cztery czyste na jeden raz do wątłej jednorazowej. Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • Ty nie gnasz, a jedziesz na wstecznym haha
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Również się cieszę, że znowu tutaj jestem. :-)
    • @Migrena dziękuję za uznanie:):) @EsKalisia Dziękuję za refleksję:):) @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję Talarku:) @Berenika97 Pięknie odpowiedziałaś:):) @viola arvensis Violu pięknie Ci dziękuję za Twoją życzliwość:)
    • Nigdy nie zapomnę mojej babci, od której wszystko się zaczęło. No więc tak. Opowiem wam o tym wszystkim, ale trochę chaotycznie, bo taka z reguły jestem i zazwyczaj ulubioną tradycję, kultywuję. To znaczy o tym, jak zostałam szczęśliwą żoną i matką, mojego, jak pragnę wierzyć, szczęśliwego ze mną męża. No nie. Matką jestem moich dzieci. Dzisiaj mam taki rajzer fiber, z uwagi na jutrzejszą uroczystość, że gadam jeszcze bardziej chaotycznie, niż ustawa nakazuje. W miarę możności postaram, bajanie streszczać.   Obecnie jestem starą babą, lecz wtedy miałam dwadzieścia wiosen, gdy siedziałam i spozierałam jak reszta rodziny, na babcię, która zapragnęła odczytać testament, póki była jeszcze na fleku. Dziadek w tym czasie już nie żył, a przepustki zza światów nie dostał.    Gdy babcia otwierała kopertę, to cisza nastąpiła jak makiem zasiał, a wszyscy wstrzymali oddechy. Nawet jeden z wujków wstrzymał za długo i umarł, ale to już inna historia.   Tylko miętoszenie papieru było wyraźnie słyszalne i tykanie zegara, który odmierzał czas, do rozpoczęcia odczytu. No wreszcie otwarła i po prostu zaczęła:   – Cały mój majątek zapisuje mojej jedynej wnuczce i nie zamierzam się tłumaczyć, dlaczego – mówiąc to, dotknęła znacząca jednego z wałków na głowie, spowitego w siwych włosach. – A zatem – ciągnęła dalej – wszystko jasne. Mojej kochanej wnuczce – że powtórzę – zapisuje w spadku, jedną sztukę z mojej głowy.   – A my. Dostaniemy co? - zapytała nieśmiało zawiedziona do granic możliwości rodzina. – O ile nam wiadomo…   – Tak. Pstro. Nic wam nie wiadomo – wrzasnęła wzburzona babcia, popatrując wokół cwanym wzrokiem. – Z tego jeszcze co dobrego wyniknie. Jestem o tym święcie przekonana.   Tak się złożyło, że na drugi dzień, babcia odeszła w zaświaty. Została pochowana z wałkami na głowie, lecz nie ze wszystkimi. Jeden ja wyszarpnęłam. Taki fajowy druciany. Pusty w środku. Stosownie przy tym, starodawnie dygając i mówiąc, dziękuję.    Po jakimś czasie – mniej więcej, kilka tygodni po pogrzebie – obudziło mnie o świcie, złowieszcze stukanie pode mną. Tak się normalnie przestraszyłam, że o mało co, a bym się zesikała na jaśka. Ze strachu nie mogłam wstać, by zobaczyć, co to za cholerstwo tak diabelnie stuka. Rodzice akurat wyjechali i byłam sama w domku. Jednocześnie pamiętałam, że gdy kładłam się spać, to trzymałam w ręce papilota czyli spadek, który mi się wysmyknął i pokulał między dość wysokie nóżki, podtrzymujące spanko.     W końcu zebrałam się na odwagę i zajrzałam pod łóżko, doznawszy prawdziwego szoku i kołatania przedsionków. Jakaś wściekła mysz, wlazła do wałka i nie mogła się wydostać. Trzaskała nim po dechach na wszystkie strony. Na dodatek warczała na mnie i spoglądała krwawym, mysim wzrokiem. Byłam tak roztrzęsiona, że zaczęłam się wydzierać i biegać jak opętana, przewracając krzesła i nocną lampkę z ozdobnym szczurem na kloszu.     W końcu otwarłam okno, krzycząc wniebogłosy, że zostałam zaatakowana przez krwiożerczego potwora w zbroi. Tak się akurat złożyło, że przechodził pod oknem, młodzieniec szczególnej urody z hektarami i gdy ujrzał spłoszone dziewczę – czyli mnie – to zakrzyknął, czy potrzebuje pomocy, bo jakby co, to on jest chętny. I tak już jest chętny,  pięćdziesiąt lat. Jutro mamy złote wesele.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...