Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Panie!
ciąłem z gwinta
powiedzmy rano
na mokrym przystanku

nikogo nie obchodzi jak długo
i dlaczego fizjologia
wyprzedza psychikę
drżą ręce czasami
robię pod siebie

ale piję za plujących sobie w twarz
za kobiety które muszą
na ulicy
za chłopca z podbitym okiem
i jego wyskrobaną siostrę
za kłaniających się nisko
żeby nie musieli się kłaniać
i patrzących wysoko
żeby oślepli

wiem
bardziej przypominam psa

gdy okolicę wypełnia serenada
zakochanych szczurów
chwilę nucę
lecz słowa o wielkiej miłości
puste i głodne
znikają w rudych kopcach a w twarzach
z pierwszych stron
przegląda się owadzia inteligencja

myślę
lepiej wydalić
jeśli już się połknęło
ludzką mądrość

Nocą latarnia
trochę jak niewinny liść
trochę jak ciało wisielca
blade ciało
liże mur kamienicy

śnię w jej przebitym boku
miedziany kolor nieba
i wargi tłustego dymu
z których tchnienia pomordowanych
kapią na parapet
Panie!

Od kiedy Syn Twój
zamienił wodę w wino
kloszardzi zaklinają deszcz

Od kiedy umarł
miłość wiruje
jak pozbawiona skrzydeł
niedobita mucha
rodzą się uczciwi złodzieje
rozmnażają święci mordercy

W mętnym lustrze kałuży
moja twarz...

Opublikowano

Bez zastrzeżeń, a nawet lekko oczarowany niektórymi określeniami ( mówiąc oględie ). Plus za dobieranie słów w swoiste kontrasty - to lubię i również stosuję:), co nie zmienia faktu, że niektóre i tak bym wymienił ( szczurów - zbyt wytarte, serenada - jakoś nie pasuje, pomordowanych - można dobitniej, zwięźlej i okrutniej, wiruje - ech, coś raczej w kierunku "błądzi", czy "błąka się").
bardzo podoba mi się "lizanie murów"...
pomysł przemyślany i dobrze zrealizowany
pozdrawiam

Opublikowano

ujmujące, prawdziwe. niezły początek, natomiast końcówka nie przemawia i wydaje mi się , że lekko przeciągnięte.

(dobry tytuł)
pozdrawiam
[sub]Tekst był edytowany przez julka dnia 11-02-2004 22:29.[/sub]

Opublikowano

Trzecia strofa bomba...
Nieźle trzeba przyznać
Pozdrawiam


Nocą latarnia
trochę jak niewinny liść
trochę jak ciało wisielca
blade ciało
liże mur kamienicy
tutaj tylko cos mi ciala za duzo
[sub]Tekst był edytowany przez Daniel Piaszczyk dnia 23-05-2004 17:51.[/sub]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kwiatuszek @Toyer Dziękuję za odwiedziny

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam! @Toyer Cieszę się, że przypadło do gustu:-)
    • @KwiatuszekSympatyczna bajka - ma w sobie dużo ciepła 
    • @Tectosmith Dokładnie tak jest! Bardzo trafne i fajnie opisane poetyckie przemyślenia. Pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @Kwiatuszek @Leszczym Bardzo Ci dziękuję za serduszko:-) Pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Pewna Sowa zwichnęła skrzydło. Dzięki temu nie mogła fruwać. Zyskała jednak dar biegania. No i biegała wesoło.    Jednakowoż pnącza okolicznych krzaków, wyszarpały połowę piór. Przez to zmarzła jak jasna cholera. Biegała więc raźniej i szybciej, dla rozgrzewki, tym bardziej, że była lżejsza.   Wtem walnęła głową w drzewo i odpadło jej połowę dzioba. To ją nie zniechęciło.   Nic a nic. Hu hu. Ani ociupinkę. uj z tym.   Zaczęła biec dalej, by radować świat swoim widokiem, lecz potknęła się o wspomnianą połówkę, by załamać drugie skrzydło.   Hu hu. Po co mi. Pomyślała logicznie.   Ponownie biegła dalej. Aż złamała nogę.   Świr świr. Zaćwierkała, bo się nauczyła, w międzyczasie.   Skakała na jednej.    Hej siup. Hu hu. Hej siup.   Z przyczyny wstrząsów, pogubiła resztę piór. Przy okazji złamała drugą nogę. To ją też nie załamało.    Wczołgała się na wzniesienie, by zjechać na dupie, zamiast biegania. Aż w końcu jednak się zdyszała.    * Wtedy przyszła mysz. Pogadali. Mysz dowiedziała się wiele ciekawostek, z życia swojego wroga, a sowa zaspokoiła nie głód...    (bo myszy i tak by nie dogoniła, gdyż nie miała jak)      ...lecz ciekawość, jak to życie, takich obiadów upływa.   Wcale też nie takie, siup siup.   Mysz sowę podnosiła na duchu, i odwrotnie. Tylko duch narzekał, bo musiał dźwigać naprzemiennie.   I tak, od pi pi, do hu hu, Zostali przyjaciółmi.   Do czasu.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...