Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

wszystko przecież widać okiem:

wysychają ślady
mokrych stóp
na zimnej czarnej posadzce
tu i teraz gorączka skacze pod skórą
mam już nawet suche fusy na głowie

(zęby cicho siedzą
pod kaloryferem jak kapcie
siniaki smażą się
na patelni

- paruje mdły zapach krwistego powidła
i krajobraz -

ach życie
ach kocham
ach kłamię zawsze)

płaskie ślady...
ten jedyny wilgotny pocałunek
znika w czasie rzeczywistym

"to zawsze jest wojna
a wskazówka wraca na tarczy ze słońca - czas"

tego nie uniknę

dobrze że jest śmierć
raz a dobrze
wyciągnie serce przez oko



Opublikowano

...znów jestem zaczarowana niesamowitymi metaforami. Cóż za cudna pogarda dla życia i realistyczne zmęczenie porządkiem rzeczy. Każdy ma ochotę na bunt, a potem tchórzy i żyje tak, jak wszyscy dzień za dniem.
Do słodyczy mojego komentarza dorzucę trochę krytyki:
"zęby cicho siedzą
pod kaloryferem jak kapcie"
to porównanie wydaje się trochę nieudolne. Może kapcie, kojarzące się z ciepłem, zaburzają drastyczność opisu. Może to jednak było zamierzone. Po prostu jakoś to do mnie nie przemawia.
Poza tym wszystko rewelacyjne.
Pozdrawiam
Gocha

Opublikowano

trudno odczytać z tego tekstu "cudną pogardę dla życia".

T nie pogarda. Za to z każdego kąta wychodzi lęk.
Wszystko tutaj na swoim miejscu.

"Ach, imaginacja"

to znakomicie usprawiedliwia puentę:

"dobrze że jest śmierć
raz a dobrze
wyciągnie serce przez oko "

Znakomity podział emocji:

"wszystko przecież widać okiem" : wewnętrzne rozbicie sygnalizowane rozszarpanym, jakby pociętym na części wizerunkiem.

Widać.

Potem Szadkowski zaczyna imaginować.

Ale doskonale zdaje sobie sprawę, czego można, a czego nie da się uniknąć.

Ma świadomość.

Zgodnie z przypuszczeniami - jestem wystraszona wierszem.
Nie wiem jednak - czy tego strachu nie osłabiło ogromne wrażenie, jakie tekst na mnie zrobił.

Jeszcze nie wiem.




[sub]Tekst był edytowany przez Dotyk dnia 04-02-2004 22:19.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez Dotyk dnia 04-02-2004 22:20.[/sub]

Opublikowano

A ja chciałem powitać Cię,Adamie, po długiej przerwie na tym serwisie!
Jak zwykle zaprezentowałeś coś swojego(w swoim stylu) i jak zwykle na wysokim poziomie ;)
dziwią tylko te wszystkie wyodrebnienia teksu:
nawiasy,myślniki,cudzysłowia

dotyk: z tego, co mi wiadomo, na lekcjach polskiego analizuje się wiersze... głośno ;)
Pozdrawiam
Coolt

Opublikowano

kiedyś pan mi pisał o blogowaniu, zbyt częstym pisaniu o sobie samym. To teraz panu to wyciągam i tyle. To nic innego jak bloging
----------------------------------------------------------------

Takich zachowan mialo tu juz nie byc panie oyey.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"Zemsta lub odwet niech należą do mężów silnych i dumnych".
[guote]To teraz panu to wyciągam i tyle
Możesz Pan już wciągnąć majtki - nikt nie patrzy, bo nie ma na co.

Adam
[sub]Tekst był edytowany przez Adam Szadkowski dnia 06-02-2004 21:45.[/sub]
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Możesz Pan już wciągnąć majtki - nikt nie patrzy, bo nie ma na co.

Adam
[sub]Tekst był edytowany przez Adam Szadkowski dnia 06-02-2004 21:45.[/sub]


Och. Obnażanie publiczne jest ścigane z mocy prawa!!!

nie usprawiedliwia tego ekshibicjonizmu nawet tak doskonały wiersz.

:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jak cię zwą?   Czarnym proszkiem na białej koszuli. Potknięciem w holu, gdy cisza grobowa  grzebie zawarte przed ołtarzem faux pas. Poczekaj proszę, chcę by wszyscy wyszli.   Albo morderstwem, które ogłoszono  najbrutalniejszym na całym Mazowszu aktem miłości istoty najdroższej  sercu ofiary — komentuje gorąco...   Mam na imię strach — zjadacz białych chlebów, tłustych wiejskich kur i brudnych gołębi. Mam na imię lęk — badacz fenomenów   ległych u podstaw, jak pijanych zręby. Mam na imię Trzy — tylko proszę nie mów  mi po imieniu, tylko proszę nie krzycz.
    • Polska*             przekaże więcej pieniędzy na pomoc Palestyńczykom ze Strefy Gazy i jak przekazał rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych - Paweł Wroński - do specjalnej agencji Organizacji Narodów Zjednoczonych z polskiego budżetu - w dwutysięcznym dwudziestym piątym roku - trafi na ten cel milion dolarów więcej, a rok wcześniej na pomoc Palestyńczykom Polska przeznaczyła blisko osiemnaście milionów dolarów.   Źródło: Wirtualna    *zrobiłem drobną edycję - treść bez zmian i jak widać - warto wywierać presję na każdy rząd    Łukasz Wiesław Jan Jasiński 
    • Nazwałbym to moim pierwszym romansem z przemijalnością. Miałem wtedy może z 11 lat, mroźne jesienne poranki zazwyczaj zajmowała mi droga do szkoły przez szeregi posowieckich bloków, szarych, nieprzyjemnie nastawionych, ale proletariacko autentycznych. Pośród nich, już niedaleko szkoły zawsze stała ona - niska i ruda, przytłoczona między blokami, jakby szukała przy nich schronienia przed wszędobylskich wiatrem. Otaczała ją aura tajemniczości, która działała cuda w moim nastoletnim mózgu, aczkolwiek nie miałem nigdy w sobie na tyle odwagi aby uczynić przed nią pewny ruch, dopiero przy niej zaczynałem czuć w kręgosłupie pierwsze przymrozki października, przyśpieszać swój krok oraz naciągać czapkę. Oczywiście nie oznaczało to, że mi się nie podobała, od zawsze miałem tendencję do ukrywania mojego zainteresowania, ze wstydu czy strachu, efektywnie kopiąc pod sobą dołki w relacjach z innymi. Moje podchody zacząłem jeszcze przed pierwszym śniegiem, z początku ostrożnie zmieniłem swoją trasę do szkoły tak, aby przechodzić tuż przed nią, czekając aż jej oczy, kiedyś pewnie zeszklone, dzisiaj wyznaczające jedynie dwa ciemne punkty na frontowej fasadzie, spotkają się z moimi, obiecującymi dawno zapomnianą młodzieńczą energię. Wkrótce zacząłem chodzić do szkoły również w soboty - przynajmniej tak pomyśleliby moi sąsiedzi, bowiem do szkoły nigdy nie dochodziłem. Siadałem na ławce po drugiej stronie chodnika, starając się docenić to jak działało na nią dojrzałe, południowe słońce, odkrywając nowe zakamarki, podnosząc przede mną grama jej spódnicy. Wcześniej niedostrzegalne cienie raz nadawały jej ponury, niedostępny charakter, raz zapalały ją całą namiętnością, rudą zalotnością, tą samą która rozpalała moje blond włosy, tą samą która pozostawiała ciepłą sensację na mojej skórze. Już wtedy wiedziałem, że nie zadowolę się samym wzrokiem, że krótkie upalne momenty w kwiecie jesiennego dnia nie tylko za niedługo zanikną, ale że nawet w przyszłym roku, będą jedynie półcieniem spełnienia mej żądzy. Moje ciało po raz pierwszy domagało się ostatniego ze zmysłów, poczucia bliskości i zjednoczenia wcześniej jeszcze przeze mnie nie zaznanych, wiedziałem że będę musiał ułożyć plan, jak do tej jedności doprowadzić, jak wreszcie, raz na całe życie, pozwolić sobie na śmiały ruch.
    • Och, te róże z karpiowymi usteczkami

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...