Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Człowiek rodzi się bardzo młodo,
bo w dziewiątym miesiącu już,
i wraz z chwilą, gdy przestał być płodem,
jest człowiekiem sędziwszym co rusz.
Hej, hola, dolaż moja niedola!
Jest człowiekiem sędziwszym co rusz.

Mózg się coraz to wolniej powiększa,
jeszcze roczek z rozpędu - i stop,
i zostaje głupota - tym mniejsza,
im doświadczeń więcej i trosk.
Hej, hola, dolaż moja niedola!
Im doświadczeń więcej i trosk.

A te troski i wielkie tragedie,
i ta mądrość, co płynie z nich,
to jest ciężar, że człowiek aż blednie
i wciąż mniej kolorowe ma sny.
Hej, hola, dolaż moja niedola!
I wciąż mniej kolorowe ma sny.

Wreszcie świat go przestaje ciekawić,
wreszcie go nie zadziwi już nic,
już entuzjazm go własny nie bawi,
już i zapał - to kłamstwo i pic.
Hej, hola, dolaż moja niedola!
Już i zapał - to kłamstwo i pic.

Potem zdarza się kiedyś nad ranem,
że się nie chce wyjść z łóżka i żyć,
i udawać przed sobą barana,
i przeżywać, i śmiać się, i wyć.
Hej, hola, dolaż moja niedola!
I przeżywać, i śmiać się, i wyć.

A na końcu nadchodzą choroby,
coraz więcej umiera w nas;
nasze myśli - żałoby i groby,
i wygoda, i woda, i gaz.
Hej, hola, dolaż moja niedola!
I wygoda, i woda, i gaz.

Zauważcie, panowie i panie:
każde z istnień, od żłobka po grób,
to powolne, powolne konanie
i wciąż bardziej zmartwiały trup.
Hej, hola, dolaż moja niedola!
I wciąż bardziej zmartwiały trup.

Opublikowano

Hm, przewertowałem balladke - i jakie odczucia
- primo - 9 miesiąc nie zawsze jest tym 9
-secundo - świata jeszcze nikt nie poznał, inaczej - świata nie da się poznac, może jakieś skrawki, ewentualnie wyrobic sobie ogólne pojęcie - ale poznac całego - nie.
-tertio - temat nie jest novum - człowiek (po co ta apokopa w tytule?) rodzi się i umiera, ale kolejny aksjomat tej ballady do obalenia - czas wcale nie zabija w człowieku chęci do życie (np. postac Anatola France). A życie jako powolne konanie ??? Eeeeeeeeeeeeeeeee...
Zatem powiem tak - po dwóch litrach mógłbym ewentualnie zaspiewac na chwytach a,C,G.
Pozdrawiam.

Opublikowano

U joj!
A czemu tak pesymistycznie? <:> No, ale trza przyznać, że prawdziwie... Niestety...
No i wróciłaś do rytmicznego pisania i rymów. Do piosenkowości, ktorą tak lubię. :)

Na plus. :)

Pozdrawiam, R.

P.S. M.Krzywak - "primo":nie zawsze dziewiąty, ale takie jest założenie. :) "Secundo": się zgadzam. Ale Twój komentarz zabrzmiał tu jak zarzut, jakby Oxyvia napisała, że świat da się poznać. Ja tu tego nie widzę...

Również pozdrawiam, R.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no tak - tylko, że refren powinien spinać to wszystko - a tu się co nie co rozłazi jak temu misiowi miód
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Nie widzę, żeby się rozłaził...

Pozdrawiam, R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no tak - tylko, że refren powinien spinać to wszystko - a tu się co nie co rozłazi jak temu misiowi miód
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Nie widzę, żeby się rozłaził...

Pozdrawiam, R.

brak głównego wątku
z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. różnica między korzeniem palowym a wiązkowym jest duuuuuuuuuuża
Opublikowano

"Hej, hola, dolaż moja niedola" - moim zdaniem to jest główny wątek. Czy życie jest dolą, czy niedolą...? I czy zagadnienie poruszane w danej strofie jest dolą, czy niedolą? Myślę, że nad tym się peel zastanawia w refrenie. I uważam, że jest to spójne z całym utworem.

Pozdrawiam, R.

P.S. Jest duża. Ale z kolei tu nie widzę związku... <:>

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki za koment. Nie obrażam się, chyba wiem, co miałeś na myśli i możesz tego stylu nie lubić. Ale muszę powiedzieć, że wydaje mi się, iż nie rozumiesz słowa: "prostacki". Ten wyraz oznacza: chamski, prymitywny, bezczelny. Mój wiersz chyba taki nie jest, a w każdym razie nic takiego nie zamierzałam. Natomiast jest on PROSTY - jak ludowa piosenka, bo takie było moje założenie. Jest to też osobiste wyrażanie uczuć, oczywiście, jak każdy wiersz - ale nie prozaiczne, tylko poetyckie. A nawet żartobliwe (tzw. czarny humor) ;-)
Pozdrowionko.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki, cieszy mnie Twoje zdanie. Pewnie, że nic odkrywczego - jak większość wierszy, bo i co można odkryć po tylu tysiącach stuleci wierszowanych odkryć?... Fajnie, że Ci się to czyta jak piosenkę. O-ho-ho-ho, o to tylko szło...
Pozdrówko.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki za przeczytanie i koment. Kiedyś, dawno temu, lubiłam Bertolda i czytywałam go często, ale od wielu lat jakoś zaprzestałam... Po prostu minęła mi młodzieńcza fascynacja i czytam teraz różnych innych autorów. Ale na pewno Brecht (bo rozumiem, że o nim tu mowa?) odcisnął pewne znamię na moim sposobie wyrażania siebie. Tylko że nie wyłącznie on. Jest wielu takich, którzy mnie fascynowali w młodości i których czytuję obecnie. A co tu widzisz z Bertolda? Bo to bardzo ciekawe dla mnie.
A rym na przymus tworzony? Może i tak... Zwróć mi uwagę, gdzie. Dobrze?
Pozdrówko i ukłoniki.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pewnie. Ale co z tego?

Jasne, oczywiście. I co wynika z tego dla wiersza?

O, widzę, że wchodzimy w dyskurs filozoficzny. Ach, nie miałam takich ambitnych zamiarów! To tylko "ludowa" piosenka o naturze starzenia się! Wszystko, co tylko zaistnieje i jest materialne (a nawet nie tylko materialne, bo i religijne, i w ogóle ideologiczne), natychmiast zaczyna się starzeć i deformować. Taka jest prawda, choć można to zjawisko różnie nazywać i określać. Ale na pewno nie jest to młodnienie. A jeśli chodzi o czas - owszem, w końcu (po przeżyciu pewnej dozy tragedii i chorób) czas zabija chęć do życia, i to także jest naturalne - człowiek bardzo stary (niezależnie od wieku) pragnie odpoczynku wiecznego, unicestwienia, całkowitego zapomnienia tego, co nosi w pamięci. I to dobrze, a nie źle, bo gdyby nie ta niechęć, to umieranie byłoby straszliwie smutne dla umierającego - a tak, jest smutne tylko dla jego bliskich (o ile ich naprawdę ma).

Bardzo, bardzo chciałabym to usłyszeć. Proszę skomponować odpowiednią melodię (zgodną z Pana odczuciem tego wiersza) i być może kiedyś będę miała okazję usłyszeć to wszystko jako wspaniałą, śpiewaną przez Pana balladę. Byłabym naprawdę zachwycona i zaszczycona. (Wszystko mi jedno, po ilu litrach i w jakiej tonacji Pan może grać i śpiewać).
Pozdrawiam ciepło. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Oczywiście, jest to piosnka "ludowa". Dlaczego "ni przypiął, ni wypiął"? Do czego?
Za traumatyczne skojarzenia z dzieciństwa nie odpowiadam, choć współczuję i rozumiem.
Dzięki za koment i spostrzeżenie dot. natury artystycznej wiersza.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja też czasem uzywam "człek" - a od biologii broń - choć ta szkolna jest zupełnie czym innym - kiedy się ją samemu poznaje - wtedy biologia jest luksio
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Dzięki, Messalinie. I - mam podobne zdanie na temat uprzedzeń "naukowych".
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No pewnie. Ja w moim wierszu zastosowałam palowy. Jest nim bardzo spójne starzenie się człeka od narodzin po grób. I biadolenie nad tym dramatem życia i umierania (w refrenie). Co tu niespójnego i wiązkowego, Mistrzu Messalinie?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...