Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

czarne worki na końcu tunelu i zepsute metro
przez ostatnie noce pozbywałem się w nich
kolejnych wyrazów twarzy. byłem anonimowy
pusty. niedbale ubrany

fason zostawiłem na schodach bo nie szukam już
miejsc gdzie spokojnie można się odlać. pójdę tu spać
kochanki układają swoje spokojne kości pod ścianą
teraz są tylko dziewczynkami w kolorowych pidżamach

na złych spotkaniach w złych barach chcę być poniżany
próbując utrzymać się w pionie

podnosić głowę. wcześnie wstawać. nie żegnać się
zdać sobie sprawę że nie jestem miły i kochany
zapomnieć i dać się zapomnieć. zgasić światło
i przykleić się do tego cudownego sufitu

kochanie uduś mnie swoją aureolą bo mam ochotę
prać cię po pysku. znienawidź mnie i oddaj mi moją rękę
zejdź ze mnie i zrozum że zawsze patrzyłem przez ciebie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Że trzyma poziom, tego pisać nie trzeba, należałoby zwrócić uwagę gdyby było odwrotnie. To co zacytowałam najbardziej mi się podoba, ale oczywiście w kontekście całości.
Ogólnie zapewne jest bardzo dobry, z tym że do mnie tym razem mniej przemówił, pewnie z uwagi
na to, że to co za sobą niosą słowa nie dotyka mnie tak osobiście jak kilka poprzednich Twoich. Ale to, to już mój 'problem' ;).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



miło mi to słyszeć. dziękuję

te działy różnią sie tylko tym że w Z wolniej spadają

A dodatkowo w P (poza kilkoma wyjątkami) na ogół są lepsze
utwory, co załączony powyżej wiersz dobitnie potwierdza.
Pozdrawiam
Opublikowano

to fascynujące jak bardzo ludziom podobają się teksty/wiersze o tym jak nie chcieliby zostać potraktowani. bo, że sami, świadomie i z premedytacją tak innych nie traktują to wiadome. to wymaga odwagi, tak jak sam powiedziałeś, takie zachowanie to czyste samobójstwo. jesteśmy zbyt zakorzenieni w miejscach, w ludziach. zbyt wygodni. ułożeni w pozycji, w której nam bezpiecznie.

rozpatrując ten tekst jako pewne pragnienia staje się bardziej zrozumiały. na pewno nie jestem w stanie jeszcze wyciągnąć z niego samej esencji, jest zbyt złożony jeśli odniesiemy go do rzeczywistości i międzyludzkich relacji. to coś czego byśmy chcieli, jacy byśmy chcieli być, mimo, iż raczej tak się nie stanie.

patrzenie z góry na kogoś, przez kogoś a nie na niego. nawet na tę najbliższą osobę? trudno jakoś mi w to uwierzyć, chyba jednak wszyscy ludzie są skonstruowani tak samo. pytanie tylko o miłość, czy wtedy ten dystans w ogóle jest możliwy.

wierzę Ci na słowo, że nie ma tu pretensjonalizmu. tak czy inaczej styl wypowiedzi przyciąga, ale nie licz na zrozumienie tego tekstu. wkleiłeś go tu dla siebie i wszystkie powyższe komentarze są na to najlepszym dowodem. i widzisz, chyba ja też patrzę ponad. wybacz te skróty - wierzę w Ciebie :D

pozdr. a

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to raczej normalne. dla mnie to jak odwracanie się za karetką na sygnale



nie byśmy, bo to raczej nie jakieś popularne pragnienia. chociaż jakoś rozumiem tą liczbe mnogą. tylko po co odnosić go do rzeczywistości czy miedzyludzkich relacji? a skoro mowa o pragnieniach sądze że "nikt nikogo tak naprawde nie zna".



nie sądze by każdy był tak samo skonstruowany. co więcej wobec nawet najbliższej osoby, można czasem być większym skurwysynem niż wobec innych



jak i po reszcie wypowiedzi widze że obrałaś sobie swoją interpretacje już na samym starcie - jednak jest to bardziej interpretacja na podstawie mojej osoby, a nie samego tekstu. dlatego uważam to za błąd - przyczyniający sie w głownej mierze do takiego odbioru tekstu.


dzięki za komentarz na który można odpisać. no i te twój realizm (choć nieco oszukany) :p

pozdrawiam
Opublikowano

Przyznam szczerze, że mnie się nie podobały Twoje teksty. Sądziłem że przybierasz w nich pewną pozę. Jednak teraz mówiąć trywialnie - przyjebałeś mi w pysk tym tekstem. Co ja tu będę ględził i pisał dyrdymały. Może niech to posłuży za komentarz:

kochanie uduś mnie swoją aureolą bo mam ochotę
prać cię po pysku. znienawidź mnie i oddaj mi moją rękę

na złych spotkaniach w złych barach chcę być poniżany
próbując utrzymać się w pionie


i tytuł jak najbardziej trafiony...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



tak. nikogo nie poznajemy do końca. tu muszę się zgodzić, dlatego napisałam, że raczej tak się nie stanie, choć nie wykluczam innej wersji oczywiście. liczbą mnogą nie sugeruj się dosłownie.



można, często dla bliskich jesteśmy bardziej okrutni, niż dla obcych. oczywiście. tylko, że to wynika z wymiany emocji. innych po prostu łatwiej olać :D trochę to naciągam, ale chyba mniej więcej będziesz wiedział co mam na myśli. hmm, co do konstrukcji człowieka, jako takiego, to oczywiście, że nie wszyscy jesteśmy jednakowi, aż tak bym nie obrażała samej siebie, ale chciałam powiedzieć o tym, że w ostatecznym roztachunku, uczucia z nami wygrywają, podporządkowujemy się im, potrzebujemy ich, chyba najbardziej ze wszystkiego i później trudno z nich (choćby z tej namiastki, mglistej pozostałości) zrezygnować.




podstawą interpretacji nie jest fakt, że jakoś Cię znam. mówiłam Ci, że staram się patrzeć na ten tekst z boku. jednak sam powiedziałeś co powiedziałeś i dlatego zaczęłam czytać go też inaczej. w konfrontacji z Twoją osobą. nie wiem czy mój odbiór tekstu jest błędny, ale jest mój, jest jakiś.



realizm? jak to mam rozumieć ?:) pytam na poważnie. w sumie to dzięki za ten tekst bo skłonił mnie do wielu przemyśleń. do tego dzisiaj spadł śnieg, więc już w ogóle.

pozdr. a

ps. właśnie, zapomniałam o tytule. jest dziwnie subtelny w konfrontacji z całością i to chyba jeszcze bardziej uderza. nie wiem, w sumie to nie jest odejście na palcach, nie ciche odwrócenie się plecami. to powiedzenie komuś: odejdź, weź tę odpowiedzialność na siebie. nigdy mi nie dorównasz, cicho ale brutalnie :)
Opublikowano

Aga chodzi mi o to że cokolwiek myślisz o tym tekście, a już najbardziej to czy Ci się podoba czy nie - nie ma najmniejszego znaczenia. bo Ty po prostu w niego nie wierzysz. traktujesz, a raczej potraktowałaś go jako pisanie sobie tam o czymś co może bym chciał, ale tak nie jest i być może nie będzie. a nie w tym tkwi istota tekstu. ważne jest to że tak jest i koniec kropka. obojetnie ile możnaby o tym gadać i obojetnie jak bardzo Ci to do mnie nie pasuje.

może tak nie być, może nawet na pewno nigdy tak nie będzie. tylko jakie to ma znaczenie?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




uwierzę jak zobaczę :D
tak na serio, to wiem, że chcesz tego. przecież nie pierwszy raz o tym mówisz. ale to niczego nie zmienia. dopóki nie zachowujesz się w ten sposób (szczególnie w stosunku do mnie), to pozostaje to w sferze myśli, pragnień, więc niejako w sferze większej lub mniejszej abstrakcji. tu rozmawiamy o tekście, prawda, a nie o Tobie i mojej wierze :)

myśl ma znaczenie. chyba największe znaczenie ma to co mamy w głowie, bo to nas warunkuje. a zachowania jednak są ograniczone przez świat, w którym żyjemy.

poza tym dawno nie było już tu tak fajnej dyskusji, musisz przyznać:)

pozdr. a
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



musze stwierdzić po tym co napisałaś że widzisz w tym tekście coś czego nie ma i sprawy o których nie mówi. nawet nei wiem co odpisać bo już się nie orientuje co starasz mi się powiedzieć

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Myślę, że Polska nie jest najnieszczęśliwszym z państw, jak to się zdaje po lekturze wielu ujęć jej dziejów. – Czy to nie przeniesienie wady wiadomości, przedstawiających serię codziennych katastrof? – Bo, spójrzmy na końcówkę listy krajów szczęśliwych, na te najnieszczęśliwsze: – Państwo wielkomorawskie – nie przeżyło średniowiecza; – Księstwo Serbołużyczan –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież odnotowywani są ich władcy: Książę Derwan (ok. 632 w kronice Fredegara, łac. Dervanus, dux Surbiorum), jako książę plemienia Surbiów (tj. Serbów łużyckich), Książę Miliduch (†. 806, łac. Miliduoch, Melito, Nusito) – książę serbołużyckiego związku plemiennego, a nawet pod z tytułem „król Serbii”. – Państwo Wieletów vel Luciców – nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Stodoran –  nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Obodrytów –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież znani są ich niektórzy władcy, np. Książę Gostomysł (†844, łac. Goztomuizli, Gestimulum). Książę Stoigniew (†955), wymieniany jako współrządzący z Nakon (†965 lub 966) Książę Dobomysł (w 862 wg Annales Fuldenses odparł najazd Ludwika II Niemieckiego, po łac. zwano go Tabomuizl), Książę Mściwoj, który w r, 984 roku wziął udział w zjeździe w Kwedlinburgu. Książę Przybygniew vel po niemiecku Udo. Książę Racibor. Książę Niklot. – Prusowie – nie przetrwali średniowiecza; – Jaćwingowie – nie przetrwali średniowiecza; – Królestwo Burgundii – nie przetrwało średniowiecza, choć w latach 1477-1795 wymieniani są władcy Burgundii ale tylko tytularni, bez ziemi i realnego państwa. Itd. A Polska? Z Polską jak widać mogło być dużo gorzej!   Pozdrawiam!  
    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...