Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

E, to jest tak jak z dziennikarzami - kazali chłopcu (albo dziewczynie) napisac pracę "internetowa grafomania" i tajemniczy nick tak przekręca kota ogonem, że już sam się pogubił. A sądząc z poziomu intelektualnego jego wypowiedzi - pewnie ma pracę na maturę, której i tak nie zda.
Mam radę - "grafomania - to też mania pisania utworów połączona z brakiem talentu", więc żeby dobrze napisac swoją pracę, jest tutaj masa tekstów - więc czytac i wyłapywac - kto ma talent, a kto nie. Oczywiście każdy tekst musi byc przeczytany uważnie. Jest tego kilkadziesiąt tysięcy - więc powodzenia.

Opublikowano

Każdy kto nie jest użalezniony od "klikania" (niekoniecznie na TYM forum) na pewno stwierdzi, że więcej jest w sieci chłamu niż "rodzynków_trzech" :) - (to ostatnie bywa kiczem uświadomionym).
A TO Forum schodzi powoli...
Każdy, kto jest z nim zaznajomionmy dłużej niż dwa lata - może to zobaczyć, jeśli uwolni się od od choroby "fąflowej" :D
To, czy ktoś wkleja jeden wiersz na tydzień czy pół roku, nie ma znaczenia, jeśli tworzy grafomaństwo. Są kryteria warsztatowe i estetyczne, o czym wyksztalceni poloniści powinni chyba wiedzieć? ;)
A opiniami "wprost" przejmować się nie należy za bardzo, bo - jak zauważył vacker - to "szmata" jakich mało (wystarczy prześledzić historię pisma i jej aktualnego własciciela oraz aferalną akcyjność, jako naczelną wartość ich publicystyki; przypadkiem widziałem niedawno w tv vicenaczelnego, który opluwał prof. Janion wykazując przy tym brak znajomości, lub pobieżne przekartkowanie, jej książki, ale za to mówił 5 razy dłużej niż prof. Uniw. Gdańskiego siedzący obok).
Traktowanie forum (czy też netu) jako "wyroczni" poziomu, wartości, etc. - to poroniony pomysł.
Warsztat i przedszkole literackie - to chyba właściwe określenia.
b

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No jest w tym sporo racji - jednak opieramy się na nagłówku - "internetowa grafomania" i dalej (po raz trzeci już powtarzam) - jest to mania pisania. Mania w medycynie to chorobliwy stan psychiczny - a wątpie, by każdy piszący coś w necie był psychicznie chory. A mania pisania przybiera postać tysięcy wierszowideł jednego autora - a to, że na forum 70 procent piszę o tym samym - to już jest inny problem - ale nie grafomanii. No oczywiście jakiś procent tutaj zapewne ma ten problem i ze łzami w oczach patrzy na ten limit (w każdym razie nie wpychałbym setek autorów do jednego worka o nazwie "grafomania") - ale jednak - patrzymy na obecny kształt forum.
A czy forum schodzi - to już jest problem wszytskich tutaj, będących przecież współtwórcami tegoż. A to, że się można komuś narazić - jest wpisane w koszta.
I wreszcie to nieszczęsne "wprost" (czy to nie w nim był artykuł o Herbercie jako współpracowniku UB?) - nie wiem, autentycznie nie czytam tego.

"Traktowanie forum (czy też netu) jako "wyroczni" poziomu, wartości, etc. - to poroniony pomysł"
A pod tym się podpisuję.
A ciekawe, ile magistrów naliczyłbym w tych niby grafomańsko-sztampowych forach??? ;)
Opublikowano

jestem tutaj już ponad dwa lata
nie zauważyłem, żeby w sposób istotny zwiększył się procent utworów grafomańskich, natomiast z pewnością mamy do czynienia z postępującą dysproporcją pomiędzy działami P i Z
kiedy tutaj się pojawiłem, w dziale Z można było coś przeczytać, nie było takiego przemiału, teraz na jednej stronie 2-3 wiersze nadają się do czegokolwiek
kiedyś były osoby, którym się chciało, jeśli w Z pojawiło się jakieś gówno, dbali o to, aby ten sam autor dwa razy pomyślał, zanim coś tam wklei i nie mówię o moderatorach, ale o takich ludziach jak Mirek Serocki; do ciebie też zarzut, bezecie, bo mało się starasz, a od ciebie sporo zależało w kwestii poziomu
wiem, że się nie chce, mnie też się nie chce, niektórym tak się odechciało, że aż się zmyli, a nowych "ostrych" nie widać, przychodzi samo mydło ostatnio
grafomania w większości przypadków dotyczy ludzi młodych, szczególnie nastoletnich, dla których jest to swego rodzaju autoterapia; piszą o czymś, jak umieją, bo nie mają z kim, bądź nie umieją rozmawiać o tym, co ich boli; są to nieraz rzeczy trywialne dla starszych, ale każdy mniej więcej pamięta chyba, jakie miał problemy w wieku lat, powiedzmy, szesnastu;) taka jest kolej rzeczy
moim zdaniem bardzo dobrze, że piszą, bo to jest jakiś wentyl bezpieczeństwa, znam przypadki, kiedy dzięki znajomości blogowej, zostało uratowane życie
można się zżymać, że to gówniane pisanie, sam się zżymam, ale spełnia swoją funkcję i trzeba o tym pamiętać
do komentatorów należy ukazanie spojrzenia z dystansu

Opublikowano

w internecie jak wszędzie poznajemy różnych ludzi, toteż ich twórczość jest zróżnicowana; grafomania jednak również przyzwoita poezja.
przyznaję, że gdyby nie internet dziś zapewnie pisałabym kwiatki made in pamiętnik i sądziła, że nie są takie złe ;I. mnie to forum [a raczej osoby które tutaj publikują] otwarło oczy na wiele kwestii [wielkie Wam dzięki] :).
można długo polemizować czy poezja w internecie jest dobra czy zła; z jednej strony łatwiej zostać zauważonym, z drugiej trzeba zachowywać swój indywidualizm itd.

Espena :)

Opublikowano

ale tak jest nie tylko w necie!
jak się lansuje nową postać? jeden, który coś tam już znaczy, wyrazi się o kimś pochlebnie, następny po nim powtórzy i zaraz całe tłumy pieją z zachwytu
wszystko jest kwestią kontaktu - znasz, kogo trzeba, to cię wprowadzi, przepchnie
tak się to załatwia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I co z tego? Nie branie pieniędzy za naszą pracę od razu sprowadza nas do rangi grafomanów? A wiesz, że w XVI i XVII wieku byli aktorzy zawodowi (ci, którzy brali pieniądze za swoją pracę) i amatorzy (którzy nie brali pieniędzy)? Zgaduj, kto był szanowany, a kim pogardzano i wyzywano od prostytutek.

Tak? Hm... Spójrzmy:

Zgaduj...
Opublikowano

Siemanko, sąsiedzie. Zgadzam się w 150%.

Kiedyś nie było netu i proza była w prasie. I też niejeden bęcwał się na niej wyżywał.
Opinia powyższa mi Wprost zwiza, jak mój stary fiut.

A swoją drogą należy nam się. Poczytajcie teksty, walnijcie się w pierś. Ile procentowo jest wartościowych utwórów? Poza tym to portal edukacyjny i nawet przedszkolak może tu coś wrzucić i poczekać na opinię. Dlatego sądzę, że artykuł w owej gazecinie orga nie dotyczy.

Małysz też nie od razu fikał 206, a Kapuściński nie pisał Imperium w liceum. Psyk, balon pękł...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Myślę, że Polska nie jest najnieszczęśliwszym z państw, jak to się zdaje po lekturze wielu ujęć jej dziejów. – Czy to nie przeniesienie wady wiadomości, przedstawiających serię codziennych katastrof? – Bo, spójrzmy na końcówkę listy krajów szczęśliwych, na te najnieszczęśliwsze: – Państwo wielkomorawskie – nie przeżyło średniowiecza; – Księstwo Serbołużyczan –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież odnotowywani są ich władcy: Książę Derwan (ok. 632 w kronice Fredegara, łac. Dervanus, dux Surbiorum), jako książę plemienia Surbiów (tj. Serbów łużyckich), Książę Miliduch (†. 806, łac. Miliduoch, Melito, Nusito) – książę serbołużyckiego związku plemiennego, a nawet z tytułem „król Serbii”. – Państwo Wieletów vel Luciców – nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Stodoran –  nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Obodrytów –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież znani są ich niektórzy władcy, np. Książę Gostomysł (†844, łac. Goztomuizli, Gestimulum). Książę Stoigniew (†955), wymieniany jako współrządzący z Nakon (†965 lub 966) Książę Dobomysł (w 862 wg Annales Fuldenses odparł najazd Ludwika II Niemieckiego, po łac. zwano go Tabomuizl), Książę Mściwoj, który w r, 984 roku wziął udział w zjeździe w Kwedlinburgu. Książę Przybygniew vel po niemiecku Udo. Książę Racibor. Książę Niklot. – Prusowie – nie przetrwali średniowiecza; – Jaćwingowie – nie przetrwali średniowiecza; – Królestwo Burgundii – nie przetrwało średniowiecza, choć w latach 1477-1795 wymieniani są władcy Burgundii ale tylko tytularni, bez ziemi i realnego państwa. Itd. A Polska? Z Polską jak widać mogło być dużo gorzej!   Pozdrawiam!  
    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...