Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nastał świt
w ziemię wsiąka rosa
uśmiecha się więc
do zaspanego jeszcze słońca

radosnym dygnięciem
wita każde stworzenie
kuzynce czterolistnej
nawet śle pozdrowienie

najmniejszy szum wiatru
rozbudza skrę nadziei
"czyżby...nareszczie
i mnie znalazło szczęście?"

tymczasem to kuzynka
zbierała wachlarz próśb
by zostać tą jedyną
trzylistnych koniczynków

lecz dzisiejszego dnia
stał obok jeszcze ktoś
uroczy czterolistny
niespotykany gość

wnet z rozmarzoną minką
zaręczył się z kuzynką
pozostawiając za sobą
najzwyczajniejszych trzylistków



wstaje świt
mgła otula świat
zziębnięta koniczynka ziewa
...trzy...i tylko trzy

przeciętniejsza niż kiedykolwiek
otoczona bezmiarem podobieństw
gubiąc indywidualizm
zlała się z trzylistkowym rodem

szum wiatru...
nadzieja? tak, wciąż trwa
"witam uroczą koniczynkę
poszłabyś ze mną na bal?"

najnormalniejszy z ogółu
niewyróżniający się niczym
szczerze zapragnął swe szczęście
budować u boku trzylistki



[sub]Tekst był edytowany przez natalia dnia 26-02-2004 18:51.[/sub]

Opublikowano

Naprawdę ciekawy wiersz, ja generalnię nie lubię rymowanych wierszy i nie wiem czy technicznie jest on dobry. Przyznam zwabił mnie tutaj tytuł, zaintrygował mnie no i nie załuję że przeczytałam. Serdecznie pozdrawiam.

Opublikowano

Ja przepraszam,ale ten wiersz jest jak dla mnie troche za naiwny i troche pogmatwany,a pozatym mozna by go troche strescic.
np.pierwsza wzrotka bardzo mi sie podoba ,podobnie jak trzecia i siodma,razi mnie "najzwyczajniejszych trzylistkow"...itd
no nie wiem co mam powiedziec,cos w nim jest,ale wedlug mnie nadaje sie do przerobki.
Pozdr, M+A

Opublikowano

dziękuję ślicznie za komentarze :)
Mario nie ma co przepraszać, każdy ma prawo wyrazić swe zdanie, co do przerabiania to nie lubię tego robić, ale może i kiedyś go skrócę.. :)

Serdecznie pozdrawiam
Natalia

Opublikowano

Według mnie ten wiersz opowiada o tym co wiekszości z nas się zdarza.
Tak jak i koniczyna często myśląc o przyszłym partnerze mamy przed oczami, marzy nam się ideał. W naszych pragnieniach i my zaczynamy wyglądać inaczej. Ale po przebudzeniu wszystko wydaje nam się takie szare, zwyczajne. Dlatego też ciągle nie tracimy nadziei. Aż nagle coś w naszym życiu zaczyna się zmieniać, lub wydarza się jakieś zdarzenie. Wtedy na naszej drodze pojawia się ktoś taki z pozoru jak inni, lub ktoś znajomy kogo znamy, a kogo poznajemy jeszcze raz na nowo, tzn. zauważamy w nim to co przedtem wydawało się nam takie banalne, proste, lub to na co w ogóle przedtem nie zwracalismy uwagi.
Nagle zanika również myśl o ideale, bo wreście sobie uświadamiamy, że nie ma czegoś takiego jak ideał, jak ktoś wymarzony. Poznajemy kogoś takiego jak my, kto posiada swoje wady, ale którz ich nie ma?
Teraz z tą osobą będziemy wspólnie dzielić swoje wszystkie troski i smutki i z czasem nasunie nam sie na myśl, ze prawdziwy ideał to nie osoba stworzona przez nasza wyobraźnię. To raczej osoba, z którą tworzymy zgodny związek, mimo różnic, które między nami występują, która potrafi mimo wszystko nas zrozumieć, która nas wspiera, którą i my potrafimy wesprzeć.

Tak mniej więcej rozumiem Twój wiersz.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Nie jestem zbyt dobra w tych tematach, ale wrazie czego proszę mnie zprostować zamiast "odparowuje rosa" powinno chyba być "odparowywuje", chyba...
Nie jestem także, pewna czy "skra nadziei" to zabieg celowy, czy też może literówka "iskra" .
Ogółem wiersz, o oryginalnym obrazowaniu, ciekawa idea. Troszkę dużo zbędnych słów, ale to nic.
Cieszę się, że przeczytałam, coś co trochę uderzyło w serducho. :)

Pozdrawiam. Weronika

Opublikowano

Thomasie idealnie zrozumiałeś ten wiersz :)

Weroniko skra jest celowa natomiast tym odparowywaniem to mnie złapałaś :) już poprawiam i dziękuję za komentarz.

Robercie, aż tak skrócać to nie będę :)

Dziękuję wszystkim za opinie i serdecznie pozdrawiam
Natalia

Opublikowano

Natalio Droga ;)
jeśli można, pierwszą zwrotkę przeczytałem trochę inaczej:
nastał świt
w ziemię wsiąkła rosa
uśmiecha się
do zaspanego jeszcze słońca

kiedy już wsiąkła to może się uśmiechać,bo te dwie czynności na raz trochę są dziwne ;)
No i to 'więc' nie wnosi nic dobrego, jest po prostu zbędne moim zdaniem.
Trochę się dłuży,ale jak w każdym Twoim tekście czuć bijące ze środka ciepło i powiew optymizmu,co zawsze lubię ;)
Choć merytorycznie troche do życzenia pozostawia.

Jeśli iść dalej interpretacją Thomasa: ideał nie ginie, ideał ewoluuje. W końcu zdajemy sobie sprawę,że realność jest jedną z najważniejszych cech ukochanej :P
POzdrawiam
Coolt
[sub]Tekst był edytowany przez Coolt dnia 26-02-2004 20:43.[/sub]

Opublikowano

widzisz Drogi Coolcie :)
bo mi w tej pierwszej zwrotce to chodziło o to iż ponieważ nastał świt, w ziemię zaczęła już wsiąkać rosa to przebudzona koniczynka zaczęła uśmiechać się do zaspanego słońca....nie miałam pojęcia jak to zaznaczyć ze to o nią chodzi ze się uśmiecha, no ale tytuł powinien naprowadzać iż o niej będzie mowa :) , stąd i owo "więc"

"Jeśli iść dalej interpretacją Thomasa: ideał nie ginie, ideał ewoluuje. W końcu zdajemy sobie sprawę,że realność jest jedną z najważniejszych cech ukochanej :P"

:) mam nadzieję, że tak właśnie jest.

Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za uwagi
Natalia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.         Nadpalonej świecy migocący płomień, Budzi rzewne odległego dzieciństwa wspomnienie, Niedosięgłe jak drugi wielkiej rzeki brzeg, Niewyraźne i rozmyte jak sen,   Chodząc w życiu różnymi drogami, Potykając się o losu przeciwności, Wspominamy barwne z dzieciństwa obrazy, Czasem próbując się nimi pokrzepić,   Zapamiętany w dzieciństwie babci śmiech, Czasem wlewa w duszę otuchę, Gdy nocami huragany szalejące, Do snu nie pozwalają zmrużyć powiek…   A gdy wokoło druty pozrywane, Od uderzeń piorunów żarówki popalone, Roztrzęsioną dłonią dzierżąc zapałkę, Czasem strwożeni zapalimy świecę.   I jak przed laty nasi dziadowie, Niewielką choć świeczkę postawimy w oknie, By swym blaskiem odbijając się w szybie, Nikły na twarzy zarysowała uśmiech,   Wtedy blask maleńkiego świecy płomyka, Zdaje się samotnie stawiać czoła, Srogim piorunom przeszywającym czerń nieba, Wichurom uderzającym o trzeszczący dach….   II.   Spalającej się świecy migocący płomień, Na wszystkie strony łagodnie chyboce, Niczym zatroskany, zmartwiony człowiek, Podejmujący w życiu decyzje niepewnie.   Bo te zawiłe losu koleje, Milionów ludzi na całym świecie, Są jak te tajemnicze świec płomienie, Z czasem wszystkie gasnące.   Ten tańczącego płomyka nikły blask, Na tle mroku nocnego nieba, Jest jak odmierzony ludzkiego życia czas, Na tle nieskończonego niepojętego wszechświata.   Te gorącego wosku krople, Spływające wzdłuż palących się świec, Są jak naszego życia lata kolejne, Biegnące nieśpiesznie aż po jego kres.   A ten gorący roztopiony wosk, Zdaje się kłaniać minionym wiekom, Pełnym wyrzeczeń, trudów i trosk, Spowitym mgłą niepamięci zamierzchłym tysiącleciom.   I jak ten maleńki świecy płomyk, Sami niegdyś zagaśniemy, Na wieki zamkną się nasze powieki, Ku wieczności nieśpiesznie odpłyniemy…   III.   Dogasającej świecy migocący płomień, Gdy zamigoce życia już kres, Ozłoci nikłym blaskiem włosy srebrne, I spływającą po policzku łzę,   A gdy zmęczeni życiem na starość, Wspomnimy z rozrzewnieniem odległe dzieciństwo, Czapkujmy naszym bezcennym wspomnieniom, Migocącym za niepamięci zasłoną,   Gdy będąc roześmianymi dziećmi, Pełni radosnej beztroski, Byliśmy jak te migocące świec płomyki, Nie lękając się odległej przyszłości,   Wciąż tylko na zabawach, Spędzaliśmy cały swój czas I tak płynęły kolejne lata, Pośród radości bez żadnych obaw,   Aż dorosłość naszą beztroską zwabiona, Za rogiem niepostrzeżenie się zaczaiła, By pochwycić nas w swe sidła, Pełnego trosk i problemów dorosłego życia,   Aż za pełną problemów dorosłością, Przykuśtyka niebawem już starość, By twarz zarysować niejedną zmarszczką I uprzykrzyć końcówkę życia niejedną chorobą…   IV.   Wypalonej świecy gasnący już płomień, Nim ulotni się z sykiem, Przerażony gwałtownie zamigoce, Nim już na wieki zagaśnie…   Podobnie i niejeden człowiek, Wydając w życiu ostatnie już tchnienie, Duszę swą gwałtownym strachem przeszyje, Nim ku wieczności nieśpiesznie odpłynie,   A czasem z wolna poruszając wargą Pokrzepi się jeszcze cichuteńką modlitwą, Nim w gardle uwięźnie już głos, Nie dając kształtu kolejnym słowom.   I jak z wypalonej świecy delikatny dym, Tak dusza z schorowanego ciała się ulotni By po przekroczeniu progów Wieczności, Stanąć wkrótce przed Stwórcą Wszechmocnym…   A wtedy Bóg Litościwy, Spyta ją głosem łagodnym, Czy pośród ziemskiego życia kolei, Była jak ten maleńki świecy płomyk…   Czy odbiciem Bożej Dobroci, Jaśniała w grzesznym człowieku ułomnym, Czy zanieczyszczona szpetnymi grzechami, Była jak czarny z smolnego łuczywa dym…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Berenika97    Dziękuję Ci wielce za uważne czytanie. I za uznanie oraz oczywiście za komentarz.     Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę spokojnego week-end'u.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Marek.zak1 no tak wybór to nie trudny - mądrość. 
    • @Marek.zak1 to racja większość facetów mówi że tylko oni zarabiają. A ja na to mam swoją teorię niech wynajmą służącą na godziny ciekawe czy wystarczy im do pierwszego . Postawcie się takim don juanom drogie Panie.       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...