Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tak jak też to cytowane gdzieś przez Ciebie o tym "wrzodzie - bezwzwodzie" - też mi się podobało. :-)
Choć - prawdę powiedziawszy - niektórym może się zrobić przykro...
No, ale to nie tematy na tutaj, bo odbiegliśmy od wiersza Katarzyny.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



J. Andrzejewski tez potrafił zrecenzować sztukę jako "gniot" (gdzieś w II tomie "Z dnia na dzień", nie pamiętam strony, ale uderzyło mnie, gdzie mamy korzenie) i szło na całą Polskę.
Przykro? I tak już staram się być miły.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że może rzeczywiście te skronie zanurzone w skroni to mało udana metafora. Pomyślę nad tym. Dziękuję Michale za łagodny komentarz:))) Niektórzy przeszli niemałą metamorfozę w trakcie przerwy:) Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



gdy czytałem ten wiersz przekonany byłem, że to warsztat, dopiero po czasie zauważyłem poezję współczesną i spasowałem. Ale powróciłem, aby jednak wrzucić swoje 3 gr;

Bardzo lubię, gdy kobieta wyznaje to, co w niej, w samym środku pulsuje, z niej emanuje
a tutejsze wyznanie - jak ktoś wyżej napisał - kwalifikuje się do pamiętnika, a czy wyższy szczebel...?
No bo Katarzyno ileż razy można wymieniać anatomiczne części ciała ludzkiego ...
skoro tyle metafor ilu poetów :)

myślę, że wiersz zyskałby, gdyby go trochę uprościć;
może tak:

Zapamiętaj mnie
moje dłonie ręce
moje usta
mocno przytulone

zawsze byłam
wszędzie przy tobie
moje myśli w twoją stronę
zapatrzone


Pozdrawiam serdecznie
- to znaczy z uśmiechem :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



gdy czytałem ten wiersz przekonany byłem, że to warsztat, dopiero po czasie zauważyłem poezję współczesną i spasowałem. Ale powróciłem, aby jednak wrzucić swoje 3 gr;

Bardzo lubię, gdy kobieta wyznaje to, co w niej, w samym środku pulsuje, z niej emanuje
a tutejsze wyznanie - jak ktoś wyżej napisał - kwalifikuje się do pamiętnika, a czy wyższy szczebel...?
No bo Katarzyno ileż razy można wymieniać anatomiczne części ciała ludzkiego ...
skoro tyle metafor ilu poetów :)

myślę, że wiersz zyskałby, gdyby go trochę uprościć;
może tak:

Zapamiętaj mnie
moje dłonie ręce
moje usta
mocno przytulone

zawsze byłam
wszędzie przy tobie
moje myśli w twoją stronę
zapatrzone


Pozdrawiam serdecznie
- to znaczy z uśmiechem :)
Wiem wiem:) Ja naprawdę nie czuję się na tyle dobra, aby konkurować z najlepszymi we współczesnej. Tak naprawdę to sama nie wiem, czemu akurat tu zdarza mi się wklejać wiersze. Może tak z przekory, może to taka mała prowokacja. Ciekawa jestem opinii innych...a wiem, że tu mogę liczyć na dosadną ocenę i taką aż do bółu. Ale czas się uspokoić:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że może rzeczywiście te skronie zanurzone w skroni to mało udana metafora. Pomyślę nad tym. Dziękuję Michale za łagodny komentarz:))) Niektórzy przeszli niemałą metamorfozę w trakcie przerwy:) Pozdrawiam.

Nie tyle metamorfozę, tyle, że wpisywanie ostrzejszych krytyk pobudza pewnych miłosiernych, potem łączą się w pary, parzą,wreszcie mnoży się ich potomstwo i mamy plagę. I wreszcie temat nie schodzi na wiersz, tylko - "o, co ten taki sraki tutaj znowu nabluzgał, ojej, ojej, ojej, ojej"
Bo czy to jest dobry wiersz - wg mnie nie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że może rzeczywiście te skronie zanurzone w skroni to mało udana metafora. Pomyślę nad tym. Dziękuję Michale za łagodny komentarz:))) Niektórzy przeszli niemałą metamorfozę w trakcie przerwy:) Pozdrawiam.

Nie tyle metamorfozę, tyle, że wpisywanie ostrzejszych krytyk pobudza pewnych miłosiernych, potem łączą się w pary, parzą,wreszcie mnoży się ich potomstwo i mamy plagę. I wreszcie temat nie schodzi na wiersz, tylko - "o, co ten taki sraki tutaj znowu nabluzgał, ojej, ojej, ojej, ojej"
Bo czy to jest dobry wiersz - wg mnie nie.
Dzięki Michale. Cieszę się, że nawet, jeśli nie podoba Ci się moja twórczość, to potrafisz mi to okazać w normalny i kulturalny sposób. Ja naprawdę będę wdzięczna za cenne wskazówki, gdyż zdaję sobie sprawę z własnych braków. Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że może rzeczywiście te skronie zanurzone w skroni to mało udana metafora. Pomyślę nad tym. Dziękuję Michale za łagodny komentarz:))) Niektórzy przeszli niemałą metamorfozę w trakcie przerwy:) Pozdrawiam.

Nie tyle metamorfozę, tyle, że wpisywanie ostrzejszych krytyk pobudza pewnych miłosiernych, potem łączą się w pary, parzą,wreszcie mnoży się ich potomstwo i mamy plagę. I wreszcie temat nie schodzi na wiersz, tylko - "o, co ten taki sraki tutaj znowu nabluzgał, ojej, ojej, ojej, ojej"
Bo czy to jest dobry wiersz - wg mnie nie.


no pewnie, że ojej, a kto

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...