Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W czasach kiedy żyły słowiańskie święte gają rade to bożki
Rugii,Wolinie,nie stały jeszcze krzyże oświatą w tej ciemności,
a ludziska naiwności wierzyła w różne gusła,w czary z magii
w ostępie dzikiej kniei borem polany krzakom górą szałasowi,
w tychże norą ziemi okopem z wypalonej z gliny strzechami
schronieniem osobą z iskry ogniskom ciałami rojem przytuleni
bytowali ludziska w skóry zwierząt z polowań w strzały okryci
gwarzyli opolem w kręgu starszyzny mądrości z głosu słuchali.

Stało twarzy czterech głów naczelne bóstwo Świętowid wyroczni
bóg magii i przysięgi i zaświatów:kultem ołtarza-tejże to świątyni,
ku niemu w wiecznym ogniem płonących stali w pochodnie kapłani,
a wśród nich,jak w obrazie malowane dziewczę anielskiej piękności,
która ślubem kapłańskiej Westalki służyła,dla ognia z tej baczności,
ale takiej-jeszcze nikt!,Nie widział oczami,tego zakątka gajem Ziemi
właśnie wróżyli,ze świętego białego konia czystości białej skazy maści
włócznią porozkładanym przechodził ów wyrokiem wróżbie odczytowi.

W stępie dla pokoju,lub wojny w urodzaje,a krokiem dający w znaki
ale to,nie było w tym czasie ważne sercu przybyłemu młodzieńcowi,
który zapłonął gwałtowną wzajemnym uczuciem z iskry ognia miłości,
oczyma dziewczynie stojącej widokiem,w tym dymie z kadzideł magii,
choć wiedział młodzian,w tymże zwyczaju,że skazany zostanie śmierci
zaprzysiągł sobie w duchu-porwać gwałtem,ten owoc słodki zakazowi
śmigłe strzały myśli go kusiły z emocji idące,z tego kroku,z tejże ręki,
jak postanowił,tak i zrobił!Skradł nocy rączego konia i porwał z zasadzki .

Uciekali lasem w nieznane obłędne drogi szybkiej idącej-za nimi pogoni
gnali,bez wytchnienia całą noc księżycową w gwiazdy w blask jasności,
aż koń pogubił podkowy i padł ziemi trupem podcięty ziemi,tej chrapami
cudem szczęścia przeżyli w mchu runa padli liśćmi ciałom żarem objęci,
zakochani,od pierwszego spojrzenia i ciałom objęci rajem z namiętności
zapomnieli w żądzy groma o wszelkim niebezpieczeństwie miłości zatraceni
gotowi byli,na wszystko!-Nawet zginąć!Dla tej jednej życiowej to potęgi,
bo miłość silniejsza była,nad wszystko!W tym czynie wolą z boskiej ręki.

Wyjrzało lustrem słońce w promień twarzy niebem z rosą mgły jutrzenki
spojrzało prześwitem między stare korony drzew z grą nuty ptasich treli
budziła się życiu śpiąca natura z poduszki przetarła oczęta z tej pościeli
miłości sercom zakołysał wiatr zabłąkany-dotknął w dech piersi wolności,
w zapach konwalii i lilaku igrał majem zagrał tęczy obrazowi z palety kolorami
słychać było jakieś trzaski,piski,jęki odbite z echa wszem lecące głosowi
w pobliżu odezwała się kukułka jakby,dla pomyślnej wróżby z głosu wyroczni,
tej dwójce duchem stała opatrzności wyrwała z pętli porwała wolnej kniei.

Opublikowano

Lilianno - jak się zakręca opowieść to przynajmniej
ten Świętowid mógłby ich śledzić, nie dawać dojść
do pocałunku, a gwałt? kiedyś pannę wystarczyło
poderwać, dopiero późniejsi gwałcili, zrób wątek,
bo może ten bożek mółg, hm, teges, miał ochotę,
ale to oczywiście tylko sugestia

z ukłonikiem i pozdrówką MN

Opublikowano

ze szczerą chęcią, nie wiem co jest ale próbuję i nie mogę...
nie wiem czy to przepracowanie przedmaturalne, czy co, ale ani linijki nie mogę ujżeć w wyobraźni

Tak jak bym dostał na talerzu ogromnego kanapka złożonego z kromek pokrojonych tak, żeby wyszło pięć plastrów z jednego bochenka i albo nie jestem głodny albo chleb jest twardy... nie do rozgryzienia...

ale cicho... spróbuję jeszcze raz..

Opublikowano

odało mi ise rozszyfrować ... po czterokrotnym przeczytaniu zaczęłem w ogóle rozumieć cokolwiek, później doszedłem do wniosku że szyk jest wyraźnie niepolski...niektóre wyrazy tak przekręcone że człowiek nie wie co się dzieje(przekręcone po to żeby były rymy)
wersy są średnio 18 - 19 sylabowe, 5strof po 8 wersów... rymy nieregularne, czasami można spotkać rymy wewnętrzne... i niezawsze sie pojawiają...

treść:

w dawnych czasach ludności
w których ludize kochali sie z miłości
i wieżyli sobie w różne wierzenia
siedzieli przy ognisku z przytulenia
pośród ciepłoskórnego gwarzenia
bawili się przy dobrobycie ogniskowego jedzenia


wśród magów używających czarów
modlących się do magicznych odwarów
żyła dziewczyna choć pełna mądrości
nieskończonym była źródłem miłości
(szczególnie wśród magów którzy uwielbiali
jak się z westalką lekkich obyczajów zabawiali)* dany fragment dodałem od siebie :P
gdy właśnie wróżyli z biednej konia źrenicy
włucznią! gdy biedaczysko dostało nerwicy
uciekło pomykając przez bory w galopie
z wypłyniętym na wierzch jednym okiem


to wśród Siętowida rozzłościło złości
gdy nie mógł powsztrzymać swojej wściekłości
i wojnę białym koniom w lesie wypowiada
mówi: >
i znalazł się jeden wesoły młodzieniec
co bohatersko ukradł z rynku babce wieniec
by oddać bukiet kwiatów swej kochanej
w rycerskich historiach miłosnych tak wielce uwielbianej
lecz wzbudziła się w młodzieńcu na mądrą damę ochota
więc zadziałał niczym chłop, niczym głuiec i idiota

wsiadł na konia i ukradł sobie damę pożądaną
którą znalazł na dziedzińcu już zupełnie rozebraną
i wywiózł do lasu, do boru do krzaka
gdzie przypiał do drzewa białego rumaka
a że dama była lekkiego obyczaju
więc oboje się tam czuli jak w bajboższym raju

chłostały się ich ciała pośród ognia czerwonego
lecz nie słyszał nikt z oddali ich pisku zwierzęcego

rycerz chcąc zapoznać siez wielmożną damą
spróbował do niej przemówić tą mową wyświechtaną:

Gdy spojżałem w twoje oczy
To mi nagle "LUJ" podskoczył
i spojżałem w twoje usta
pomyślałem tyś rozpusta!

i spojżałem na cycuszki
wystające z twojej bluzki

i spojżałem na twe nogi,
pomyślałem zabieg drogi

i spojżałem na twój brzuszek,
a ty byłaś już bez ciuszek

siespytałem : tyłek ile?
powiedziałaś: za 2 zyle!

wyciagnęłem sakiew, kase
i dwóch zyli miałem masę

znadnij co siedalej działo
jak mi się to robić chciało
po raz pierwszy, drugi, trzeci
chyab z tego będą dzieci...

symbol miłości szczęśliwej
o jakże na tamte czasy godziwej....



p.s.
wybacz, puściłem wodze fantazji... a że ostatnio na nowo spodobało mi sie pisanie wierszem i doszedłem do wniosku że będę tworzył poezję której samo tworzenie ma sprawiać przyjemność,(jeśli można to nazwać poezją) i jakoś tak poleciało... tak! mógłbym kapisać średniowieczną komedię! zgadzam się!

Opublikowano

obawiam się że raczej nikt by nie kupił...
pozatym to niczego ciekawego nie tworzy...
nie budzi we mnie takiej satysfakcji jak napisanie wiersza białego, albo wolnego, w którym buduję swój zupełnie dowolny świat, kolory itp.
już się w życiu napisałem sylabotonicznie i potrafię... teraz czas na troche lóźniejszy styl...

Opublikowano

a chcesz mnie przeciągnać na swoją stronę pisania rymowego?
Lepszy od Mickiewicza nie będę...
jak widzisz, napisałem to coś powyżej w jakieś mneij niż pół godziny...
i umiejętności tej nie stracę...
chociaż, jak by pisać tak jak np. staff też jest ciekawe
ale najpierw chcę wytworzyć swój świat...

Opublikowano

ale ja bym chciał mniej więcej tak jak np. przedstawiciele Awangardy krakowskiej, np. Peiper, albo Przyboś, zupełnie zmieniają zasady widzenia śwaita, nawet na poziomie transcendentnym
nie mówię już o tym że są teoretykami widzenia, postrzegania, zresztą, poczytaj sobie troche o tym w różnych ksiażkach, poczytaj ich utwory... nie są proste, moze nawet są bardzo trudne, ale za to niezwykle piękne...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




szukasz rewelacji poprzez repetycję?
hmm... ciężko będzie ci odkryć nową formę...
możesz conajwyżej odkryć jeszcze bardziej udziwnione spojżenie na świat, a wydaje się że możesz mieć aspiracje ku temu... chocaiż, jak się spojży na dojżałą poetykę przybosia, to naprawde wydaje się niemożliwym, aby stworzyć ze smakiem coś co łazi po granicy wyobraźni świata nierzeczywistego...

np. jego piękny wiersz:
aby ułatwić tobie zrozumienie powiem 2 rzeczy. Po pierwsze Przyboś tylko w dzieciństwie był osobą bardzo wierzącą. później zupełnie odrzucił wiarę chrześcijańską i stał sie ateistą. (twierdził że oddawanie swojego losu opatrzności bożej do niczego nie prowadzi i że człowiek sam jest kowalem swojego losu). Po drugie Przyboś był nauczycielem w jednej z Krakowskich szkół(nie pamiętam czy to były studia czy liceum). tam zakochał się ze wzajemnością w penwj swojej uczennicy(oczywiście wszyscy byli przeciwko temu związkowi, nawet dostał naganę od dyrektora), która niestety podczas wspinaczki górskeij w Tatrach razem z siostrą sadła w przepaść i obie umarły na miejscu. poświęcił też kilka wierszy tej osobie, np. "Do Tatr".
te informacje mogą ci się przydać w interpretacji, bądź nawet zrozumieniu tego utworu...




Widzenie katedry w Chartres

To nie katedra, to ciężar
kamieni wydźwigniętych
od oczu do lazuru –

Błysk wielosiecznych kolorami mieczy
odciął wnętrze od murów.
Czyżby prawa ciążenia
zwyciężał
i przestrzenie zmieniał?

Krążę z tobą pod strażą witraży.

Nie ma rajów, tylko raj świtów napowietrznych,
niebo nadobłocznego lotu, tego, który
doniósł nas tu, do raju wniebowziętych
oczu –
Spojrzyj! W niebie malarzy
blask cynobrowo-złoty filary otoczył,
wzruszył do głębi głazy
i do szczytu –
i starł z nich dotykalność jak ciało ze świętych.
Wyzwolone z cieni
lecą tęczą złożoną z samych barw gorących
i biją o sklepienie jak o ciemną chmurę,
aby otwierać mury – i odtrącać
ich białość od błękitu,
fioletu,
marzennej czerwieni
do purpurowego słońca –
łuki lecą i w locie przeciw nocy świecą.

Nie ma mocy z granitu, której nie podważy
nikłość,
przenikliwa i łatwa,
rozpędzona nikłość promienia.
Nie ma ziemi, jest tylko
wyrzutnia do zewnętrzy otwieralnych świata,
do wielowymiaru,
gdzie rodnia gwiazd i barw i gdzie zaród
widzenia –
dokąd moja źrenica wzniosła się – i spadła.
I gdzie ty widzieć będziesz,
gdy zamieszkamy w powidoku słońca
malowanym na powietrzu jak na szkle nieważkim,
jak nasze oczy przepełnione blaskiem
nieśmiertelnieją w pędzie
wzwyż, w ponad –

Tworząca,
koniecznie wolna,
patrz! Dożyj siebie ze światła!
Opublikowano

aha... i jeszcze jedna rzecz... by się rzekła.

nie wymyślisz ciekawszej historii niż życie
życie nie opiera siejedynie na tym co dobre, piękne i przyjemne i właśnie daltego ma swój nieziemski urok.

wyobraź sobie film, w którym wszystko od początku by się ukłądało, bohaterowie żyli by w dostatku, co by tylko pomyśleli to by mieli, nie musieli by się o nic starać, żyli by długo jak by chcieli i robili co tylko zapragną...

zapewniam cię że nie obejżałabyś takiego filmy do końca,
zwalił by cię z nóg przerażający bezsens każdego czynu

dlatego zauważ że najlepsze filmy są takie gdzie się bohaterom nic nie udaje, gdzie upadają na zupełne dno, po czym zaczynają walczyć i wspinać się do góry(pokonując ogromne trudności i spotykając siez porażkami). nawet nie muszą osiągnąć swojego celu, ważne żeby realizowali ideę.

hmm.. twój wiersz jest właśnie przykładem takiego filmu, w którym wsyzstko od początku sie udaje i może właśnie dlatego w ogóle nie jest piękny... a nawet sprawia wrażenie niesmacznego...

Opublikowano

Tutaj zależy od wyboru akcji i autora jego widzimisię;
napisane zostało tak,żeby zwyciężyła miłość-
oto mi wszak chodziło.
Wracając do palindromów,
czy znasz ogólnie zasady,
jak się je czyta i pisze.
Spróbuj mi tutaj na tej stronie
jeden napisać:
Wtedy uznam,że jesteś biegły-
w tym fachu do dzieła-czekam!

Opublikowano

żeby zwyciężyła miłość?
przecież łątwo można zgadnąć co takimi osobami zawładnęło, a bynajmniej żadne z nich niekierowało się miłością...

a byłem wczoraj sprawdzić coto są palindromy, nawet kilka przeczytałem, w jedną i drugą stronę...
a wcześniej słyszałem o nich tyle że już kochanowski takei tworzył...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    •  

       

      Autorzy:

      Tekst - Michał Leszczyński

      Rozmowa z AI - Krzysztof Czechowski

       

       

      Bezkasie

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu uwielbiają ciebie przytrzymać

      nie zbiesisz się im, a nawet ich przeprosisz

      albowiem warto tutaj się nieco dorobić

      świat oczekuje działań z zaangażowania

      (zakochaliśmy się w siódmych potach na siłowniach)

       

      na bezkasiu toż wiadomo i rak jest rybą

      trza dążyć trzeba próbować trza trwać

      zmieniasz ciągle więc nie odstawiasz lipy

      zeszyt urasta w wersy, przybierają twoje nuty

      (ważna jest waga notesu oraz ciężar pięciolinii)

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu chodzisz bardzo często głodny

      świat jawi się przyszłością, blaski miewa retro

      tęsknota ułoży ci opowieść w piękną piosenkę

      być sytym oznacza rzekomo artystyczne niedobrze

       

      na bezkasiu pojedziesz maksem na Podlasie

      ani Stany ani Brytania nie są wcale dla ciebie

      smycze nie po to są aby się urwać z choinki

      zerwać bukiety kwiatów brzmi nieromatycznie

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu opiszesz świat jakim podobno jest

      najedzonym – mawiają – brakuje metafor weny

      wizja kogoś zachwyci, coś trafi w czyjeś gusta

      masz mieć poeto gorzej, a nie przeto najlepiej

       

      Na bezkasiu na ambitniejszych też są patenta

      dorobisz się rachunków wręczą ci półbezkasie

      żebyś nie fruwał za mocno za szeroką okolicą

      żeby twój tekst chwalił zamiast nazbyt jęczeć

      (półbezkasie artystycznych nie nazbyt pasie - draka taka)

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu tylko taniec w wersji freak masz za friko.

      Pyk pyk, kiwa się noga, przytakuje ręka, tułów pracuje.

      O głowie tutaj i tak się nie pamięta, bo po co, bo na co.

      Tam ta rara. Ta dam. Ta dam (dyskusyjny to akapit).

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Moja wada fabryczna. ;)
    • Myśl Polska*             Na temat kryzysu w różnych dziedzinach życia społecznego napisano dotąd całe biblioteki książek i artykułów, wielu obserwatorów dochodzi obecnie do wniosku, że dotychczasowe reguły gry: czy to w gospodarce i czy to w polityce przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.             Dezorganizacja życia społecznego prowadzi do anomii i atrofii, zjawisko to odzwierciedla stan umysłów ludzi odpowiedzialnych za organizację ładu społecznego, panuje zamęt pojęciowy i poznawczy, także: deprecjacja rozumu i wyobraźni na rzecz mylących pojęć postprawdy i postpolityki.             Sytuacje kryzysowe są immanentną cechą rozwoju i nie powinno nikogo dziwić, że raz na jakiś czas uświadamiają nam takie nagromadzenie napięć wokół jakichś podmiotów i problemów, dochodzi wtedy nieuchronnie do gwałtownego załamania dotychczasowych struktur i degradacji wartości, logiczne prawidła ładu społecznego ulegają deformacji, a z czasem są w ogóle nieprzydatne do zrozumienia zachodzących procesów.             Taki proces widzimy w odniesieniu do nauki uniwersyteckiej i szkolnictwa wyższego, które w ciągu trzech ostatnich dekad ulegały systematycznemu niszczeniu.             Zredukowanie procesów tworzenia i przekazywania wiedzy do "numerycznych wskaźników" prowadzi nie tylko do tłumienia niezależnej aktywności intelektualnej, ale i moralnego zepsucia ze względu na źle pojętą rywalizację, mierzoną nie poprzez realne osiągnięcia, tylko: punkty, granty i miejsca w rankingach i w efekcie promocje otrzymują - postawy osób niekoniecznie kreatywnych i odważnych w poszukiwaniach badawczych i dydaktycznych, tylko: sprytnych i cynicznie zaradnych, agresywnie rozpychających innych i toksycznych wobec wszelkiej konkurencji - wyścig szczurów.             Kryzys wymaga głębokiego skupienia na jego istocie, a nie na potocznych czy powierzchownych skojarzeniach załamania czy bankructwa dotychczasowych wzorów zachowań, pojęcie to jest jednak nadużywane: czy wręcz - trywializowane.             W odniesieniu do uniwersytetu widzimy to w sferze nauk humanistycznych i społecznych, a inaczej: w ścisłych, natomiast: w sferze życia uczelnianego kryzys widzimy na różnych płaszczyznach: od sposobów zarządzania, poprzez stan badań i na dydaktyce kończąc, ma też wymiar psychologiczny, dotyczący odporności zespołów studenckich i pracowniczych na różne wyzwania, wymagające asertywności i gotowości do poświęceń - w imię uczciwości i prawdy.             Gwałtowny wzrost współczynnika skolaryzacji na poziomie studiów wyższych (pod względem statystycznym, a nie - jakościowym) nastąpił ze zmianami ustrojowymi w Polsce po tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym dziewiątym roku, żywiołowy rozkwit szkolnictwa niepublicznego - za którym nie nadążał wzrost liczebności kadry nauczającej - musiał wpłynąć negatywnie na jakość dydaktyki i badań, pogoń pracowników za wyższymi zarobkami przy stałym niedoinwestowaniu i mizernych uposażeniach (wieloetatowość) pogrzebała szanse na utrzymanie wysokiego poziomu studiów.             Nastąpił wtedy nieuchronny upadek autorytetu nauczycieli akademickich i do tego doszły dziwaczne formy ograniczania inwencji twórczej poprzez sformalizowanie sylabusów, czyli: zakresu przedmiotowego zajęć, ewaluację punktacyjną i czy też narzucanie odgórnych, abstrakcyjnych i biurokratycznych kryteriów kwalifikacji.             Uczelnie wyższe stopniowo traciły swoją tradycyjną tożsamość akademicką na rzecz kapitalistycznych zakładów produkcyjnych, nastawionych na zysk, a nauka stała się towarem, podlegającym komercjalizacji, studia, które miały kiedyś charakter elitarny, teraz są powszechnie dostępne za określoną cenę, choć przecież od czasów Platona wiadomo, że nie wszyscy młodzi ludzie mają odpowiednie predyspozycje umysłowe (psychiczne, intelektualne i fizyczne), aby skutecznie sprostać wymogom studiowania, przywołując sienkiewiczowskiego Zagłobę, można sparafrazować, że nie każdy ma wystarczająco dużo oleju w głowie!             A likwidacja - eliminacji - na studia poprzez egzaminy wstępne otworzyła uczelnie wyższe na młodzież nie tylko słabo przygotowaną do studiowania, ale często nieprzekonaną do takiej drogi zdobywania kwalifikacji, drogi wymagającej samozaparcia, dyscypliny wewnętrznej, determinacji i wyrzeczeń - za tym poszło poluzowanie kryteriów ocen postępów studiowania - można było zaobserwować paradoks, że trudniej było wstąpić na uczelnię niż z niej zostać wyrzuconym.             Przejście na egzaminy testowe i formalne zaliczenia zajęć spowodowały rzeczywistą utratę wpływu osobowości i charyzmy wykładowców na słuchaczy. Często przecież uczęszczało się na wykłady ze względu na estymę i sławę wykładowców, a nie świadomość treści wykładanego przez nich przedmiotu. Egzaminy ustne u wybitnych postaci to była kiedyś istna przygoda intelektualna, zapamiętana nieraz do "końca życia". Pozwalała na indywidualizację kontaktu osobistego, szczerą wymianę opinii na tematy związane z rozumieniem przedmiotu nauczania, orientowanie się na przyszłe seminaria dyplomowe, a nawet wybór kariery akademickiej. Zetknięcie się z autorytetem naukowym na zajęciach i podczas egzaminów nobilitowało studentów, było powodem dumy, że  poprzez kolejne "wtajemniczenia" stają się autentycznymi uczestnikami wspólnoty akademickiej.             Obecnie nikomu już nie zależy na przywróceniu wysokich standardów nauczania i egzekwowania wiedzy. W odniesieniu do wybitnych postaci nauki z poprzednich pokoleń obowiązuje swoista amnezja. Został zerwany wartościowy przekaz międzypokoleniowy. Modne jest nawet odcinanie się od pamięci o wybitnych poprzednikach, co ma związek z przypisywaniem ich do poprzedniej (niechlubnej) formacji ustrojowej, albo poprzez ich pryzmat z ryzykiem pomniejszenia zasług i osiągnięć dzisiejszej kadry naukowej.             Ze względu na rewolucję technologiczną mamy do czynienia z utożsamianiem wiedzy z informacją, przez co słuchacze tracą oparcie w argumentacji, ukształtowanej w długim procesie historycznym. Wiedza o przeszłości staje się niepotrzebnym balastem, a nauczyciele odwołujący się do doświadczenia historycznego uchodzą za anachronicznych i nierozumiejących teraźniejszości.             Studenci z entuzjazmem przyjmują wszelkie formy luzowania reżimu studiów. Tak odniesiono się do wymuszonej pandemią covid nowej formy zajęć zdalnych, prowadzonych w trybie online. Obecnie pod byle pretekstem postuluje się powrót do takich form dydaktyki. A przecież każdy zorientowany w życiu akademickim wie doskonale, że są to zajęcia pozorowane, ocierające się o fikcję. Prowadzący tracą możliwość  kontrolowania aktywności swoich słuchaczy, a nawet biernego ich udziału, a co dopiero jakiejkolwiek interaktywności. Słuchacze natomiast nabywają najgorsze nawyki samooszukiwania się. Efektywność takich zajęć jest doprawdy nijaka.             Zajęcia ze studentami w humanistyce przekształciły się w określanie swoich stanowisk wobec prawd oficjalnie uznanych czy zadekretowanych. Odejście od krytycznego myślenia spowodowało  godzenie się na odgórnie i z zewnątrz dyktowane interpretacje rozmaitych zjawisk. Musiało to doprowadzić do spolaryzowania środowisk uczelnianych, a zwłaszcza narzucenia podziałów poprzez etykietowanie i stygmatyzowanie każdego, kto swoim zdaniem, poglądem czy stanowiskiem odbiega od reszty.             Na zajęciach dydaktycznych zanikła kultura debaty. Brakuje merytorycznych argumentacji, rzetelnych analiz oraz rzeczowych ocen. Obowiązuje specyficzny klimat "poprawności politycznej" tak wśród studentów, jak i prowadzących zajęcia, aby nie narażać się "sobie nawzajem", ale i potencjalnym cenzorom. Ta obawa przed ewentualnym skarceniem przez zwierzchników leży u podstaw konformistycznych postaw nauczycieli akademickich. Dość powszechne stało się bowiem przywoływanie do porządku wykładowców krnąbrnych i osobnych. Wypieranie opinii nieszablonowych i krytycznych wobec większości szkodzi debacie akademickiej i poszukiwaniu oryginalności, sprzyja skostniałej schematyczności, sztampowości  i dogmatyzacji stanowisk.             Jednym z narzędzi kontroli wykładowców są anonimowe ankiety, w których studenci wypisują oceny, będące wynikiem nie tyle uczciwej diagnozy, ile złośliwości, fantazji i konfabulacji. Przez zwierzchników ankiety te, często  niereprezentatywne dla liczby uczestników zajęć, są traktowane jako niepodważalne "akty oskarżycielskie" i stanowią element  negatywnej oceny pracownika. Przypomina to logikę Pawlika Morozowa. Tymczasem nikt nie zastanawia się nad ich wadliwością z punktu widzenia zgodności z faktami. Wystarczyłoby ankiety przeprowadzać już po zakończeniu egzaminów z danego przedmiotu, pod nazwiskiem wypełniającego. Taka metoda uczyłaby autorów opinii odpowiedzialności za słowa, a także dawałaby studentom poczucie podmiotowego i wiarygodnego uczestnictwa w doskonaleniu procesów nauczania.             Studenci poddawani presji poprawnościowej stają się w większości wyznawcami "prawd objawionych", czy dotyczy to wewnętrznego życia politycznego kraju, czy też stosunków międzynarodowych. Sprawa wojny na Ukrainie czy ludobójstwa w Strefie Gazy jest "papierkiem lakmusowym" takich przekonań.             Zamiast wiedzy opartej na faktach obowiązuje narzucona z zewnątrz zideologizowana narracja. Każde odstępstwo od przyjętych oficjalnie poglądów rodzi dysonanse poznawcze i rozczarowania, a te nie sprzyjają komfortowi psychicznemu żadnej ze stron. Stają się źródłem narastających frustracji, które w określonych sytuacjach, pod wpływem splotu czynników, rodzą agresję. To, co wpływa na niską jakość akademickiej dyskusji, to rezygnacja z racjonalnego dostrzegania obiektywnych faktów na rzecz emocji i osobistych przekonań. Wiedza naukowa schodzi na plan dalszy, a w pewnych sytuacjach jest w ogóle zbędna. Powszechny dostęp do mediów społecznościowych sprzyja chaosowi poznawczemu i szumowi informacyjnemu. Te powodują  zamęt w umysłach młodych ludzi, którzy nie potrzebują żadnych weryfikacji czy falsyfikacji głoszonych poglądów. Skutkuje to ucieczką od wewnątrzsterowności i samodzielnego myślenia, brakiem krytycznej refleksji oraz logicznego wnioskowania. Wieloletnia obserwacja populacji pracowników i studentów Uniwersytetu Warszawskiego pozwala mi na sformułowanie opinii o silnym rozdygotaniu emocjonalnym środowiska akademickiego. Trudne, a nawet skandaliczne sytuacje na tle aferalnego zarządzania zespołami pracowniczymi oraz występki kierowników jednostek wydziałowych przeciw prawu i dobrym obyczajom nie spotykają się niestety ze skutecznym rozwiązywaniem problemów. Liczne przejawy mobbingu wobec pracowników uczelni  bardzo silnie rezonują wśród studentów. Sprzyjają temu media publiczne i społecznościowe. Nic nie da się ukryć, ani „pozamiatać pod dywan”. Tym bardziej  bulwersuje inercja i  opieszałość władz uczelni w takich sytuacjach oraz stosowanie podwójnych standardów w ocenie piętnowanych zachowań. Powyższe konstatacje prowadzą do zastanowienia się nad kondycją moralną i psychologiczną całego środowiska akademickiego. Jeśli kadra nauczająca nie potrafi skutecznie radzić sobie z narastającymi problemami demoralizacji i zepsucia, to jak mogą sobie dać z tym radę sami studenci? Kto może zapewnić uzdrowienie stosunków wewnątrzuczelnianych, gdy kryzys objął relacje międzyludzkie oraz cały system organizacji i zarządzania (transparentność decyzji, podział środków, odpowiedzialność indywidualną, oceny pracownicze, awanse, kryteria zatrudnienia, swobodę wypowiedzi i in.)?  Pytanie o rolę władz uczelni w tych procesach jest tym bardziej zasadne, gdyż liczne doniesienia w skali kraju wskazują, że są to sitwiarskie grupy interesów, zorientowanych na obronę bezpiecznego dla nich status quo. Wykorzystywanie przez nie autonomii uczelni służy przykrywaniu realizacji interesów koteryjnych i układów dalekich od standardów demokratycznych. Zamiast bezproduktywnego rozprawiania o fałszywej równości, należy więcej uwagi poświęcić budowaniu odporności psychicznej studentów i pracowników. Jeśli chodzi o tych pierwszych należy już na wstępie, u progu studiów, oferować im szkolenia z zakresu „przysposobienia psychologicznego”. Okazuje się, że przypadłości wieku wczesnego, takie jak nadpobudliwość, lęki, fobie społeczne i napady złości czy agresji, przenoszą się w dzisiejszej rzeczywistości na lata późnego dojrzewania. Nie jest przecież prawdą, że na uczelnie wstępuje młodzież całkiem dojrzała i już ukształtowana. Często są to ludzie o bardzo egoistycznym i narcystycznym usposobieniu, pozbawieni empatii i wrażliwości. Młodzież wstępująca na uczelnie wyższe wymaga więc zdiagnozowania rozmaitych deficytów i wyjścia jej naprzeciw. Co z tym zrobić? Potrzebna jest przemyślana edukacja na rzecz rozwiązywania sytuacji kryzysowych. Powinnością uczelni jest jak najszybsze dostarczenie informacji, gdzie młodzi ludzie mogą zwrócić się o wsparcie, z jakich form skutecznej pomocy ze strony uczelni mogą skorzystać w razie potrzeby. Pożądany jest powrót do przemyślanej „pedagogiki społecznej”, gdy okazuje się, że źle pojmowana wolność jednostki sprzyja rozkwitowi rozmaitych dewiacji i patologii. Z promowaniem wiedzy o prawach studenckich musi iść w parze wiedza o obowiązkach i konsekwencjach ich nieprzestrzegania. Wielu studentów boryka się z problemami egzystencjalnymi.  Usamodzielnianie się wymaga umiejętnego godzenia zarobkowania na własne utrzymanie z rytmem zajęć i zaliczeń na uczelni.  Nie wszyscy przy tym potrafią radzić sobie ze stresem, doraźnymi trudnościami, załamaniem czy depresją. Dlatego  szybkie rozpoznanie uwarunkowań sytuacyjnych może mieć decydujące znaczenie dla budowania odporności psychicznej i zdolności adaptacyjnych. Szczególną rolę w tych sprawach powinien odgrywać samorząd studencki. Niezwykle ważne są różne formy szybkiego włączania studentów do aktywności akademickiej. Rozbudzanie pasji i zainteresowań jest silnym bodźcem do przemyślenia życiowych wyborów. Aktywność naukowa, kulturalna, wolontariacka, samopomocowa sprzyja nie tylko minimalizowaniu stresu, zwiększaniu satysfakcji życiowej, pielęgnowaniu uzdolnień, ale i przyjaznego stosunku do ludzi, akceptacji  odmienności oraz solidarności z potrzebującymi. Generalnie, środowisko studenckie nie wyróżnia się jednak jakąś nadzwyczajną aktywnością. Jest zatomizowane i apatyczne, poza wąskimi kręgami słabo artykułuje swoje zbiorowe interesy. Na przykład ma niewielki wpływ na modernizowanie programów nauczania czy wprowadzanie nowoczesnych metod w dydaktyce. Obowiązujące ustawodawstwo w dziedzinie szkolnictwa wyższego promuje znaczny udział młodzieży w kreowaniu władz uczelni. Ze względu na system rozmaitych zależności mamy jednak w praktyce do czynienia z dziwacznymi przejawami pajdokracji czy infantokracji.  Samorząd studencki chętnie bowiem odgrywa rolę lobbingu na rzecz wskazanych mu kandydatów do władz uczelni (zwłaszcza prorektorów i prodziekanów ds. dydaktycznych). To rodzi zobowiązania o charakterze korupcjogennym i demoralizującym. Kryzysowa kondycja uczelni skłania do wystąpień oskarżycielskich, adresowanych do władz różnych szczebli, za liczne zaniedbania tak w sferze bezpieczeństwa, jak i monitorowania nastrojów społecznych. Najgorsze jest oderwane od faktów moralizowanie, przerzucanie się odpowiedzialnością i poszukiwanie „kozłów ofiarnych”. Także doraźne wdrażanie pomysłów na rzecz radykalnych środków zabezpieczających uczelnie przed przemocą może mieć szkodliwe konsekwencje. Zamiast emocji powinna zapanować racjonalna powściągliwość, mająca na celu  dokonanie rzetelnej autodiagnozy źródeł zła, patologii zobojętnienia, tolerowania postaw nagannych, wykroczeń wobec prawa i moralności, pobłażliwości wobec bylejakości i niemrawego reagowania na nadużycia. Warto pamiętać, że zaistniały kryzys może być wstrząsem, bodźcem ku naprawie, punktem zwrotnym, a niekoniecznie zwiastunem katastrofy i klęski. W dyskusjach o przeobrażaniu się tożsamości akademickiej trzeba przywrócić wiarę w moc sprawczą nauki niezależnej. Uczelnie wyższe muszą powrócić do myślenia autonomicznego, a nawet kontestacyjnego. Władza tylko wtedy znów zacznie się liczyć z głosem ludzi intelektu – naukowców, nauczycieli i studentów, jeśli ci staną się jej rzetelnymi i odważnymi recenzentami i krytykami, a nie uległymi akolitami i kolaborantami. Zbyt gorliwi lub całkiem bezbarwni ministrowie do spraw nauki i szkolnictwa wyższego muszą mieć świadomość bezpośredniej odpowiedzialności przed środowiskami akademickimi, które nadzorują, a nie tylko  przed wodzami swoich partii, którzy  delegują ich na te stanowiska. Bankructwo polskiej inteligencji jest faktem, ale to nie oznacza, że uczelnie wyższe całkowicie zrezygnują ze swojej misji kształtowania intelektualnej awangardy społeczeństwa.   Prof. Stanisław Bieleń
    • @Wędrowiec.1984 coś w tym jest i zapewne masz rację. Przyjemnie jest wiedzieć lub chociaż domyślać się czyj utwór się czyta. Brakuje mi Twoich ostatnio - tez jakże charakterystycznych.
    • @Jacek_Suchowicz Miły...
    • @Łukasz Jasiński po co nam prezydenci, ja chcę monarchię konstytucyjną i Króla :) ja chcę wybrać króla:) Teraz jest łatwiej o mieszkania:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...